Witajcie~!
Już myślałam, że tego nie napiszę. Pisałam, że mam fajny pomysł, który naprawdę
był ciekawy, ale w rzeczywistości wyszło mi coś zupełnie innego. Mam nadzieję,
że nie jest to jakieś specjalnie złe i przeżyjecie coś takiego. Przepraszam
jeśli pojawią się jakieś błędy, ale o tej porze już prawie nie widzę co piszę.
Powinnam w końcu iść do okulisty…
Cóż… Dzisiaj znalazłam dość ciekawego bloga, więc gorąco zapraszam do
odwiedzenia go i komentowania. Oczywiście jest to Shizaya:
Dobra kończę swój jak zawsze przynudny wstęp.
Zapraszam do czytania~!
Poniedziałek
Dobrze... Rozumiem, że świat, a raczej ludzie mogą się mnie bać. Mojej
siły podczas napadów nieokiełznanego szału. Najczęściej na sam mój widok
uciekają, ale... Dlaczego?! Pytam się, kurwa, dlaczego muszą mścić się w taki
sposób?!
Tak... Dziś jest najgorszy dzień tygodnia, jaki w ogóle mógłby istnieć.
Na sam dźwięk jego nazwy uczniowie trzęsą portkami przed pójściem do szkoły, a
dorośli przeżywają ponowne załamanie nerwowe przed tygodniem ciężkiej harówy.
Tak... To poniedziałek. Pierwsze nieszczęście.
No, cóż... Ale ten jest inny, niż cała reszta. Jest, jak na razie,
potrojonym atakiem na moją osobę! Co tu będę dużo mówić: jebany poniedziałek,
śmingus-dyngus i prima aprilis w jednym. Zwariuję!!!
***
Skończyliśmy z Tomem dużo wcześniej niż zazwyczaj. Dłużnicy byli dziś zadziwiająco spokojni. Aż za spokojni. Żaden z nich nie próbował mnie drażnić, jakoś specjalnie. Chyba moje spojrzenie mówiło samo za siebie, jakie jest moje dzisiejsze samopoczucie. Cóż... Lepiej dla mnie. Nie lubię przemocy. Teraz siedziałem na ławce w parku i wpatrywałem się w pływające po stawiku kaczki. Ich powolne przemierzanie tafli wody było naprawdę uspokajające.
Choć powinno to być w miarę ciepłe wiosenne południe wszyscy
przemierzali ulice w szalikach i zimowych kurtkach. Nawet pogoda w pierwszego
kwietnia może robić sobie z nas jaja. Tak, właśnie pada śnieg. Chyba gorzej już
być nie może... Tuż przy uchu słyszałem świst przecinającego powietrze noża. Nie!
Cofam to co powiedziałem wcześniej - jednak może być dużo gorzej...
- IZAAAYA!!! Wyłaź zapaprańcu!
- Oj, Shizu-chan. – Powiedziała menda wychylając się zza pobliskiego
drzewka. Jak zawsze na jego twarzy widniał ten uśmieszek samozadowolenia i
wyższości nad wszystkimi innymi istotami. – Myślałem że jesteś trochę bardziej
spostrzegawczy i zauważysz mnie wcześniej. Zawiodłem się na tobie. – Jego mina
w jednej chwili przybrała wyraz ciężko obrażonej księżniczki. Zaraz potem
wzruszył ramionami i uśmiechnął się paskudnie na powrót. - Ale zresztą, jak
zwykle nie robisz tego czego od ciebie oczekuję, więc…
- Mówiłem ci, byś nie pojawiał się w Ikebukuro. – Wywarczałem przez
zaciśnięte zęby. Cały mój spokój i opanowanie znikały, gdy tylko na horyzoncie pojawiała
się ta pluskwa. Poczułem, jak na czole zaczyna mi pulsować niebezpiecznie
żyłka.
- Nie złość się tak. Jak to mówią – złość piękności szkodzi. Chyba nie
chcesz być jeszcze paskudniejszy? Co Shizu-chan~? Moim zdaniem jesteś już
wyjątkowo brzydki…
W powietrzu przeleciała ławka, na której jeszcze chwilę wcześniej
siedziałem. Szkoda, że się zepsuła, nawet była ładna. Kleszcz zaczął uciekać. A
cóż ja innego mogłem zrobić? Puściłem się za nim w pogoń. Powietrze zaczęły
przecinać kolejne automaty, znaki drogowe, barierki... W skrócie: wszystko, co
nawinęło mi się pod rękę. On, jak zwykle umykał przed pociskami, co chwila
uskakując, w jakąś małą uliczkę pomiędzy budynkami. Chce mnie zgubić! Nie
daruję mu tego!
Kolejny zaułek, kolejny i kolejny. Nie wiem ile tak biegliśmy, ale na
pewno już dość długo. W końcu zapędziłem go w ślepą uliczkę. Stał naprzeciw jej
wylotu, przyciskając się do muru. Chociaż otaczające nas wysoko zabudowania
zapewniały widoczność godną nocy, mogłem dostrzec jego szczupłą sylwetkę. Jest
w pułapce. Nawet nie ma swojego noża, którym wcześniej do mnie rzucił. Podchodząc
w jego stronę cisnąłem za siebie znak, który trzymałem w ręku. Teraz już mi nie
był potrzebny, a biorąc pod uwagę, jak było tu ciasno, tylko by zawadzał.
- No i co teraz zrobisz pluskwo? – Podszedłem do niego na wyciągnięcie
ręki, śmiejąc się z jego głupoty. Zacisnąłem pięści, aż strzeliły mi kostki. – Jesteś
zdany teraz na moją łaskę. Co wybierasz? Długą śmierć przez uduszenie, czy
długą śmierć przez wbicie w chodnik…
- Niech się zastanowię… - Podtrzymał się teatralnie za podbródek i udał
wielkie zastanowienie. – Chyba żadna z opcji nie prezentuje się dość kolorowo. –
Na jego twarz wrócił ten pieprzony uśmieszek. – A ty Shizu-chan?
- Co ja? – Spytałem się zdziwiony.
- Mam tylko jedną opcję – kulka w łeb. – Powiedział przyciskając mi
pistolet do skroni. Zamurowało mnie. Kiedy on go do cholery wyciągnął?! Nie
ruszyłem się. Nie byłem, aż taki głupi. Chociaż już niejeden raz zostałem
postrzelony, to strzału w głowę na pewno bym nie przeżył.
- Izaya-ty-skurwysynu. – Wysyczałem przez zaciśnięte zęby.
- Jeden nieoczekiwany ruch Shizu-chan, a skończysz to swoje marne życie.
– Z jego mordy nadal nie schodził ten perfidny uśmiech. Ale wydawało mi się, że
jeszcze bardziej się poszerzył? – Mam dla ciebie propozycję. Albo strzelę
teraz, albo wykonasz jedno moje zadanie, a potem zastanowię się czy zwrócić ci
wolność. Więc?
- Czego ode mnie chcesz? – Warknąłem. Życie mi jeszcze miłe i może uda
mi się wyrwać mu pistolet.
- Uklęknij. – Powiedział ze spokojem. Zrobiłem co kazał, choć krew się
we mnie gotowała, gdy moje kolana dotknęły śniegu. – Grzeczny potworek. A teraz
obciągnij mi.
- C-co?! Pojebało cię do reszty?! – Mam nadzieję, że żartował. Wszyscy
znali jego popieprzony charakter, a w końcu jest dzisiaj prima aprilis.
- No pospiesz się. – Powiedział oburzony i zauważyłem kontem oka, jak
lekko dociska spust. – Nie mam całego dnia.
Moje serce zabiło mocniej. Co ja mówię? Kołatało, panicznie obijając się
o żebra. Nie zrobię tego… Nie zrobię… Jednak już było za późno. Moje ręce
dotknęły materiału jego spodni, delikatnie pocierając jego krocze.
- Tylko bez żadnych gwałtownych ruchów, bo będziesz zlizywać swój mózg z
chodnika.
Popatrzyłem na niego spode łba. Uśmiechnął się do mnie perliście. Już
wiem co zrobię – odgryzę mu go.
Odpiąłem guzik, a potem rozsunąłem powolno zamek, by odwlec wszystko w
czasie. Obserwowałem go, wyczekując momentu, w którym choć trochę straci
czujność i opuści gardę. Jednak nie zanosiło się, by nastąpiło to prędko.
Opuściłem trochę jego spodnie i moim oczą ukazały się czarne, nieprzyzwoicie
obcisłe już z przodu bokserki. Chwyciłem je zębami, ściągając w dół. Męskość
Izayi stała na baczność i oczekiwała na mój ruch. Odetchnąłem głęboko widząc
naglące spojrzenie jej właściciela. Nie wiedziałem za bardzo od czego zacząć,
lecz w końcu polizałem go po całej długości dumy, a on jęknął z przyjemności.
Czułem do siebie obrzydzenie. Do siebie i tego co było właśnie w moich
ustach. Jak wyjdę z tego żywy to zabiję. Zabiję dupka!
Z każdą chwilą moich pieszczot, zaczynał jęczeć coraz głośniej, a jego
ciało drżało z przyjemności. Gdy ścisnąłem go za pośladek, krzyknął z
zaskoczenia. Ale nie miał najwidoczniej nic przeciwko. Czasami przygryzłem go,
ale tylko trochę, by opamiętał się, że w ręce dalej trzyma pistolet.
Przypomniało mi się, że miałem go
wykastrować. W tym samym momencie wplótł swoje szczupłe palce w moje włosy,
przytrzymując moją głowę do swojego krocza. Nie zdążyłem się uwolnić i chwilę
potem poczułem lepką ciecz wpływającą do moich ust. Puścił mnie, gdy zacząłem
się krztusić, lecz dalej przykładał mi pistolet do skroni, dysząc ciężko
z przeżytego wcześniej orgazmu.
- Grzeczna bestyjka. – Pogłaskał mnie po włosach, a ja mimowolnie warknąłem.
– Teraz podciągnij mi z powrotem bieliznę i spodnie.
Zrobiłem, jak kazał. Cały czas obserwował mnie z tym swoim pierdolonym
wyrazem twarzy. Gdy tylko zapiąłem guzik, zaczął tyłem kierować się do wylotu uliczki,
nadal nie spuszczając ze mnie wzroku. Gdy stał już trzy metry ode mnie,
wymierzył celniej lufą broni w moją twarz.
- Byłeś beznadziejny Shizu-chan. – Mówiąc to nacisnął spust. Zacisnąłem automatycznie
oczy, lecz zamiast bólu poczułem… wodę?!
Otworzyłem oczy i przetarłem dłonią twarz. Rzeczywiście woda! Spojrzałem
na Izayę z mordem w oczach.
- Prima aprilis Shizu-chan~! – Krzyknął i zaczął uciekać.
- IZAAAYAAA!!! ZABIJĘ CIĘ!!!
***THE
END***
Rezerwuje *-*
OdpowiedzUsuńHAHAHAHAHA no dobre to było xD tak nic sie nie działo, ganiali sie, wycignął pistolet... A ja ciagle nie ogarnialam czemu +18... A nim scena sie pojawiła ogarnelam xD świetny pomysł.
UsuńGeneralnie był lekko przewidywalny, ale i tak mi sie podobało xD i śmieszne było (no dla Shizusia nie bardzo ._.)
Ja tam mam wrażenie ze Izaya Prima aprilis obchodzi codziennie >D
Pozdrawiam + u mnie nowy rozdział Shizayi, zapraszam C:
Hahahhahahahhahahhahahahhahahahhahahahhhahhahahahha TO BYŁO ZAJEBISTE!!! Na początku myślałam, że to prawdziwy pistolet, ale potem skojarzyłam sobie, że jest Prima Aprilis. Mimo wszystko zaskoczyłaś mnie z tą wodą, bo zapomniałam o lanym poniedziałku xD myślałam, że to będzie konfetti x.x Nie... to było boskie xD hehe
OdpowiedzUsuńJak Izaya powiedział "obciągnij mi" to o mały włos nie dostałam zawału O.O serio... w tatmtej chwili jakoś tak szybciej zabiło mi serce ♥♡♥♡
Pięknie!! *^* Nie mogę się doczekać następnych notek i wiesz co? Chyba przeczytam to jeszcze raz x.x hahaha~! ^^
Ja pierdziele xD siedzę sobie grzecznie i cichutko w domciu gdzie wszyscy już śpią i nagle fala śmiechu xD kurna Izaya ty chamie ;D
OdpowiedzUsuńJuż się wystraszyłam, że Shizu będzie miał dodatkowy otwór a tu taka niespodzianka :D ale się cieszę, że tu teraz wybiłam ;3
Idę czytać jeszcze raz ;D
Pozdrawiam~
Hahahaha nie no idealnie pasuje do klimatu "białych świąt" XD
OdpowiedzUsuńNormalnie wiedziałam że dodasz oba motywy (chociaż myślałam że obleje go wiadrem wody z jakiegoś dachu czy coś)
Ten one-shot był dla mnie przewidywalny.
OdpowiedzUsuńTylko zczaiłam się, że Izzy ma pistolet;
"To atrapa, nie ma naboi"? - To pewnie dlatego, że ja dobrze znam Izaye .3.
Co nie zmienia faktu, że całość wyszła bardzo dobrze, a pod koniec nie mogłam powstrzymać się od śmiechu |D
HAHAHHAHAHAHA.
OdpowiedzUsuńMimo, że spodziewałam się, że to nie będzie prawdziwy pistolet, (podejrzewałam, że jakaś zabawka albo coś) to i tak niesamowicie mnie ten one-shot rozbawił.
,,Szkoda, że się zepsuła, nawet była ładna.'' - uczcijmy minutą ciszy poległą ławkę...
Mimo, że wolę Shizayę, cieszy mnie fakt, że tym razem to Shizu-chan był na dole. W większości FF, gdy dochodzi do takiej sytuacji, to i tak koniec końców Izaya jest uke. Miła odmiana ^^
Te teksty: ,,Grzeczna bestyjka'' ,,Grzeczny potworek'' mnie rozwaliły xD Nie ma to, jak dobre podejście do ludzi, którzy hmm... ,,robią ci dobrze'' :D
Podobały mi się komentarze Shizusia do zachowania Izayi.
I jak już ktoś wspominał: ,,klimat białych świąt''. Śnieg sypie, ale nie, czemu by się pobawić w jakiś zaułku? :D
Pozdrawiam
Haha, śmieję się jak wariatka XDD Izaya taki perwers, no nie spodziewałam się XD Klawiaturka zaśliniona i się rżę jak głupia cały czas XDD Ta akcja z pistoletem, hehe, aż chcę się życ XD
OdpowiedzUsuń"Już wiem co zrobię – odgryzę mu go."
OdpowiedzUsuńHahahah super
O Boże~! o.o Cudne :) Tak czytam czytam... sobie myślę "Izaya ty perwersie :3" i nagle... "O boże...on chce zabić Shizusia! o.o" *czyta dalej* "Serio Izaya? -.- Serio? Woda?-.- I ty chcesz, żeby on cię pokochał jak ty go tak perfidnie wykorzystujesz? -.-" *po czym uwiadomiłem sobie jakie to jest zabawne i jebłam* :)
OdpowiedzUsuńJak z mojego opisu można się domyślić, opowiadanie strasznie mi się podobało :3
Pozdrawiam~!
Ps. Mam nadzieję, że czytasz te komentarze, bo nie chcę ich pisać na darmo. :)
Pps. no ja genialna, dopiero przed tym oneshotem się zorientowałam, że te posty są z 2013 ;-; i taka załamka, bo twoje opowiadania mi się strasznie podobają. ;-; Wóćć!!
Haha xDDD leżę i nie wstaję! boskie opowiadanie ❤
OdpowiedzUsuń