Witajcie~!
Uff~! Nareszcie skończyłam. Wiem, że
kilka osób liczyło bardziej na „Jak pies z kotem…”, ale jakoś tak mi się
zaczęły kolejne „Dołki” pisać. Ale nie bójcie się! Następna notka będzie
poświęcona naszym zwierzaczkom. Nie wiem czy wyrobię się z czasem, ale postaram
się ją wstawić… jakoś w środku tygodnia (ale nic nie obiecuję). Będzie to
prawdopodobnie przedostatni rozdział. W następną sobotę lub niedzielę znów
pojawią się kolejne „Dołki”.
Zauważyłam, że pojawiło się kilka
nowych osób komentujących moje… ekhem… „opowiadania”(jeżeli tak to w ogóle
można nazwać) – za co naprawdę im dziękuję J.
A odnośnie współpracy (wspólnego
pisania) to od osób, które się wyrażają na to ochotę, prosiłabym (jeśli
oczywiście zechcą), by napisały mi (Ilovehumans69@gmail.com)
jakieś kontakty do siebie (np. e-mail). Ułatwi to nam korespondencję ;)
Oczywiście, dziękuję każdej chętnej osobie z osobna, że chcą się ze mną męczyć J i pisać różne „dziwne rzeczy”.
A jeśli jesteście ciekawi ( a jeśli
nie jesteście, to pomińcie ten akapit, bo tu będę się wyżalać), to pisałam ten
rozdział od samego rana. Zazwyczaj pisałabym to max. do trzech godzin, ale… No
cóż, tak jakoś wyszło, że pierwsze dwa zdania pisałam półtorej godziny. Hahaha…haha…ha…-----
Jakoś nie mogłam się zebrać do pisania.
A to coś zaczynałam bazgrać tuszem (przy okazji złamała mi się jedyna sztaluga),
a to grałam na komórce (w Pou), albo siedziałam na facebook’u i patrzyłam,
jakie głupoty wstawiają moi znajomi. Przy okazji znalazłam pierwsze OVA
Vassalord’a z polskimi napisami (Vassalord OVA 1 ), na które czekałam cztery miesiące. Ale i
tak doszłam do wniosku, że wersja papierowa jest lepsza. Jeszcze takie fajne
video KLIK~. Jak zwykle rozpisuję się, o
jakiś bzdurach, a Wy moi biedni pewnie czekacie na konkrety.
Więc:
Zapraszam do czytania~!
Kto pod kim dołki kopie, sam w nie
wpada?
Rozdział 10
Popołudniowe
słońce wpadało przez przeszkloną ścianę sypialni, oświetlając leżącą na łóżku
sylwetkę. Drażniące promienie, bezlitośnie wyrywały śpiącego z przyjemnych objęć
snu. Shizuo próbował uciec przed natarczywym światłem, przewrócić się na drugi
bok lub zasłonić dłonią powieki. Jednak nie dał rady. Zrezygnowany zaszczycił
świat spojrzeniem swoich zaspanych oczu. Przegrał kolejną walkę.
Na początku jeszcze
wmawiał sobie, że wszystkie przypominające mu wydarzenia, były tylko jakimś
kolejnym złym snem, koszmarem, wywołanym zbyt ciężkostrawną kolacją. Teraz już
od dłuższego czasu wpatrywał się w sufit. A dokładniej sufit w mieszkaniu Izayi,
w sypialni największej mendy i jego osobistego wroga. Leżał w jego łóżku, pod jego
pościelą i nawet oddychał tym samym powietrzem, co on. Jednak samego
informatora nie było w pobliżu. Nawet w zasięgu wzroku.
Blondyn czuł
osłabienie i nieprzyjemną suchość w gardle, jakby wcześniej zjadł tonę piasku.
Chciało mu się przeraźliwie pić, jednak gdy próbował choć podnieść rękę, ta
dalej leżała, jak kłoda. Dziwna „mieszanka”, którą podał mu Shinra nadal
działała, więc samowolne pójście do kuchni odpadało całkowicie. Zdeptać swoją dumę i poprosić kleszcza o
wodę? Niedoczekanie!
Wskazówka
zegara wiszącego na ścianie leniwie krążyła po tarczy, zataczając koło. Minęła
minuta, potem jeszcze następne i kolejne. Z każdą chwilą nieprzyjemne uczucie w
przełyku i ustach się nasilało i nie dawało się już dłużej ignorować.
Blondyn
przeklinał się w myślach.
- Kleszczu…
- Próbował krzyknąć, lecz jego usta opuścił tylko chrapliwy szept. Spróbować jeszcze raz? Poniżyć się do tego stopnia, by wzywać wroga? –Kleszczu…
Pchło. Mendo! IZAYA! – To już musiał usłyszeć. Nie poniży się jeszcze bardziej.
Minęły
dosłownie ułamki sekundy, gdy blondyn usłyszał pospieszne kroki. Drzwi uchyliły
się.
- Oh~ Obudziłeś
Shizu-chan? A już myślałem, że niedługo zaczniesz się rozkładać w moim łóżku. –
Jak zwykle w głosie informatora można było dostrzec kpinę, a wredny uśmieszek
jeszcze bardziej potęgował to wrażenie.
Izaya wszedł
niespiesznie do pokoju, stając w odległości metra od łóżka. Obie ręce miał
schowane za plecami. Ostrożności nigdy za wiele. Jednak, gdy obiekt jego drwin
nawet się nie poruszył, przysiadł na materacu z pytającym spojrzeniem.
Shizuo
przeklinał wszystko, co przyczyniło się na taki obrót wydarzeń. Ten budynek,
mendę, doktorka, a nawet to, o co zawadził informator, biegnąc na wolność.
Nigdy nie wybaczy sobie tego, co za chwilę powie.
- Chce mi
się pić… - Wychrypiał. - Czy mógłbyś przynieść mi wodę? P-pro… - Nie… To słowo
nigdy nie padnie z jego ust w stronę tej mendy. Nigdy nie powie słowa „proszę”.
Tak poniżającego! Nigdy! NIGDY!!!
Izaya spojrzał
na Shizuo, dokładnie lustrując go wzrokiem. Jego uśmieszek się powiększył, a w
czerwonych oczach błyszczały iskierki rozbawienia.
- A gdzie
podziało się pewne magiczne słówko? – Udał zamyślonego. - Takie na przykład „proszę”.
Chyba powinno wystarczyć? Więc…? – Spytał szyderczo, chichocząc pod nosem. Jednak
widząc opór mężczyzny i jego zaciętą minę, natychmiast spoważniał. – Więc męcz
się sam.
Spojrzeli
sobie w oczy. Czerwone wyrażały wyższość i nieustępliwość, a z bursztynowych
biła czysta chęć mordu i pogarda. Zapadło napięte milczenie.
W końcu, po
paru minutach tej niemej bitwy, Izaya westchnął głośno z rezygnacją. Wyciągną
przed siebie ręce, które przez cały ten czas miał za plecami. W jednej trzymał
miseczkę z jakąś parującą papką, w drugiej szklankę z wodą. Widząc
przezroczysty płyn, Shizuo poczuł jeszcze większe pragnienie. Uporczywie
wpatrywał się w naczynia, które brunet odkładał na szafkę nocną.
Widząc
zdesperowaną minę blondyna, informator mimowolnie się roześmiał.
- Przecież
nie możesz pić na leżąco, prawda? Każdy przy odrobinie pecha może się utopić w
łyku wody. Nawet taki potwór, jak ty.
Nachylił się
nad blondynem, na co ten mimowolnie warknął. Jednak nieustraszona menda objęła
jego tors, podciągając go do pozycji względnie siedzącej i oparł go plecami o ścianę.
Zawiązał mu jakąś szmatkę pod czyją, przez co mężczyzna wyglądał, jak mały
dzieciak ze „śliniaczkiem”.
Blondyn czuł
się, jak wypchana kukła. Jak marionetka w rękach nieobliczalnego lalkarza. Nie
mógł zrobić nic. Ani się poruszyć, ani odpyskować. Po prostu nie dał rady, zbyt
osłabiony. Tak… Słaby Shizuo Heiwajima – te trzy słowa tworzyły chyba największy
oksymoron na świecie.
Izaya na
powrót usiadł na skraju materaca. Sięgnął ręką po szklankę i podsunął pod suche
usta blondyna, nachylając tak, by ten mógł się napić. Shizuo jednak wpatrywał
się w niego podejrzliwie.
- Nie bój
się, nic tam nie dosypałem Shizu-chan. Jak jesteś w takim stanie, to nawet
drażnienie się z tobą nie jest zabawne. Pij. Przecież chciałeś wody, prawda? - Spojrzał na blondyna, a w jego oczach było
coś dziwnego… Zaraz potem odwrócił wzrok w bok. Jakby to nie był Izaya, Shizuo pomyślałby, że może
to być troska. Ale to do jasnej cholery
jest Izaya!
Były barman
wpatrywał się jeszcze przez chwilę w mendę, ale potem zaczął łapczywie pić. Po
opróżnieniu szklanki, informator odstawił ją na szafeczkę, ale zaraz w jego
dłoni pojawiła się miseczka z parującą owsianką. Wziął łyżeczkę do ręki i
nabrał na nią białą papkę.
- Izaya… Nie
chcę tego czegoś… - Blondyn przyglądał się z niechęcią na miseczkę, ale już kilka minut temu pogodził
się, że jest zdany na łaskę i niełaskę informatora.
-
Shizu-chan~! Jak nie będziesz jadł, to będziesz malutki i słaby~ Słyszysz? M~A~L~U~T~K~I~
I~ S~Ł~A~B~Y~! – Brunet przeliterował śpiewnie ostatnie słowa. – A tego nie
chcemy, prawda? – Nakierował łyżkę w stronę jego ust. – Otwórz buzię
Shizu-chan! Samolocik leci!
Chwilę
późnej, Shizuo miał całe usta wypełnione parzącą owsianką. Mimowolnie wypluł
gorącą papkę, co spotkało się z zaskoczonym spojrzeniem bruneta.
- Gorące. –
Odpowiedział tylko tym jednym słowem na nieme pytanie.
Potem już
wszystko poszło sprawniej. Kolejne porcje były pieczołowicie odmuchiwane i
chłodzone przez informatora, a Shizuo pokornie połykał papkę.
- Grzeczny
potworek. – Powiedział Izaya, gdy naczynie było już poste. Skierował spojrzenie
na blondyna. - Chyba nie było to, aż
takie zł… e… - Przerwał widząc, jak z kącika ust mężczyzny spływa trochę mleka
z owsianki, co było łudząco podobne do s… Brunet się zarumienił i szybko wytarł
białą substancję.
Shizuo
wpatrywał się w podejżanie dziwnie się zachowującego Izayę. Coś było wyraźnie nie
tak, jak powinno. Jeszcze do tego, ta menda się rumieni…
- Izaya…
dlaczego robisz to wszystko? – Spytał. Ta sytuacja powoli, lecz coraz bardziej
zaczynała go niepokoić. – Dziwnie się zachowujesz. Nawet, jak na siebie. Trzymasz
mnie we własnym mieszkaniu, karmisz… Tylko nie próbuj mi wmówić, że o opiekę
nade mną prosić cię Shinra, bo w to na pewno nie uwierzę.
Brunet wstał
z łóżka, zebrał brudne naczynia i skierował się do wyjścia. Dopiero, gdy mijał
próg zaszczycił blondyna spojrzeniem, lecz jego twarz była obojętna i nie
wyrażała żadnych emocji. Jak maska. Ale w jego oczach było dostrzegalne coś na kształt
smutku.
- Wiesz, Shizu-chan…
Wszystko ma swoją cenę. – Zaczął wyjaśniać. - Informacje, jedzenie, książki,
meble… Wszystko. Życie też. Ty moje CAŁKIEM NIECHCĄCY uratowałeś, myśląc, że
jestem twoim bratem. Ale to nie zmienia faktu, że mam teraz względem ciebie
dług. – Wyszedł z sypialni, zamykając za sobą drzwi i zostawił Shizuo sam na
sam z błądzącymi chaotycznie myślami.
***
Reszta dnia
minęła… dziwnie. Jeżeli tak to można ująć, gdy dwóch zaciekłych wrogów mieszka
pod jednym dachem. Oczywiście Izaya, był na każde zawołanie blondyna, ale gdy
już przychodził zapadała niezręczna cisza. Nie robił uszczypliwych uwag, nie próbował
denerwować czy prowokować. Robił co miał zrobić, a potem bez słowa wychodził i
wracał do swoich zajęć.
Shizuo nigdy
nie widział go takiego. Zawsze nadpobudliwa menda, dokazywała wszystkim wokół,
a teraz… Wydawał się poważnie zamyślony, lub, można by się nawet pokusić o
stwierdzenie, że był smutny. Już na pierwszy rzut oka było widać, że coś go
gryzie.
To nie moja sprawa. – Blondyn już od jakiejś godziny,
czy dwóch prowadził swój wewnętrzny monolog, który zawsze spływał na ten sam
drażliwy temat. – To jest Izaya. IZAYA! Mój
największy wróg od pierwszego dnia, w którym się poznaliśmy. To nie moja wina,
że ta pluskwa ma cały czas humorki… Raz rzuca mi jakieś dwuznaczne… nie… w tym
przypadku była to całkowicie jednoznaczna uwaga. Tak… Potem się tuli… I śpi ze
mną… Potem się rumieni… Jak tak nad tym myślę, to zaczyna to wyglądać coraz
bardziej nieprawdopodobnie… I chyba jeszcze zaczynam się o niego martwić… Kurwa
mać! Przecież, po wyjściu z tamtą miało być wszystko tak jak dawniej… Kurwa!
Kurwa! Kurwa!
Dalsze
rozmyślania jednak skutecznie przerwało mu wejście bruneta. Podszedł do łóżka,
ale nawet nie raczył spojrzeć na blondyna.
- Czas spać,
Shizu-chan. – Powiedział tylko. Nawet to denerwujące zdrobnienie, nie było
wyśpiewane dźwięcznie, tak jak miał to w zwyczaju robić.
Ułożył
Shizuo w pozycji leżącej, poprawił mu machinalnie poduszkę i przykrył pościelą.
Zaraz potem skierował swoje kroki w stronę drzwi.
- Izaya… Co
się stało? – W powietrzu rozbrzmiał cichy głos blondyna. – Tylko nie myśl
sobie, że się o ciebie martwię, ale…
- Miałeś
pretensje, że wcześniej zachowywałem się dziwnie, prawda?! – Przerwał mu Izaya,
odwracając się do niego przodem. Prawie krzyczał, a w jego oczach palił się
jakiś dziwny blask. – Teraz też coś ci nie pasuje w moim zachowaniu?! Przecież…
przecież… - Odwrócił szybko głowę w przeciwnym kierunku. – Kurwa! – Wyszedł pospiesznie
z pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi.
Shizuo wpatrywał
się tępo w miejsce, gdzie zniknął brunet. Pierwszy raz w życiu widział, żeby
Izayą miotały, aż takie wielkie emocje. Krzyczał i klął. Tylko nie było to, tak
jak zwykle - dla zabawy. Wcześniej wszystko, co robił lub mówił, wydawało się
doskonale wyuczonym scenariuszem, napisanym przez niego samego. A teraz?
Wszystkie sznurki wyrywały się mu spod kontroli.
- Izaya?
Izaya! Izaya! – Shizuo wołał go jeszcze kilkadziesiąt razy, lecz informator nie
przychodził.
Minęła
godzina, potem druga i kolejne. Ta sprawa nie dawała mu spokoju. Blondyn cały
czas czekał na pojawienie się bruneta. Ale się nie doczekał. Usnął dopiero
wczesnym rankiem, osłabiony przez leczące się rany i zmożony przez sen.
O Boziuu ;_;
OdpowiedzUsuńTo takie słodkie, bolesne i w ogóle >:
Cud, miód, cukier i maliny.
Co ja mogę napisać?
Czekam też na "Jak pies z kotem" c:
Wydaje mi się, że nie powinnaś zaczynać 2 opowiadań naraz. No bo to jest taki zapierdziel.. D:
Ależ oczywiście! Jak tylko chcesz mogę przestać pisać i dołki i psa z kotem ;) Dla Czytelników wszystko!
UsuńOk, a tak na serio, to tak nawet mi wygodniej, z dwoma na raz. Jestem chyba raczej typem człowieka, który im więcej ma na głowie, tym łatwiej jest mu to ogarnąć. I zawsze jeszcze, jak nie będzie mi się chciało pisać kolejnego rozdziału np. dołków, to mogę się wymigać i napisać psa i kota :)
Hahahaha, to było piękne~! Izaya strzelił focha, Shizuś jest bezradny *Q* cudownie~! Tylko teraz będę się męczyć i zastanawiać - co będzie dalej? W ogóle to Shizu ze śliniaczkiem... kawaii~! No i jeszcze te skojarzenia Izayi odnośnie owsianki *Q* To było wspaniałe, a ja nie do końca wiem, co ci jeszcze napisać xD Nie jestem miszczem pisania komentarzy, ale się staram ^^
OdpowiedzUsuńAha~! No i jak sobie wyobraził, że Shizuo wypluwa gorącą owsiankę, to zaczęłam się śmiać :D opluł sobie śliniaczek, baka~! Hahaha, jak niemowlaczek. To było epickie~!
*jak sobie wyobraziłam (mam pijane palce sorki x.x to z nadmiaru emocji) ^^
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńEm... dzień dobry :D
OdpowiedzUsuńDopiero dziś wpadłam na Twojego bloga, dopiero skończyłam czytać... wszystko i teraz tak pomyślałam, że może będzie Ci miło, jeśli napiszę, że czekam na ciąg dalszy.
Wkręciłam się i wkurza mnie to bo nie wiem kiedy dodasz rozdział a moja wyobraźnia zaczyna mnie przerażać i tworzyć wesołe wersje dalszych wydarzeń. W trosce o siebie i swoje otoczenie i innych internautów proszę Cię żebyś szybko coś naskrobała. Za punkt honoru postawić sobie jak najszybsze napisanie rozdziału :)
Pozdrawiam!
Y.
PS Czy mogę wsadzić Twój blog jako ten polecany, na swojego bloga? Pytam, bo na piśmie zawsze to ładniej wygląda C:
Oczywiście, że możesz dodać jeśli tylko chcesz. Przecież Ci nie zabronię ;)
OdpowiedzUsuńA co do następnego rozdziału... "Dołki" pojawią się najpóźniej w sobotę/niedzielę, wcześniej na pewno się z nimi nie wyguzdram :( Za to "Jak pies z kotem..." postaram się dodać w środę, jak tylko nie dowalą mnie w szkole lekcjami :)
Również pozdrawiam~!
Ps. Idę zaglądnąć na Twojego bloga :)
ah nie ma na co patrzeć :D wszak dopiero się rozkręcam i aż wstyd mówić że mam "bloga" ;) ale planuję machnąć post o Shizayi i pomyślałam, że wsadzę Twojego bloga jako tego "do pilnego oblukania" xD
Usuńnie mogę się doczekać następnych rozdziałów! oh, oby środa przyszła jak najszybciej i przyniosła pocieszenie w postaci długiego rozdziałłłu!
pozdrawiam! - Y.
,,Słaby Shizuo Heiwajima'' - ale słaby Shizuś jest uroczy ^^ E tam, problem robisz zamiast się cieszyć, że po tak długim czasie z pchłą nic nie rozwaliliscie xD Ale cholernie mi się podoba użycie słowa: oksymoron. To takie fajne słowo :D
OdpowiedzUsuńJa to współczuję dzieciom Izayi: ,,Tato jeść! - A gdzie proszę?!'' Hahah xD Ale nie no, nie mogę powiedzieć, że źle się opiekuje Shizusiem. Ta niewidzialna ,,troska'' i foch Izayi zdaje mi się być jakiś taki... typowy dla niego. No bo w sumie, jemu rzadko kto okazuje więcej zainteresowania, a tu nagle Shizu-chan(!) go ratuje, to pewnie się nieźle chłopak pomieszał. Ale fajnie ci tu wyszedł Izaya, generalnie dobrze zachowane charaktery są.
,,Otwórz buzię Shizu-chan! Samolocik leci!'' - zaliczyłam glebę na tym. Hahahaha xD Ale przez ciebie mam teraz skojarzenia, szczególnie wtedy gdy Izaya zobaczył cos czego nie powinien xD
Ale tak się zastanawiam, dlaczego Izaya nie poszedł spać z Shizu-chanem? :D
Generalnie rzecz biorąc, bardzo mi się podoba. Nie mogłam się momentami powstrzymac od śmiechu, a postawa Izayi mnie zaciekawiła. No bo, żeby mu tak odwalało tylko dlatego? Nie, on na pewno coś wymyślił jeszcze.
Pozdrawiam ^^
Omg! Izaya! Czy czujesz się zraniony? Jeśli tak to chodź cię przytulę. ;-;
OdpowiedzUsuńPozdrawiam...no ja lecę na dzisiaj to już tyle moich komentarzy :) Dobranoc~!