poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Poniedziałek (one-shot izuo, +18)


Witajcie~!

Już myślałam, że tego nie napiszę. Pisałam, że mam fajny pomysł, który naprawdę był ciekawy, ale w rzeczywistości wyszło mi coś zupełnie innego. Mam nadzieję, że nie jest to jakieś specjalnie złe i przeżyjecie coś takiego. Przepraszam jeśli pojawią się jakieś błędy, ale o tej porze już prawie nie widzę co piszę. Powinnam w końcu iść do okulisty…

Cóż… Dzisiaj znalazłam dość ciekawego bloga, więc gorąco zapraszam do odwiedzenia go i komentowania. Oczywiście jest to Shizaya:


Dobra kończę swój jak zawsze przynudny wstęp.

Zapraszam do czytania~!

 

 

Poniedziałek

 

 

Dobrze... Rozumiem, że świat, a raczej ludzie mogą się mnie bać. Mojej siły podczas napadów nieokiełznanego szału. Najczęściej na sam mój widok uciekają, ale... Dlaczego?! Pytam się, kurwa, dlaczego muszą mścić się w taki sposób?!

Tak... Dziś jest najgorszy dzień tygodnia, jaki w ogóle mógłby istnieć. Na sam dźwięk jego nazwy uczniowie trzęsą portkami przed pójściem do szkoły, a dorośli przeżywają ponowne załamanie nerwowe przed tygodniem ciężkiej harówy. Tak... To poniedziałek. Pierwsze nieszczęście.

No, cóż... Ale ten jest inny, niż cała reszta. Jest, jak na razie, potrojonym atakiem na moją osobę! Co tu będę dużo mówić: jebany poniedziałek, śmingus-dyngus i prima aprilis w jednym. Zwariuję!!!


***



Skończyliśmy z Tomem dużo wcześniej niż zazwyczaj. Dłużnicy byli dziś zadziwiająco spokojni. Aż za spokojni. Żaden z nich nie próbował mnie drażnić, jakoś specjalnie. Chyba moje spojrzenie mówiło samo za siebie, jakie jest moje dzisiejsze samopoczucie. Cóż... Lepiej dla mnie. Nie lubię przemocy. Teraz siedziałem na ławce w parku i wpatrywałem się w pływające po stawiku kaczki. Ich powolne przemierzanie tafli wody było naprawdę uspokajające.

Choć powinno to być w miarę ciepłe wiosenne południe wszyscy przemierzali ulice w szalikach i zimowych kurtkach. Nawet pogoda w pierwszego kwietnia może robić sobie z nas jaja. Tak, właśnie pada śnieg. Chyba gorzej już być nie może... Tuż przy uchu słyszałem świst przecinającego powietrze noża. Nie! Cofam to co powiedziałem wcześniej - jednak może być dużo gorzej...

- IZAAAYA!!! Wyłaź zapaprańcu!

- Oj, Shizu-chan. – Powiedziała menda wychylając się zza pobliskiego drzewka. Jak zawsze na jego twarzy widniał ten uśmieszek samozadowolenia i wyższości nad wszystkimi innymi istotami. – Myślałem że jesteś trochę bardziej spostrzegawczy i zauważysz mnie wcześniej. Zawiodłem się na tobie. – Jego mina w jednej chwili przybrała wyraz ciężko obrażonej księżniczki. Zaraz potem wzruszył ramionami i uśmiechnął się paskudnie na powrót. - Ale zresztą, jak zwykle nie robisz tego czego od ciebie oczekuję, więc…

- Mówiłem ci, byś nie pojawiał się w Ikebukuro. – Wywarczałem przez zaciśnięte zęby. Cały mój spokój i opanowanie znikały, gdy tylko na horyzoncie pojawiała się ta pluskwa. Poczułem, jak na czole zaczyna mi pulsować niebezpiecznie żyłka.

- Nie złość się tak. Jak to mówią – złość piękności szkodzi. Chyba nie chcesz być jeszcze paskudniejszy? Co Shizu-chan~? Moim zdaniem jesteś już wyjątkowo brzydki…

W powietrzu przeleciała ławka, na której jeszcze chwilę wcześniej siedziałem. Szkoda, że się zepsuła, nawet była ładna. Kleszcz zaczął uciekać. A cóż ja innego mogłem zrobić? Puściłem się za nim w pogoń. Powietrze zaczęły przecinać kolejne automaty, znaki drogowe, barierki... W skrócie: wszystko, co nawinęło mi się pod rękę. On, jak zwykle umykał przed pociskami, co chwila uskakując, w jakąś małą uliczkę pomiędzy budynkami. Chce mnie zgubić! Nie daruję mu tego!

Kolejny zaułek, kolejny i kolejny. Nie wiem ile tak biegliśmy, ale na pewno już dość długo. W końcu zapędziłem go w ślepą uliczkę. Stał naprzeciw jej wylotu, przyciskając się do muru. Chociaż otaczające nas wysoko zabudowania zapewniały widoczność godną nocy, mogłem dostrzec jego szczupłą sylwetkę. Jest w pułapce. Nawet nie ma swojego noża, którym wcześniej do mnie rzucił. Podchodząc w jego stronę cisnąłem za siebie znak, który trzymałem w ręku. Teraz już mi nie był potrzebny, a biorąc pod uwagę, jak było tu ciasno, tylko by zawadzał.

- No i co teraz zrobisz pluskwo? – Podszedłem do niego na wyciągnięcie ręki, śmiejąc się z jego głupoty. Zacisnąłem pięści, aż strzeliły mi kostki. – Jesteś zdany teraz na moją łaskę. Co wybierasz? Długą śmierć przez uduszenie, czy długą śmierć przez wbicie w chodnik…

- Niech się zastanowię… - Podtrzymał się teatralnie za podbródek i udał wielkie zastanowienie. – Chyba żadna z opcji nie prezentuje się dość kolorowo. – Na jego twarz wrócił ten pieprzony uśmieszek. – A ty Shizu-chan?

- Co ja? – Spytałem się zdziwiony.

- Mam tylko jedną opcję – kulka w łeb. – Powiedział przyciskając mi pistolet do skroni. Zamurowało mnie. Kiedy on go do cholery wyciągnął?! Nie ruszyłem się. Nie byłem, aż taki głupi. Chociaż już niejeden raz zostałem postrzelony, to strzału w głowę na pewno bym nie przeżył.

- Izaya-ty-skurwysynu. – Wysyczałem przez zaciśnięte zęby.

- Jeden nieoczekiwany ruch Shizu-chan, a skończysz to swoje marne życie. – Z jego mordy nadal nie schodził ten perfidny uśmiech. Ale wydawało mi się, że jeszcze bardziej się poszerzył? – Mam dla ciebie propozycję. Albo strzelę teraz, albo wykonasz jedno moje zadanie, a potem zastanowię się czy zwrócić ci wolność. Więc?

- Czego ode mnie chcesz? – Warknąłem. Życie mi jeszcze miłe i może uda mi się wyrwać mu pistolet.

- Uklęknij. – Powiedział ze spokojem. Zrobiłem co kazał, choć krew się we mnie gotowała, gdy moje kolana dotknęły śniegu. – Grzeczny potworek. A teraz obciągnij mi.

- C-co?! Pojebało cię do reszty?! – Mam nadzieję, że żartował. Wszyscy znali jego popieprzony charakter, a w końcu jest dzisiaj prima aprilis.

- No pospiesz się. – Powiedział oburzony i zauważyłem kontem oka, jak lekko dociska spust. – Nie mam całego dnia.

Moje serce zabiło mocniej. Co ja mówię? Kołatało, panicznie obijając się o żebra. Nie zrobię tego… Nie zrobię… Jednak już było za późno. Moje ręce dotknęły materiału jego spodni, delikatnie pocierając jego krocze.

- Tylko bez żadnych gwałtownych ruchów, bo będziesz zlizywać swój mózg z chodnika.

Popatrzyłem na niego spode łba. Uśmiechnął się do mnie perliście. Już wiem co zrobię – odgryzę mu go.

Odpiąłem guzik, a potem rozsunąłem powolno zamek, by odwlec wszystko w czasie. Obserwowałem go, wyczekując momentu, w którym choć trochę straci czujność i opuści gardę. Jednak nie zanosiło się, by nastąpiło to prędko.

Opuściłem trochę jego spodnie i moim oczą ukazały się czarne, nieprzyzwoicie obcisłe już z przodu bokserki. Chwyciłem je zębami, ściągając w dół. Męskość Izayi stała na baczność i oczekiwała na mój ruch. Odetchnąłem głęboko widząc naglące spojrzenie jej właściciela. Nie wiedziałem za bardzo od czego zacząć, lecz w końcu polizałem go po całej długości dumy, a on jęknął z przyjemności.

Czułem do siebie obrzydzenie. Do siebie i tego co było właśnie w moich ustach. Jak wyjdę z tego żywy to zabiję. Zabiję dupka!

Z każdą chwilą moich pieszczot, zaczynał jęczeć coraz głośniej, a jego ciało drżało z przyjemności. Gdy ścisnąłem go za pośladek, krzyknął z zaskoczenia. Ale nie miał najwidoczniej nic przeciwko. Czasami przygryzłem go, ale tylko trochę, by opamiętał się, że w ręce dalej trzyma pistolet.

Przypomniało mi się,  że miałem go wykastrować. W tym samym momencie wplótł swoje szczupłe palce w moje włosy, przytrzymując moją głowę do swojego krocza. Nie zdążyłem się uwolnić i chwilę potem poczułem lepką ciecz wpływającą do moich ust. Puścił mnie, gdy zacząłem się krztusić, lecz dalej przykładał mi pistolet do skroni, dysząc ciężko z przeżytego wcześniej orgazmu.

- Grzeczna bestyjka. – Pogłaskał mnie po włosach, a ja mimowolnie warknąłem. – Teraz podciągnij mi z powrotem bieliznę i spodnie.

Zrobiłem, jak kazał. Cały czas obserwował mnie z tym swoim pierdolonym wyrazem twarzy. Gdy tylko zapiąłem guzik, zaczął tyłem kierować się do wylotu uliczki, nadal nie spuszczając ze mnie wzroku. Gdy stał już trzy metry ode mnie, wymierzył celniej lufą broni w moją twarz.

- Byłeś beznadziejny Shizu-chan. – Mówiąc to nacisnął spust. Zacisnąłem automatycznie oczy, lecz zamiast bólu poczułem… wodę?!

Otworzyłem oczy i przetarłem dłonią twarz. Rzeczywiście woda! Spojrzałem na Izayę z mordem w oczach.

- Prima aprilis Shizu-chan~! – Krzyknął i zaczął uciekać.

- IZAAAYAAA!!! ZABIJĘ CIĘ!!!

 

***THE END***

11 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. HAHAHAHAHA no dobre to było xD tak nic sie nie działo, ganiali sie, wycignął pistolet... A ja ciagle nie ogarnialam czemu +18... A nim scena sie pojawiła ogarnelam xD świetny pomysł.
      Generalnie był lekko przewidywalny, ale i tak mi sie podobało xD i śmieszne było (no dla Shizusia nie bardzo ._.)
      Ja tam mam wrażenie ze Izaya Prima aprilis obchodzi codziennie >D
      Pozdrawiam + u mnie nowy rozdział Shizayi, zapraszam C:

      Usuń
  2. Hahahhahahahhahahhahahahhahahahhahahahhhahhahahahha TO BYŁO ZAJEBISTE!!! Na początku myślałam, że to prawdziwy pistolet, ale potem skojarzyłam sobie, że jest Prima Aprilis. Mimo wszystko zaskoczyłaś mnie z tą wodą, bo zapomniałam o lanym poniedziałku xD myślałam, że to będzie konfetti x.x Nie... to było boskie xD hehe
    Jak Izaya powiedział "obciągnij mi" to o mały włos nie dostałam zawału O.O serio... w tatmtej chwili jakoś tak szybciej zabiło mi serce ♥♡♥♡
    Pięknie!! *^* Nie mogę się doczekać następnych notek i wiesz co? Chyba przeczytam to jeszcze raz x.x hahaha~! ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja pierdziele xD siedzę sobie grzecznie i cichutko w domciu gdzie wszyscy już śpią i nagle fala śmiechu xD kurna Izaya ty chamie ;D
    Już się wystraszyłam, że Shizu będzie miał dodatkowy otwór a tu taka niespodzianka :D ale się cieszę, że tu teraz wybiłam ;3
    Idę czytać jeszcze raz ;D
    Pozdrawiam~

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahahaha nie no idealnie pasuje do klimatu "białych świąt" XD
    Normalnie wiedziałam że dodasz oba motywy (chociaż myślałam że obleje go wiadrem wody z jakiegoś dachu czy coś)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten one-shot był dla mnie przewidywalny.
    Tylko zczaiłam się, że Izzy ma pistolet;
    "To atrapa, nie ma naboi"? - To pewnie dlatego, że ja dobrze znam Izaye .3.
    Co nie zmienia faktu, że całość wyszła bardzo dobrze, a pod koniec nie mogłam powstrzymać się od śmiechu |D

    OdpowiedzUsuń
  6. HAHAHHAHAHAHA.
    Mimo, że spodziewałam się, że to nie będzie prawdziwy pistolet, (podejrzewałam, że jakaś zabawka albo coś) to i tak niesamowicie mnie ten one-shot rozbawił.
    ,,Szkoda, że się zepsuła, nawet była ładna.'' - uczcijmy minutą ciszy poległą ławkę...
    Mimo, że wolę Shizayę, cieszy mnie fakt, że tym razem to Shizu-chan był na dole. W większości FF, gdy dochodzi do takiej sytuacji, to i tak koniec końców Izaya jest uke. Miła odmiana ^^
    Te teksty: ,,Grzeczna bestyjka'' ,,Grzeczny potworek'' mnie rozwaliły xD Nie ma to, jak dobre podejście do ludzi, którzy hmm... ,,robią ci dobrze'' :D
    Podobały mi się komentarze Shizusia do zachowania Izayi.
    I jak już ktoś wspominał: ,,klimat białych świąt''. Śnieg sypie, ale nie, czemu by się pobawić w jakiś zaułku? :D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Haha, śmieję się jak wariatka XDD Izaya taki perwers, no nie spodziewałam się XD Klawiaturka zaśliniona i się rżę jak głupia cały czas XDD Ta akcja z pistoletem, hehe, aż chcę się życ XD

    OdpowiedzUsuń
  8. "Już wiem co zrobię – odgryzę mu go."
    Hahahah super

    OdpowiedzUsuń
  9. O Boże~! o.o Cudne :) Tak czytam czytam... sobie myślę "Izaya ty perwersie :3" i nagle... "O boże...on chce zabić Shizusia! o.o" *czyta dalej* "Serio Izaya? -.- Serio? Woda?-.- I ty chcesz, żeby on cię pokochał jak ty go tak perfidnie wykorzystujesz? -.-" *po czym uwiadomiłem sobie jakie to jest zabawne i jebłam* :)
    Jak z mojego opisu można się domyślić, opowiadanie strasznie mi się podobało :3
    Pozdrawiam~!
    Ps. Mam nadzieję, że czytasz te komentarze, bo nie chcę ich pisać na darmo. :)
    Pps. no ja genialna, dopiero przed tym oneshotem się zorientowałam, że te posty są z 2013 ;-; i taka załamka, bo twoje opowiadania mi się strasznie podobają. ;-; Wóćć!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Haha xDDD leżę i nie wstaję! boskie opowiadanie ❤

    OdpowiedzUsuń