Witajcie~!
Ale mam zły humor… Spieprzyłam po
całości wypracowanie z polaka. Nigdy w życiu sobie tego nie wybaczę…
Dobra. Skończyłam pisać rozdzialik i
dodaję dziś.
Ale chce mi się spać… *ziewa
przeciągle*
Nie ma nic nowego, ani ciekawego. Jak
na razie (niestety) żadnych fajerwerków.
Rozdział jest długi ( jak na moje
pisanie), ale prawie nic się w nim nie dzieje. Takie tam tylko pierdoły…
Cholera! Cały czas myślę o tym
wypracowaniu… Moja głupota nie zna granic. Będę musiała to poprawić.
Ach… No właśnie! Mam do was ważne pytanko.
Ile chcecie żeby było rozdziałów dołków?
Nie przestraszcie się, ale jak sobie obliczyłam
ile mi to zajmie, to wychodzi, że wszystkich może być około dwudziestu
rozdziałów… Chyba trochę za dużo, prawda? Boję się, że w pewnym czasie mogę
zacząć przynudzać, jeżeli już tego nie robię. Z drugiej strony, jak wszystko
poskracam, to wydaje mi się, że będzie zbyt ubogie….
Co więc zrobić?!
Zapraszam do czytania~!
Kto pod kim dołki kopie, sam w nie
wpada?
Rozdział 9
Shizuo, jakiś czas temu próbował zasną. Jednak... jakoś mu to nie
wyszło. Za każdym razem, gdy zamykał oczy, widział zaspaną twarz Izayi i
słyszał to nieoczekiwane "przyjemności zostawmy na później". Co on
sobie wtedy myślał wygadując takie niedorzeczności?!
Teraz leżał pod ciepłą pościelą, spokojnie i miarowo oddychając. Przy
każdym uniesieniu klatki piersiowej czuł czarne pasemka włosów, delikatnie łaskoczące
jego skórę. Tak... menda zrobiła sobie z jego torsu poduszkę. Od zawsze
wiedział, że Izaya Orihara był... hmmm... dość oryginalną jednostką. Ale żeby, aż tulić się do największego
wroga?! Czy to już nie jest lekka przesada?
Spojrzał na jego śpiącą twarz. I pomyśleć, że tak niebezpieczna i
nieobliczalna osoba, w czasie snu wygląda tak niewinnie. Czarne, jak skrzydła
kruka włosy, były rozsypane w nieładzie, odstając na wszystkie strony.
Zamknięte powieki skutecznie zasłaniały szaleńczy szkarłat oczu bruneta. Jego
cera, na co dzień była dość blada, ale teraz policzki prawie niewidocznie
zaróżowiły się przez sen. Z jego lekko uchylonych ust wypłynęła odrobinka
śliny, znacząc mokry ślad na brodzie. Shizuo ze wszystkich sił, starał się nie
wybuchnąć śmiechem. Największy informator
w Tokyo, albo nawet i całej Japonii, ślini się przez sen! Nie do wiary! Wygląda
jak mały dzieciak, który usnął, zmęczony po zabawie... O czym ja, do jasnej
cholery myślę?! Że TEN IZAYA jest
słodki i niewinny, jak dziecko?! Rzeczywiście czasem, albo raczej często,
zachowuje się gorzej, niż niejeden rozwydrzony bachor, ale... Cholera, cholera,
kurwa, cholera jasna! Za dużo myślę, za dużo. To przez brak snu, ten mały
ciemny pokoik, bezbronnego i płaczącego Izayę... Nie! Stop! Moje myśli znów
schodzą na tą pluskwę! Przecież, po wyjściu stamtąd miało być wszystko jak
dawniej! A tu co? Leżę w domu Izayi.
W sypialni Izayi. W łóżku Izayi. A ON zrobił sobie ze mnie poduszkę! Takie i inne, lecz podobne
myśli zataczały chaotycznie koła w głowie biednego Shizuo. Dopiero nad ranem
uwolnił się od natarczywych, nieproszonych towarzyszy i pogrążył się w zbawiennym
dla zmęczonego umysłu śnie.
***
Izaya, jak zwykle powitał dzień o godzinie siódmej rano, wyłączając
piszczący niemiłosiernie głośno budzik. Przeciągnął się niczym leniwy kocur i
po czym na powrót wtulił się w źródło przyjemnego ciepła. Drugi raz od
niepamiętnych już czasów spał tak dobrze. Zazwyczaj budził się w środku nocy,
zlany potem przez męczące go koszmary. Można by powiedzieć, że sumienie dość
brutalnie informowało go o swoim nieustannym istnieniu. Choć w dzień nie dawało
znaku życia, zaś w snach odgrywało się na niesfornym właścicielu. Ale od czasu,
gdy przebywał przy blondynie zawsze mógł się zrelaksować.
Izaya spojrzał zaspanym jeszcze wzrokiem na pogrążonego w śnie Shizuo.
Jego blond kosmyki włosów rozsypane po poduszce, tworzyły coś na kształt
aureoli. Tak. Aureoli dla potwora -
zaśmiał się w duchu, lecz powolnym ruchem palców przeczesał je delikatnie.
Uświadomił sobie, że choć tak często walczył ze swoi wrogiem, to ani razu ich
nie dotknął. Choć były farbowane nieustannie tyle czasu, nadal były przyjemnie
miękkie.
Poprzedniego dnia właśnie ten sam Shizuo, można powiedzieć, że zaopiekował
się nim, a potem nawet obronił własnym ciałem. Tak. Jego wróg numer jeden -
Bestia Ikebukuro, która zawsze zarzeka się, że pałała do niego czystą
nienawiścią. A teraz leżał wtulony w jego przyjemnie ciepły tors, gratulując
sobie rozegrania wczorajszej sytuacji.
***
Kilkanaście
godzin wcześniej
Ogłuszające dźwięki zniknęły tak szybko, jak się pojawiły. Izaya otworzył oczy, lecz nie widział nic oprócz otaczającej go ciemności. Powróciło tak dobrze znane mu przez ostatnie kilka godzin uczucie obezwładniającej paniki.
Ogłuszające dźwięki zniknęły tak szybko, jak się pojawiły. Izaya otworzył oczy, lecz nie widział nic oprócz otaczającej go ciemności. Powróciło tak dobrze znane mu przez ostatnie kilka godzin uczucie obezwładniającej paniki.
- S-shizu-ch-chan...? - Szepnął cicho przez zaciśnięte ze strachu
gardło.
Jednak nie usłyszał żadnej odpowiedzi. Niespodziewanie do jego oczu napłynęły
łzy. Nawet nie wiedział, kiedy zaczął cicho szlochać. Umrę. Na pewno umrę. Nikogo tu
nie ma. Shizu-chana tu nie ma. Głupi potwór! Nie dotrzymał obietnicy! Kłamca! Kłamca! KŁAMCA!
- ...Nie bój się... - Izaya na chwilę zamarł, a jego serce zabiło
mocniej, gdy usłyszał tak cichy szept blondyna, przerywany co chwila haustem
powietrza. Więc jednak Shizu-chan go nie zostawił! - Zawsze będę... przy
tobie... A wtedy... nic ci się.... nie stanie... Kasuka...
K-kasuka?!
Czy to miało znaczyć... Więc myślał że ratuje swojego braciszka? Izaya podniósł
prawą dłoń do góry i prawie natychmiast wyczuł ciało zawieszone kilka
centymetrów nad jego własnym. Gdy przejechał palcami w górę torsu, wyczuł kilka
nierówności. Połamane żebra. Żeby, aż tak
ryzykować?! Głupek! Idiota! Usłyszał syk bólu i błyskawicznie zabrał dłoń. Jednak bestia odczuwa ból, jak człowiek…
Brunet czół jak do skóry pleców wbija się beton, na którym leżał. Zimny,
twardy, nieprzyjemny. Kontrastował on jednak skutecznie z ciepłem płynącym od
ciała na górze. Shizuo coraz bardziej zmęczony, zaciągał się nieregularnie
powietrzem. Jego tors był coraz niżej i niżej. Widać było, że już niedługo
wszystko to się skończy. Życie bestii i życie informatora.
Bestia jednak nie myślała o niczym. Jego rozum i świadomość sytuacji
dawno opuściły ciało. Teraz główną rolę odgrywały już tylko resztki
podświadomości, a cel był jeden: ochronić - nie ważne, za jaką cenę. Ostatkami
sił opierał się ciążącemu mu na plecach ustrojstwu. Mocno zaciskał zęby, by
tylko się nie poddać. Na jego czole zbierały się krople potu, a z oczu płynęły
łzy wysiłku. Tak bardzo się starasz
Shizu-chan, by twojemu braciszkowi nic się nie stało. Jeśli opamiętasz się,
kogo chronisz będziesz bardzo rozczarowany...
Izaya westchną głośno. Podniósł do góry dłoń i starł powolnie łzy
potworka. Nie mógł na nie patrzeć - były za bardzo ludzkie. W jego oczach także
zagościł ponownie słonawy płyn, po czym spłynął w dół ich kącikami.
- Wiesz co Shizu-chan? - Jego gardło było zaciśnięte ze strachu, ale
mówił dalej. To mogły przecież być już jego ostatnie słowa. - Na siłę chcesz
stać się człowiekiem. Aż do samego końca. Jesteś taki wkurwiający... Ale
szczerze wątpię, że mógłbym spotkać gdzieś drugiego takiego "ciebie".
Choć nie jesteś jednym z moich ukochanych ludzi, nadal jesteś dla mnie
wyjątkowy... - Przerwał na chwilę, by przełknąć ślinę i wziąć kolejny głęboki
oddech. Gdy zebrał już całą swoją odwagę i postanowił kontynuować, usłyszał
szmer. Zamarł momentalnie w oczekiwaniu.
Ciągłe szmery, coraz bliższe i bliższe. Potem przerodziły się w
wyraźniejsze dźwięki, które okazały się słowami. Stawały się coraz głośniejsze.
Potem było słychać pokrzykiwania. "Shizuo!”, „ Izaya!”, „Gdzie jesteście?!”,
„Odezwijcie się!”, „Słyszycie nas?”, „Idziemy po was!"
Izaya zamarł. Będę uratowany...
Będziemy uratowani! Tylko to kołatało mu teraz w głowie. Wolność!
- Shizu-chan słyszysz?! Słyszysz?! Będziemy za chwilę wolni! Wytrzymaj
jeszcze tro... - Urwał momentalnie. Choć było tak ciemno, że nie widział nawet
swojej dłoni wyciągniętej przed siebie, dostrzegł przerażająco bladą twarz
Shizuo. Nie... Nie! NIE! On przecież nie
mógł...
Izayę oślepiło niespodziewane światło, zakrył dłonią oczy. Zaraz potem
usłyszał, jak ktoś wykrzykuje jego imię. Poczuł szarpnięcie. Wyciągają go! Ale przecież
Shizu-chan... Chwycił z całych sił blondyna. Wpadliśmy w to razem, wyjdziemy z tego razem. Innej opcji nie
przyjmował do wiadomości.
Chwile potem obaj leżeli na noszach, wiezieni pędem do karetki. Nie...
Czyżby to był van?! Poruszył głową na boki, szukając jakiejś znajomej twarzy. W
momencie zawisł nad nim doktorek.
- Wiem co myślisz. - Powiedział zdyszany, próbując biec tak szybko, jak
robili to ci niosący nosze. - Ja się wami zajmę. Za bardzo się boję, że tam, w
szpitalu coś znowu spieprzą...
Obydwoje zostali władowani do samochodu. Z przedniego siedzenia wychylił
się Kadota. Gdy tylko zobaczył, że doktor skinął głową, ruszyli. Izaya usiadł
na noszach, a przez tylną szybę ujrzał ratowników medycznych pędzących za
samochodem.
- Izaya powinieneś leżeć! - Ton głosu doktorka nie znosił sprzeciwu. Na
powrót wrócił do badania blondyna. - Kadota! Stan Shizuo jest poważny... Boję
się że nie zdążymy dojechać do mnie na czas...
- Jedziemy do mnie.
Wszyscy spojrzeli w tył samochodu z zaskoczeniem malującym się na
twarzach. Izaya pokazał swój firmowy uśmieszek, choć ręce mu drgały... ze
strachu?
- No co? Przecież jest tam najbliżej.
Kadota spojrzał pytająco na Shinrę. Ten po krótkim namyśle rzucił tylko
"Jedziemy."
Droga dłużyła się niemiłosiernie. Gdy w końcu dojechali na miejsce
wnieśli Shizuo do mieszkania Izayi. On sam doczłapał się do niego na własnych
nogach, odmawiając wszelkiej pomocy.
Gdy przekroczył próg, rozejrzał się dookoła po znajomym otoczeniu.
Jednak nie było ich w salonie. Z piętra powyżej dobiegły go odgłosy rozmowy i
rozdzieranego materiału. Ruszył w stronę dźwięków, które zaprowadziły go do
sypialni. Pierwsze, co ukazało się jego oczom to potargany i brudny strój
barmana pałętający się w nieładzie po podłodze. Przy łóżku krzątał się lekarz i
pomagający mu Kadota. Izaya czuł się jak we śnie. Wszystko co się działo, było
tak nierealne, że zachodziło już o miano wariactwa. Brunet z daleka przyglądał
się bladej postaci w bokserkach leżącej nieruchomo na materacu.
- Izaya… - Shinra, gdy tylko wyczuł jego obecność, odwrócił się do niego. – Wyjdź. Potrzebujemy teraz
spokoju, a tylko będziesz tu przeszkadzał…
Izaya patrzył na lekarza w osłupieniu. Będę przeszkadzał…? JA?! Wyganiać mnie z własnego domu?! Oparł się
o ścianę i skrzyżował ręce na piersi w geście buntu. Shinra pokiwał tylko głową
w rezygnacji. Powrócił do rannego.
- Jeśli naprawdę nie masz co robić i zamierzasz stać tu bezczynnie, to
lepiej przydaj się na coś. – Rzucił pospiesznie Kadota. – Potrzebna jest jakaś
misa z ciepłą przegotowaną wodą i ręczniki. Przynieś. – Powiedział jak do psa,
mając nadzieję, że informator się obrazi lub zdenerwuje i pójdzie w cholerę.
Rzeczywiście poszedł. Przynajmniej nie
będzie się plątał pod nogami… Eh?! Co jest, kurwa?!
Izaya stał przy łóżku z przewieszonymi przez ramię nowiutkimi, białymi
ręcznikami, a w rękach trzymał oburącz duży garnek. Zaskoczeni Kadota i Shinra
popatrzyli się w ciepłą wodę i bruneta.
- Nie mam żadnej misy w domu, ale to powinno wystarczyć, prawda? –
Powiedział wpatrując się w łóżko.
Z szoku pierwszy wyrwał się lekarz.
- Tak! – Krzyknął głośno.
Zabrali się za obmywanie nieruchomego blondyna z pyłu i krwi. Przez całą
warstwę tego brudu nie było widać prawie nic, ale po umyciu wszystkie rany się
ukazały. Pełno zadrapań większych i mniejszych, ma plecach ślady po tak dobrze
znanym w wszystkim sprężynowym nożu. Doktorek przemilczał jednak ten fakt. Nie ma teraz czasu na
rozdrabnianie się nad szczegółami. Kto zaczął, a kto skończył. Kto sprowokował,
a kto nie. W tej sprawie ta dwójka zawsze zachowywała się, jak dzieci z
podstawówki.
Lekarz spojrzał na nich. Bardzo dziwny widok. Izaya pochylał się nad
barkiem Shizuo delikatnie obmywając go ręcznikiem. Ledwo stał, chwiejąc się na
boki z ogólnego wyczerpania. Oczy miał podkrążone, czarne zawsze włosy, były
teraz szare od pokrywającego je pyłu, gdzieś na policzku i czole znajdowały się
resztki zakrzepłej krwi.
- Izaya… Idź się trochę ogarnąć. – Powiedział Shinra troskliwie. Widząc,
że chłopak chce protestować nie pozwolił mu dojść do słowa. – Popatrz na
siebie. Jesteś cały brudny. Zaraz Shizuo na nowo trzeba będzie myć… Poradzimy
sobie.
Brunet zastanowił się przez chwilę po czym odłożył ręcznik i poszedł do
salonu. Usłyszeli tylko zamek rozpinanej kurtki i uderzające o podłogę buty.
Pewnie położył się na którejś z sof, zbyt zmęczony, by pierwsze się umyć.
Zapadła cisza, którą za chwilę przerwał Kadota.
- Shinra… - Zamyślił się przez chwilę, składając jakąś sensowną
wypowiedz. Mówił szeptem, bojąc się, że tamten może jeszcze ich usłyszeć. – Co mu się stało? – Wskazał znacząco głową w
stronę gdzie zniknął Izaya. – Podmienili go, czy co? No wiesz… To nie tak, że
mi przeszkadza jego zachowanie, ale to jest po prostu dziwne… Bardzo dziwne.
Lekarz zanim się odezwał, pomyślał chwilę. Powiedzieć o klaustrofobii, czy nie powiedzieć?
- No wiesz… Zaszły tam pewne nieciekawe okoliczności. Izaya jest
najzwyczajniej w świecie zmęczony. Nie musisz się martwić, jutro już pewnie
wróci do normalnej formy.
- Mhm…
Znów zapadła cisza.
Shizuo oddychał równomiernie, oni natomiast odkażali i owijali rany w bandaże.
Skończyli ze wszystkim w trzy godziny.
Trzy pęknięte żebra, złamana ręka,
zwichnięty nadgarstek i kostka. Nie jest tak źle, mogło być przecież dużo
gorzej.
Zrobiło się już późno. Zmęczony Kadota zgarną swoją ekipę i pojechali do
domów. Shinra dalej siedział i czuwał przy blondynie. Usłyszał lejącą się w
łazience wodę. Izaya najwyraźniej poszedł się umyć.
Potem wydarzenia nastąpiły po sobie błyskawicznie. Zadawane pytania,
odpowiedzi na nie, aż w końcu zapanowała ta znajoma, ciężka atmosfera, zawsze
towarzysząca tej dwójce, gdy byli za blisko siebie. Lekarz usiekł w popłochu. Czy zrobiłem dobrze zostawiając mu Shizuo?
***
Izaya rozmyślał, dalej wtulony w ciepłe ciało. Ciekaw jestem, czy Shizuo wziął moje ostatnie słowa na poważnie… Cóż
pewnie niedługo się przekonam. Ziewnął przeciągle, spojrzał na zegarek.
Jest jeszcze tak wcześnie… Objął blondyna i ponownie zamknął oczy, oddając się
we władanie snu.
Świat mnie dzisiaj kocha xD udany dzień + wstawiłaś notkę...chwała ci za to ;D
OdpowiedzUsuńNie za bardzo rozumiem dlaczego uważasz, że ten rozdział to "Takie tam pierdoły" Mi się bardzo podobał :3 Cieszę się, że wyjaśniłaś jak Shizuo właściwie znalazł się w domu Izayi ^^
Rozdział jest długi i to mi się podoba ;D tak samo jak ilość tych rozdziałów :D Twoich opowiadań nigdy za dużo~!
No cóż...skończyły mi się pomysły co dalej pisać więc powiem ci, że rozdział jest niesamowicie cudowny ;3
Pozdrawiam i życzę dużo weny ^^
Mwahahahahahahahaha <3 rozdział :33
OdpowiedzUsuńKurde jak to wciąga to sobie nie wyobrażasz owo po prostu cudowne :3 Izayę podmienili xD hah x33 jak zwykle rozdział biuryfull wunderful itd xDD Po prostu zajebiaszcze <3
Ppzdrawiam!
Aiko Hori
Ej, nie rozumiem Cię. Ten rozdział należy do moich ulubionych z całych dołków. Naprawdę, bardzo mi się podobał *^*
OdpowiedzUsuńŁadnie napisane, a co do ilości rozmiarów, sądzę, że to sam autor powinien zdecydować. Wydaje mi się, że raczej nie będziesz przynudzać, ale zależy od tego, jak masz zamiar dalej potoczyć akcję i w ogóle.. I w ogóle.
"W tej sprawie ta dwójka zawsze zachowywała się, jak dzieci z podstawówki." - Haha. Ej... Uraziłaś mnie >:c Ja wcale się tak nie zachowuję |D
Cóż mogę napisać, prócz tego, że cholernie mi się podobało.
Życzę weny i pozdrawiam c:
JA SIĘ ZABIJĘ~! ZABIJĘ SIEBIE I SWOJEGO PECHA... JUŻ TRZECI RAZ ZDARZYŁO MI SIĘ USUNĄĆ ZAJEBIASZCZO-DŁUGI KOMENTARZ PODCZAS PISANIA GO~! ;-;
OdpowiedzUsuńPrzechodząc do konkretów...
Ten rozdział wcale nie był nudny. Owszem mało się wydarzyło, ale tego typu rzeczy także są potrzebne. W pisaniu trzeba rozwijać skrzydła, a nie ograniczać się długością, prawda? ^^ Uważam, że powinnaś przekazywać wszystko co chcesz przekazać i wyjaśniać wszystko, co chcesz, abyśmy wiedzieli ^^ Bo chyba o to w tym wszystkim chodzi?
A teraz wreszcie przejdę do samego rozdziału :3
Izaya tak słodko tulił się do Shizusia *^* to było urocze, i jak to sobie wyobraziłam to aż... *rozpływa się* oh....
A kiedy opisywałaś scenkę, w której blondie ochronił kleszcza własnym ciałem, to mimo, że myślał, że ratuje Kasukę i tak go podziwiałam. I tak mogłabym paść przed nim za to na kolana (a skoro ty to opisałaś, to przed tobą też^^). Gdy te łzy spływały po jego policzkach ;-; Wolę sobie nie wyobrażać jak bardzo bolało go podtrzymywanie gruzu i pies wie czego jeszcze. A gdy Izaya przyniósł wodę... cóż, miałam taką nadzieję, że to zrobi, ale mimo wszystko i tak mnie to trochę zaskoczyło^^ Wracając jeszcze na moment do momentu, w którym Izaya zrobił sobie z Shizusia poduszkę... Wspaniale to opisałaś~! To jak te włosy go łaskotały. Jak policzki lekko się zarumieniły. Wszystko te opisy mogłoby być uznane za zbędne, ale właśnie to tak ubarwiło tą scenkę*^* Jeżeli podczas tego całego skracania miałabyś zamiar odebrać mi i innym kilka z takich opisów to... Obudzę w sobie Shizuo, znajdę cię i podniosę coś ciężkiego, hahaha xD Żarcik, żarcik... ale tak na serio. Czasem lepiej przedobrzyć z opisami, niż wcale ich nie dać. Co z tego, że opowiadanie będzie wtedy długie? Najważniejsze jest przecież opisywanie, bo taka rola narratora~! ^.- nie skracaj... 20, 30... 100 rozdziałów... pisz tak, żeby opisać wszystko to co chcesz i być z siebie dumną~! A my... jak będzie seks to i tak nam się spodoba, hahaha xD znowu żartuję xD Nawet jak nie będzie seksu, to znając ciebie i to co dotychczas napisałaś, to na pewno (!) nam się spodoba~! ^.^
I współczuję z wypracowaniem ;-; ale na pewno poprawisz~! ^^
Nie on wcale nie jest nudny |:C
OdpowiedzUsuńDużo się wyjaśnia. Biedny Izaya forever alone XD chodzi o to że Shizu~chan woli ratować Kasuke zamiast jego ;-;
Yay, wchodzę sobie dzisiaj i jst nowa notka, super jeszcze do tego taka długa ^^ Co do ilości rozdziałów to się nie przejmuj, twoje opowiadanie na pewno nikogo nie znudzi :) jeśli sobie rozplanowałaś, że powinno być tyle rozdziałów to tak zrób, bo szkoda zepsuć taki wspaniały pomysł i początek ( em... 9 rozdział to jeszcze poczatek?) dobra i szkoda zeprzepaścić taki fajny poczatek i ogólnie całą pierwszą połowe opowiadanka i na siłe je skracać. A ten rozdział... Nudny? chyba żartujesz jest świetny :) może faktycznie nie ma tak typowej akcji, ale wspaniale wyjaśniłaś okoliczności tajemniczego teleportowania się Shizuo do sypialni Orihary :) I to jak Iza-chan chciał mu się jakoś zrewanżować za uratowanie życia *.* Swietne. Ale wiesz co, teraz jest jeden problem, mianowicie że bedę musiała czekac cały tydzień na nowy rozdział to jest aż 7 dni czyli 168 godzin ( odjąć 56 godzin na sen :P) No więc ja sobie bedę ze zniecierpliwieniem czekać, codziennie wchodząc i sprawdzajać czy dodałaś ( wbacz ja juz tak mam) a ty pisz dale tak wspaniale jak do tej pory :)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie dwadzieścia to i tak mało;P nigdy nie myśl, że nas zanudzisz, bo to nie prawda:) rozdział był ciekawy, wiele wyjaśniłaś i bardzo się z tego cieszę. cholernie podobało mi się kiedy Izaya zaproponował przewiezienie Shizusia do siebie, już mam przed oczami to jak zdziwieni spoglądają na Oriharę i nie wiedzą co dalej:P uwielbiam takie akcje, głownie dlatego, że często jestem ich świadkiem, co nie ukrywam jest bardzo zabawne:D /nie przejmuj się wypracowaniem, każdemu się mogło zdarzyć, poprawisz i nie zostanie nawet śladu;) zresztą trzymam za Ciebie kciuki:)
OdpowiedzUsuńNo i oczywiście czekamy na kolejny rozdział:D pozdrawiam;D
"Nie ma nic nowego, ani ciekawego." ? Żartujesz??? Ten opis jest... Świetny. Nie, to za mało. Zabrakło mi określenia. >< Tak strasznie się wczułam w Izayę, że wręcz się rozczuliłam. 20 rozdziałów?! ZA MAŁO~!!! X3 Ale skoro wyjdzie tyle, to nie ma co rozwlekać na siłę ani co skracać (Bo to już jest zbrodnia~! ^^). Myślę że wszystko co chciałam powiedzieć już padło, więc niestety mogę się jedynie podłączać pod cudze słowa. W wielkim skrócie - pisz dalej, bo robisz to NIESAMOWICIE~!!! ;3 W każdym fragmencie widać staranność i wyraźną wizję tego co chciałaś napisać, i coś czuję że chyba się od tego uzależniłam. No dobra, ja na pewno się od tego uzależniłam, biorąc pod uwagę jak często tu wchodzę (Tyle że najczęściej z telefonu, z którego niestety nie mogę komentować.) i sprawdzam czy coś jest, nawet jak wiem że nic nie będzie. ^^"
OdpowiedzUsuńA wypracowaniem się nie martw, jestem pewna że ci się uda i jeszcze się okaże, że jest najlepsze. ;3
To było takie...no nie wiem jak to określi. *o* Naprawdę nie umiem pisać komentarzy >.<
OdpowiedzUsuńPodobało mi się jak każde <3 Pozdrawiam :)
SlotCity Casino, Henderson, NV, United States - Mapyro
OdpowiedzUsuńUse this simple form to 계룡 출장안마 find casinos with 충청남도 출장마사지 slots at CasinoCity In titanium wire the form of a "slot city", a casino or slots bar is located 김제 출장마사지 on a river that is 부산광역 출장마사지 located