piątek, 29 marca 2013

Kto pod kim dołki kopie, sam w nie wpada? rozdział 8


Witajcie~!

Nowy rozdzialik jest dzisiaj! Nie wiem czy się Wam spodoba, ale z racji tego, że poprzedni był taki krótki, ten jest dużo dłuższy.

Ach! Za każdym razem tak się cieszę, jak czytam Wasze komentarze! Ale mam do Was prośbę. Jak widzicie jakieś błędy lub niedociągnięcia w fabule – proszę piszcie! Co prawda próbuję, by jako-tako miało to ręce i nogi, ale nie zawsze mi to wychodzi, a nie zawsze widzę jak gdzieś popełniam jakieś błędy. Więc jak mi o nich powiecie, to spróbuję je poprawić i nie popełniać ich więcej. Taka nauczka na przyszłość.

Jeszcze, od razu informuję, iż nie mam pojęcia kiedy pojawi się następny rozdział „…Jak pies z kotem”, ale mam nadzieję że niedługo. Mam jeszcze taki jeden fajny pomysł na tematykę „Prima aprilis”. To będzie one-shot (kolejny już). Ale wszystko okaże się w poniedziałek. Mam nadzieję że Was nie zanudzam? Ależ oczywiście, że przynudzam. No cóż… takie życie.

A teraz zapraszam do czytania~!

 

 

Kto pod kim dołki kopie, sam w nie wpada?

Rozdział 8

 

 

Ciszę, jaka panowała wokół przerywały co chwilę przytłumione odgłosy dobiegające zza zamkniętych drzwi. Rozmowy ratowników, gdy się wymijali i szum urządzeń, pomagających odsunąć większe kawałki gruzu. Natomiast w małym pomieszczeniu nie było słychać nic, oprócz monotonnych oddechów dwójki uwięzionych. Oczekiwanie na upragnione uwolnienie gasiło skutecznie inne uczucia, które towarzyszyły im od kilkunastu godzin.

- ... Tu ekipa ratunkowa! – Nikły, ledwo słyszalny odgłos wolności, dotarł do uszu Shizuo i Izayi. - Wszystko z wami w porządku? Jesteście ranni? Odezwijcie się!

- Nic nam nie jest! - Krzyk bestii był tak potężny, że informator mimowolnie zatkał dłońmi uszy, gdy ostry dzwięk odbijał się od ścian malutkiego pokoju. - Ale pospieszcie się, bo chcemy już stąd wyjść!

- Shizu-chan nie musisz aż tak do nich krzyczeć. Na pewno cię usłyszeli. - Powiedział z wyczuwalną pretensją w głosie informator, siadając ponownie w kącie.

- Cicho siedź mendo. Chcesz stąd wyjść czy nie? Bo ja chcę być ja najdalej od ciebie. - Blondyn zmarszczył brwi, zwyczajowo szukając w kieszeni paczki papierosów.

- Ależ oczywiście, że chcę stąd wyjść. Ale po co te nerwy? - Jak zwykle w jego wypowiedzi dało się wyczuć wyższość. Oczy lśniące czerwienią i ironiczny uśmieszek, zawsze obecne na jego twarzy teraz przybrały na sile.

Shizuo zignorował pytanie, próbując usłyszeć co właśnie mówi ratownik.

-... Za chwilę dotrzemy do drzwi, więc przygotujcie się!

***

 

Ta "chwila" wydawała się dla nich wiecznością. Jednak odgłosy z czasem stawały się coraz wyraźniejsze i bliższe. W końcu drzwi otworzyły się ze zgrzytem, a Izaya i Shizuo mimowolnie zasłonili oczy dłońmi przed oślepiająco jasnym światłem latarki.

- No! Nareszcie...

- Nie ma czasu na rozmowy! - Rzucił ostro ratownik. - Uciekamy zanim wszystko się zawali. - Obrócił się, po czym zaczął przeciskać się z powrotem ku wyjściu.

Izaya stał i osłupiale wpatrywał się w jedyną możliwą drogę ku wolności. Jego czerwone oczka z chwili na chwilę robiły się coraz większe i większe, widząc jak „ratujący" ich mężczyzna przeciska się przez coś co można byłoby nazwać "korytarzykiem", ale gdyby było z osiem razy szersze! Przecież jest za wąsko! Ledwo co może przecisnąć się tamten facet i do tego idąc bokiem! Zdecydowanie jest za wąsko, za nisko, za ciasno, za mało powietrza, za mało światła, za... wszystkiego mało! Oczywiście oprócz gruz! Izaye po raz kolejny ogarniało przerażenie, którego nie był w stanie opisać. Umysł zaczęły przecinać chaotycznie pędzące myśli, oddech przyspieszył, a ciałem wstrząsnęły dreszcze, na samo wyobrażenie, że będzie musiał tamtędy przejść. Lecz wszystko to zniknęło przez jeden cichy szept i delikatny dotyk.

- Izaya… Nie bój się. Będę przy tobie, a wtedy nic ci się nie stanie… - powiedział Shizuo delikatnie chwytając go za trzęsącą się dłoń. - Ja będę szedł zaraz za tobą. Czym szybciej stąd wyjdziemy tym lepiej. - W jego głosie dało wyczuć się... troskę?

Znów to samo. Informator tak bardzo przypominał mu Kasuke... tak jak wtedy. Blondyn nie mógł pozbyć się tego dziwnego wrażenia, że powinien się teraz zaopiekować mendą. Ale przecież to jest... najbardziej nienormalne uczucie, jakie przytrafiło mu się przez wiele lat! Raz ma ochotę go ukatrupić, a zaraz potem troszczy się o niego. To jest niedorzeczne! No, ale cóż... jeśli chcą stąd wyjść to musi jakoś zmobilizować do tego tą mendę...

- Hej! - Dobiegł ich głos ze szczeliny, gdzie już prawie znikało światło latarki. - Nie ma czasu na rozmowy! Chcecie tam zostać na zawsze?! Ruszcie w końcu tyłki, do cholery jasnej!

Shizuo spojrzał wymownie na Izayę, dając tym samym do zrozumienia, że muszą iść. Brunet spojrzał na ich złączone dłonie, po czym uśmiechnął się blado.

- Trzymam cię za słowo Shizu-chan. - Szepnął i splatając mocniej ich palce ruszył w kierunku wolności.

***

 

Przeciskali się przez ciasny tunel, co chwila rozcinając sobie przypadkowo ubrania i skórę o wystające z gruzów metalowe pręty i odłamki szkła. Izaya w dalszym ciągu trzymał mocno dłoń Shizuo, jakby miało to dać upust strachowi gromadzącemu się w jego ciele.

- Uważajcie! - Ratownik szedł może ze trzy metry przed nimi i odwracał się co chwilę, by poświecić im latarką lub opieprzyć, że nie uważają odpowiednio. - Patrzcie uważniej pod nogi, bo dwa metry przed nami zacznie wystawać pełno tego pieprzonego żelastwa. Nie potknijcie się o to do cholery, bo wszystko jasny szlag trafi! Najlepiej spróbujcie w ogóle niczego nie dotykać. - Jego ton był w dalszym ciągu ostry i nieprzyjemny, jakby cały czas coś mu przeszkadzało. Co chwila rzucał w ich kierunku zdenerwowane spojrzenie. Chyba nadal nie wiedział z kim miał do czynienia.

Droga wydawała się ciągnąć w nieskończoność, a przez to, że Shizuo starał się o nic nie zawadzić, zostali jeszcze bardziej z tyłu. Co jakiś czas drogę oświetlało im nikłe światło latarki ratownika idącego dużo szybciej od nich i krzyczącego ciągle, by się pospieszyli. Cóż... Z racji tego, że blondyn był ponadprzeciętnie dobrze zbudowany, to właśnie w tym momencie to wspaniałe ciało działało na jego niekorzyść. Co chwila klął cicho, gdy materiał ubrania , które dostał od Kasuki, zostawał rozrywany na ostrych kawałkach metalu i szkła, a z nowych rozcięć na ciele sączyła się ciepła krew.

Izaya z gracją przeciskał się przez wystające kawałki betonu, starając się jak najmniej zniszczyć swoją ukochaną kurtkę. Przechodził zwinnie nad metalowymi prętami starając się nie dotknąć ani jednego. Patrzył się z uwagą pod nogi, ale dopiero po chwili zaczął zauważać, że przeszkody stają się coraz bardziej widoczne. Spojrzał w kierunku, w którym szli i głośno wciągną powietrze, widząc źródło światła. Mocniej zacisnął palce na dłoni Shizuo, by zaraz puścić ją całkowicie.

- Wyjście. - Szepnął cicho i puścił się pędem przed siebie, zostawiając z tyłu zszokowanego blondyna.

- Stój mendo! Uważaj! - Zawołał Shizuo, lecz Izaya już go nie słuchał.

Już tak niedużo brakowało do upragnionej wolności i przestrzeni! Jeszcze te kilka metrów! Kilka kroków! Już stąd widział swoją sekretarkę, kobietę odzianą w cień, lekarza w białym kitlu z uśmiechem na twarzy i resztę jego ukochanych ludzi. Już tak niedużo brakuje... Więc czemu musiał zaczepić właśnie teraz o wystający kawałek metalu? I czemu wszystko wokół zaczęło skrzypieć i się sypać? Pył przysłonił światło, skutecznie uniemożliwiając widzenie. Usłyszał głośny szczęk zginanego metalu, gruchot upadającego betonu i siarczyste przeklinanie, a potem poczuł mocne ramiona oplatające jego ciało.

Wszystko otoczyła nieprzenikniona ciemność.

***

 

- Obudziłeś się już! – Pierwszym, co zobaczył Shizuo otwierając oczy, była roześmiana twarz Shinry. – Już myślałem, że będziesz tak spał, spał i spał, a ja nie usłyszę twojej wersji wydarzeń. Tak bardzo się martwiłem! Celty zresztą też! Nie wiedziałem jak ją pocieszyć, cały czas tylko wypytywała się ratowników, jak to się wszystko skończy… - Gdy lekarz znów dostał słowotoku, blondyn zaczął rozglądać się wokół.

Czuł że był w samych bokserkach, a prawie całą resztę ciała miał obwiniętą bandażami i opatrunkami. Leżał w idealnie czarnej, miękkiej pościeli w ogromnym łóżku. Miłe uczucie, po tak długim czasie spędzonym na twardym betonie. Duży, przestrzenny pokój ze ścianami w kolorze ciepłej szarości. Czarne meble, mnóstwo półek w całości zastawionych książkami, łóżko na którym leżał, mała szafeczka nocna, stojąca po prawej stronie. Zamyślił się chwilę. Nie przypominał sobie, by ostatnio robił remont lub gdzieś się przeprowadzał…

- Shinra… Gdzie ja jestem? – Przerwał przydługi wywód lekarza na temat zmartwienia wszystkich znajomych sytuacją jaka się wydarzyła. I tak był pewien, że nikt się nim aż tak bardzo nie przemował, jak przedstawia to jego przyjaciel.

- Nie wiesz? To sypialnia Izayi. – Odparł doktorek, prowizorycznie oddalając się o kilka kroków.

- Co kurwa?! – Shizuo nie ukrywał swojego zaskoczenia i złości zaistniałą sytuacją. Spróbował się podnieść, ale… nie miał siły?! – Co się do jasnej cholery dzieje?! Dlaczego nie mogę wstać?! – Jego furia była z każdą sekundą coraz bardziej dostrzegalna, a widok potęgowała jeszcze pulsująca na skroni nerwowo żyłka.

- Nie denerwuj się tak Shizuo! – Krzyknął Shinra, próbując uspokoić agresję blondyna. – Wszystko jest w porządku! Nie przemęczaj się, bo i tak nic nie wskórasz.

- Dlaczego?!

- Dałem ci taki środek, który ma właściwości paraliżujące. Nie możesz ruszać niczym od szyi w dół. Przykro mi, ale nie było innej możliwości. Znając twój temperament, nigdy nie namówiłbym cię, żebyś leżał spokojnie w domu. Pewnie latałbyś po ulicach z tymi wszystkimi złamaniami… - Widząc zdziwioną minę Shizuo, doktorek przerwał na chwilę, zamyślił się, po czym zapytał. – Nie wiesz dlaczego jesteś tak połamany? – Widząc, że poszkodowany kręci głową na znak niewiedzy, postanowił go oświecić, uśmiechając się przy tym szeroko na wspomnienia sprzed kilku godzin. – To było najbardziej heroiczny czyn jaki w życiu widziałem! Wszystko się wali i sypie, a ty osłaniasz Izayę własnym ciałem przed lecącym gruzem…

- Co?! – Shizuo nie mógł uwierzyć, co  właśnie do niego mówiono…. Patrzył się w szoku na doktorka, próbując zrozumieć treść słów. Ja osłoniłem Izayę własnym ciałem?!

Zapanowała nieprzyjemna cisza, a w powietrzu unosiła się aura zdenerwowania i niepewności.

- Shinra skończyłeś już? – Po pokoju rozszedł się tak znienawidzony przez byłego barmana głos. – Jestem już taki zmęczo~ny. – Ziewnął przeciągle Izaya, wchodząc do pomieszczenia w czarnym, jak jego mokre włosy szlafroku. Jego wzrok zatrzymał się na łóżku. – O~! Shizu-chan się już obudził?

- Jak widzisz pchło. – Odwarknął blondyn, gromiąc wzrokiem raz jednego, a potem drugiego osobnika. Gdyby wzrok mógł zabijać… Miałby teraz na sumieniu już dwa morderstwa.

- To ja już może pójdę… - Szepnął Shinra, po czym jak najprędzej zabierając swoje rzeczy, ulotnił się z mieszkania, by tylko nie słyszeć dalszej części ich kłótni. – Izaya tylko nic mu nie zrób. - Rzucił na odchodnym i już go nie było.

- Shinra wracaj tu i zabierz mnie do mojego domu! – Krzyknął za nim Shizuo. Próbując znów nieudolnie się podnieść. Ale teraz, nie był nawet w stanie kiwnąć palcem.

- Oj~! Shizu-chan, chyba jeszcze nie jesteś do końca świadom sytuacji w jakiej się znajdujesz. – Jak zwykle na twarzy informatora gościł wredny uśmieszek. Zaczął przechadzać się po sypialni żywo gestykulując dłońmi przy wymienianiu kolejnych czynności, jakie są potrzebne do przeżycia. - W swoim domu będziesz całkiem sam. Kto ci w zmieni bandaże? Kto zaparzy herbatki? Kto nakarmi ciepłym obiadkiem? Kto pomoże ci dojść do toalety?

- Sam sobie dam radę! Zadzwoń po Dotachina, niech po mnie przyjedzie. – Shizuo był już poważnie zaniepokojony. Do czego zmierzała ta menda…

Izaya podszedł powolnym krokiem do łóżka i odrzucił pościel, odsłaniając całkowicie, spowite w bandaże ciało blondyna. W jego oczach zabłysły niepokojące iskierki.

- Shizu-chan… popatrz na siebie. Ty nawet nie potrafisz wstać w takim stanie. Będę musiał się tobą opiekować przez jakiś czas~! – Mówiąc to usiadł na łóżku, by potem położyć się na materacu.

-Chuj ci w dupę Izaya! – Shizuo już nie wiedział co ma powiedzieć. Tak bardzo chciał wrócić do swojego mieszkanka…

- Przyjemności zostawmy na potem. – Odpowiedział Izaya, potężnie ziewając, po czym wtulił się w umięśniony tors Shizuo, nakrywając ich z powrotem pościelą. Po chwili słychać było już jego spokojny i monotonny oddech, gdy spał.

Shizuo, do którego dopiero teraz dotarła treść odpowiedzi mendy, leżał z oczyma szeroko otwartymi w niedowierzaniu. CO KURWA?!

 

***************************************************************************

 

Tak oto kończę kolejny „fascynujący” rozdział perypetii naszych ulubieńców.

10 komentarzy:

  1. Ty.. Ty ;~;
    JAK MOŻESZ SIĘ TAK ZNĘCAĆ NAD SHIZUSIEM |D?!
    Ojejku.. Rozdział.. Normalnie, boski.
    Zaśliniłam klawiaturę x.x
    No i... Awww! Shizuo, ty bohaterze ♥
    Cieszę się, że dzisiaj wstawiłaś :3 ~
    I pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Siemson.
    Yeyu wreszcie wolność. Rety jak oni sie tam przeciskali
    Za wąsko, za ciasno, za nisko... To było tak swietne zdanie *_* idealne wręcz serio. I jak go Shizuś za rękę złapał :Q______
    Środek paralizujacy xD jebłam. Brawo Shinra, jesteś geniuszem. Nie czaje tylko czemu Shizuo został przetransportowany do domu Izayi o-O a w sumie pewnie było tak szybciej Izaye i Shizu opatrzyć ^^'
    Przyjemności na potem xDDDDD
    Ow Izaya wrócił do 'formy' sądząc po jego zachowaniu.
    Co kurwa? Co? Co? Trzeba było nie okazywać tyle uczuć mendzie Shizu-chan, a nie sie teraz dziwisz xD nie no dobrze ze sie o Izasia troszczysz C: jesteś takim dobrym Shizusiem *glaszcze po glowce* no kto ma dobre serduszko, no kto :3
    Już sie nie moge doczekać następnego, kiedy to pan Bestia Ikebukuro odzyska siły hehehhe
    Pozdrawiam C:

    OdpowiedzUsuń
  3. Matko... to było zajebiste~! Takiego obrotu wydarzeń się nie spodziewałam O.O nieźle mnie zaskoczyłaś xD hehe "Przyjemności zostawny na potem" powaliłaś mnie tym, tam jak każdego x.x jejku... ja chcę wiedzieć co będzie dalej~!
    Ach, i jezzcze zauważyłam, że z każdym rozdziałem piszesz co raz lepiej i co raz lepiej idzie ci opisywanie emocji, otoczenia i całego tego syfu ^.-
    Powodzenia w dalszym tworzeniu~!

    OdpowiedzUsuń
  4. Owww biedny Shizuś D:
    Taki słodki rozdział i ta piękna scena kiedy chroni Izaye własnym ciałem... Boskie! C:

    OdpowiedzUsuń
  5. O mamo~! *q*
    Dostałam atak slinotoku xD
    'Przyjemności zostawmy na późnej' xD chryste rozjechałaś mnie
    I jak Shizu chwycił go za rękę <3
    Nie mogę się doczekać kolejnej części ^o^
    Pozdrawiam ~

    OdpowiedzUsuń
  6. Próbuję nie wybuchnąć śmiechem przy rodzinie, ale się nie da XDD
    Shizuo złapał go za rączkę *_______*
    Ochronił go *OOOO*
    OMG *_____________________*
    To było naprawdę niesamowite ! ♥ Czekam na więcej twoich tworów ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  7. ,,Przyjemności zostawmy sobie na potem'' - będę się, jak każdy, podniecać tym tekstem. Po prostu padłam, gdy go zobaczyłam.
    Hahah, Izaya, wie co dobre xD
    Opis strachu Izayi był tak doskonale oddany, te jego myśli: ,,(...) za mało wszystkiego''. Ta jego klaustrofobia idealnie ci wychodzi.
    A Shizu-chan się nim zainteresował! Waa, spodziewałam się, że coś zrobi na widok przestraszonego Izayi, ale nie sądziłam, że będzie w stanie przez całą drogę trzymać go za rękę! I nic mu nie zrobił! Choć w tym ,,korytarzyku'' to w sumie pewnie nie było, jak... xD
    Ale nie spodziewałam się, że obroni go własnym ciałem. Oleje, odepchnie, przyciągnie do siebie, ale żeby zasłonić samym sobą... o_O Bohater ^^
    Swoją drogą, czy to nie było trochę... niebezpieczne ze strony Shinry zostawić ,,sparaliżowanego'' Shizuo na pastwę Izayi?
    Choć w sumie, biorąc pod uwagę słowa Izayi, raczej wiele mu nie zrobi... xd
    Cóż, z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, zastanawiając się, jak wyjdzie im życie w jednym mieszkaniu.
    A ranny, nie mogący się ruszyć Shizuś - bardzo dobry pomysł.
    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  8. Co? CO? Wszystkiego się po tobie spodziewałe, ale cytowania Patki wcale ;P Cytowanie was to moja działka. Ale fabuła w miarę się trzyma. Mój jedyny problem to to, że załatwo zaczęli się przejmować swoim losem. Na moim etapie w anime to raczej chcieliby siebie tylko pozabijać xD Ale twoje opowiadanie i możesz zrobić im cokowiek zechcesz XD

    OdpowiedzUsuń
  9. Shizu - chan mój bohaterze ~ ! Choć cię tu wyściskam XDD Więc tak, przeczytałam twojego bloga, okazało się że już wcześniej czytałam i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :DDD Boże święty, biedny Izaya ;-; Wiem co czuł bo też mam klaustrofobię. Co jest dziwne bo mam mały pokój... ale okno prawie na całą ścianę więc nie jest tak źle XDDD Czekam, czekam, SHINRA DŻINIUS ~ <3 Brawo, jestem z ciebie dumna XD

    OdpowiedzUsuń
  10. Cóż za heroiczny czyn~! o.o Izaya ty perwersie :3 Tylko jedno ci w głowie.
    "Gdyby wzrok mógł zabijać...Miałby teraz na sumieniu, już dwa morderstwa" - ja miałabym 245 z czego 20 to nauczyciele 3:)
    Pozdrawiam~!

    OdpowiedzUsuń