Witajcie~!
Nowy rozdzialik jest dzisiaj! Nie
wiem czy się Wam spodoba, ale z racji tego, że poprzedni był taki krótki, ten
jest dużo dłuższy.
Ach! Za każdym razem tak się cieszę,
jak czytam Wasze komentarze! Ale mam do Was prośbę. Jak widzicie jakieś błędy
lub niedociągnięcia w fabule – proszę piszcie! Co prawda próbuję, by jako-tako
miało to ręce i nogi, ale nie zawsze mi to wychodzi, a nie zawsze widzę jak
gdzieś popełniam jakieś błędy. Więc jak mi o nich powiecie, to spróbuję je
poprawić i nie popełniać ich więcej. Taka nauczka na przyszłość.
Jeszcze, od razu informuję, iż nie
mam pojęcia kiedy pojawi się następny rozdział „…Jak pies z kotem”, ale mam
nadzieję że niedługo. Mam jeszcze taki jeden fajny pomysł na tematykę „Prima
aprilis”. To będzie one-shot (kolejny już). Ale wszystko okaże się w
poniedziałek. Mam nadzieję że Was nie zanudzam? Ależ oczywiście, że przynudzam.
No cóż… takie życie.
A teraz zapraszam do czytania~!
Kto pod kim dołki kopie, sam w nie
wpada?
Rozdział 8
Ciszę, jaka panowała wokół przerywały co chwilę przytłumione odgłosy
dobiegające zza zamkniętych drzwi. Rozmowy ratowników, gdy się wymijali i szum
urządzeń, pomagających odsunąć większe kawałki gruzu. Natomiast w małym
pomieszczeniu nie było słychać nic, oprócz monotonnych oddechów dwójki
uwięzionych. Oczekiwanie na upragnione uwolnienie gasiło skutecznie inne
uczucia, które towarzyszyły im od kilkunastu godzin.
- ... Tu ekipa ratunkowa! – Nikły, ledwo słyszalny odgłos wolności,
dotarł do uszu Shizuo i Izayi. - Wszystko z wami w porządku? Jesteście ranni?
Odezwijcie się!
- Nic nam nie jest! - Krzyk bestii był tak potężny, że informator
mimowolnie zatkał dłońmi uszy, gdy ostry dzwięk odbijał się od ścian malutkiego
pokoju. - Ale pospieszcie się, bo chcemy już stąd wyjść!
- Shizu-chan nie musisz aż tak do nich krzyczeć. Na pewno cię usłyszeli.
- Powiedział z wyczuwalną pretensją w głosie informator, siadając ponownie w
kącie.
- Cicho siedź mendo. Chcesz stąd wyjść czy nie? Bo ja chcę być ja
najdalej od ciebie. - Blondyn zmarszczył brwi, zwyczajowo szukając w kieszeni
paczki papierosów.
- Ależ oczywiście, że chcę stąd wyjść. Ale po co te nerwy? - Jak zwykle w
jego wypowiedzi dało się wyczuć wyższość. Oczy lśniące czerwienią i ironiczny
uśmieszek, zawsze obecne na jego twarzy teraz przybrały na sile.
Shizuo zignorował pytanie, próbując usłyszeć co właśnie mówi ratownik.
-... Za chwilę dotrzemy do drzwi, więc przygotujcie się!
***
Ta "chwila" wydawała się dla nich wiecznością. Jednak odgłosy z
czasem stawały się coraz wyraźniejsze i bliższe. W końcu drzwi otworzyły się ze
zgrzytem, a Izaya i Shizuo mimowolnie zasłonili oczy dłońmi przed oślepiająco
jasnym światłem latarki.
- No! Nareszcie...
- Nie ma czasu na rozmowy! - Rzucił ostro ratownik. - Uciekamy zanim
wszystko się zawali. - Obrócił się, po czym zaczął przeciskać się z powrotem ku
wyjściu.
Izaya stał i osłupiale wpatrywał się w jedyną możliwą drogę ku wolności.
Jego czerwone oczka z chwili na chwilę robiły się coraz większe i większe,
widząc jak „ratujący" ich mężczyzna przeciska się przez coś co można
byłoby nazwać "korytarzykiem", ale gdyby było z osiem razy szersze! Przecież jest za wąsko! Ledwo co może
przecisnąć się tamten facet i do tego idąc bokiem! Zdecydowanie jest za wąsko,
za nisko, za ciasno, za mało powietrza, za mało światła, za... wszystkiego
mało! Oczywiście oprócz gruz! Izaye po raz kolejny ogarniało przerażenie,
którego nie był w stanie opisać. Umysł zaczęły przecinać chaotycznie pędzące
myśli, oddech przyspieszył, a ciałem wstrząsnęły dreszcze, na samo wyobrażenie,
że będzie musiał tamtędy przejść. Lecz wszystko to zniknęło przez jeden cichy
szept i delikatny dotyk.
- Izaya… Nie bój
się. Będę przy tobie, a wtedy nic ci się nie stanie… - powiedział Shizuo delikatnie chwytając go za trzęsącą się dłoń. - Ja
będę szedł zaraz za tobą. Czym szybciej stąd wyjdziemy tym lepiej. - W jego głosie
dało wyczuć się... troskę?
Znów to samo. Informator tak bardzo przypominał mu Kasuke... tak jak
wtedy. Blondyn nie mógł pozbyć się tego dziwnego wrażenia, że powinien się teraz
zaopiekować mendą. Ale przecież to jest... najbardziej nienormalne uczucie,
jakie przytrafiło mu się przez wiele lat! Raz ma ochotę go ukatrupić, a zaraz
potem troszczy się o niego. To jest niedorzeczne! No, ale cóż... jeśli chcą
stąd wyjść to musi jakoś zmobilizować do tego tą mendę...
- Hej! - Dobiegł ich głos ze szczeliny, gdzie już prawie znikało światło
latarki. - Nie ma czasu na rozmowy! Chcecie tam zostać na zawsze?! Ruszcie w końcu
tyłki, do cholery jasnej!
Shizuo spojrzał wymownie na Izayę, dając tym samym do zrozumienia, że
muszą iść. Brunet spojrzał na ich złączone dłonie, po czym uśmiechnął się
blado.
- Trzymam cię za słowo Shizu-chan. - Szepnął i splatając mocniej ich palce
ruszył w kierunku wolności.
***
Przeciskali się przez ciasny tunel, co chwila rozcinając sobie
przypadkowo ubrania i skórę o wystające z gruzów metalowe pręty i odłamki
szkła. Izaya w dalszym ciągu trzymał mocno dłoń Shizuo, jakby miało to dać
upust strachowi gromadzącemu się w jego ciele.
- Uważajcie! - Ratownik szedł może ze trzy metry przed nimi i odwracał
się co chwilę, by poświecić im latarką lub opieprzyć, że nie uważają
odpowiednio. - Patrzcie uważniej pod nogi, bo dwa metry przed nami zacznie
wystawać pełno tego pieprzonego żelastwa. Nie potknijcie się o to do cholery,
bo wszystko jasny szlag trafi! Najlepiej spróbujcie w ogóle niczego nie
dotykać. - Jego ton był w dalszym ciągu ostry i nieprzyjemny, jakby cały czas
coś mu przeszkadzało. Co chwila rzucał w ich kierunku zdenerwowane spojrzenie.
Chyba nadal nie wiedział z kim miał do czynienia.
Droga wydawała się ciągnąć w nieskończoność, a przez to, że Shizuo
starał się o nic nie zawadzić, zostali jeszcze bardziej z tyłu. Co jakiś czas
drogę oświetlało im nikłe światło latarki ratownika idącego dużo szybciej od
nich i krzyczącego ciągle, by się pospieszyli. Cóż... Z racji tego, że blondyn
był ponadprzeciętnie dobrze zbudowany, to właśnie w tym momencie to wspaniałe
ciało działało na jego niekorzyść. Co chwila klął cicho, gdy materiał ubrania ,
które dostał od Kasuki, zostawał rozrywany na ostrych kawałkach metalu i szkła,
a z nowych rozcięć na ciele sączyła się ciepła krew.
Izaya z gracją przeciskał się przez wystające kawałki betonu, starając
się jak najmniej zniszczyć swoją ukochaną kurtkę. Przechodził zwinnie nad
metalowymi prętami starając się nie dotknąć ani jednego. Patrzył się z uwagą
pod nogi, ale dopiero po chwili zaczął zauważać, że przeszkody stają się coraz
bardziej widoczne. Spojrzał w kierunku, w którym szli i głośno wciągną
powietrze, widząc źródło światła. Mocniej zacisnął palce na dłoni Shizuo, by
zaraz puścić ją całkowicie.
- Wyjście. - Szepnął cicho i puścił się pędem przed siebie, zostawiając
z tyłu zszokowanego blondyna.
- Stój mendo! Uważaj! - Zawołał Shizuo, lecz Izaya już go nie słuchał.
Już tak
niedużo brakowało do upragnionej wolności i przestrzeni! Jeszcze te kilka
metrów! Kilka kroków! Już stąd widział swoją sekretarkę, kobietę odzianą
w cień, lekarza w białym kitlu z uśmiechem na twarzy i resztę jego ukochanych
ludzi. Już tak niedużo brakuje...
Więc czemu musiał zaczepić właśnie teraz o wystający kawałek metalu? I czemu
wszystko wokół zaczęło skrzypieć i się sypać? Pył przysłonił światło,
skutecznie uniemożliwiając widzenie. Usłyszał głośny szczęk zginanego metalu,
gruchot upadającego betonu i siarczyste przeklinanie, a potem poczuł mocne
ramiona oplatające jego ciało.
Wszystko otoczyła nieprzenikniona ciemność.
***
- Obudziłeś się już! – Pierwszym, co zobaczył Shizuo otwierając oczy,
była roześmiana twarz Shinry. – Już myślałem, że będziesz tak spał, spał i spał,
a ja nie usłyszę twojej wersji wydarzeń. Tak bardzo się martwiłem! Celty
zresztą też! Nie wiedziałem jak ją pocieszyć, cały czas tylko wypytywała się
ratowników, jak to się wszystko skończy… - Gdy lekarz znów dostał słowotoku,
blondyn zaczął rozglądać się wokół.
Czuł że był
w samych bokserkach, a prawie całą resztę ciała miał obwiniętą bandażami i
opatrunkami. Leżał w idealnie czarnej, miękkiej pościeli w ogromnym łóżku. Miłe
uczucie, po tak długim czasie spędzonym na twardym betonie. Duży, przestrzenny
pokój ze ścianami w kolorze ciepłej szarości. Czarne meble, mnóstwo półek w
całości zastawionych książkami, łóżko na którym leżał, mała szafeczka nocna,
stojąca po prawej stronie. Zamyślił się chwilę. Nie przypominał sobie, by ostatnio
robił remont lub gdzieś się przeprowadzał…
- Shinra…
Gdzie ja jestem? – Przerwał przydługi wywód lekarza na temat zmartwienia wszystkich
znajomych sytuacją jaka się wydarzyła. I tak był pewien, że nikt się nim aż tak
bardzo nie przemował, jak przedstawia to jego przyjaciel.
- Nie wiesz?
To sypialnia Izayi. – Odparł doktorek, prowizorycznie oddalając się o kilka
kroków.
- Co kurwa?!
– Shizuo nie ukrywał swojego zaskoczenia i złości zaistniałą sytuacją.
Spróbował się podnieść, ale… nie miał siły?! – Co się do jasnej cholery
dzieje?! Dlaczego nie mogę wstać?! – Jego furia była z każdą sekundą coraz
bardziej dostrzegalna, a widok potęgowała jeszcze pulsująca na skroni nerwowo
żyłka.
- Nie
denerwuj się tak Shizuo! – Krzyknął Shinra, próbując uspokoić agresję blondyna.
– Wszystko jest w porządku! Nie przemęczaj się, bo i tak nic nie wskórasz.
- Dlaczego?!
- Dałem ci taki
środek, który ma właściwości paraliżujące. Nie możesz ruszać niczym od szyi w
dół. Przykro mi, ale nie było innej możliwości. Znając twój temperament, nigdy
nie namówiłbym cię, żebyś leżał spokojnie w domu. Pewnie latałbyś po ulicach z
tymi wszystkimi złamaniami… - Widząc zdziwioną minę Shizuo, doktorek przerwał
na chwilę, zamyślił się, po czym zapytał. – Nie wiesz dlaczego jesteś tak
połamany? – Widząc, że poszkodowany kręci głową na znak niewiedzy, postanowił
go oświecić, uśmiechając się przy tym szeroko na wspomnienia sprzed kilku
godzin. – To było najbardziej heroiczny czyn jaki w życiu widziałem! Wszystko
się wali i sypie, a ty osłaniasz Izayę własnym ciałem przed lecącym gruzem…
- Co?! –
Shizuo nie mógł uwierzyć, co właśnie do
niego mówiono…. Patrzył się w szoku na doktorka, próbując zrozumieć treść słów.
Ja osłoniłem Izayę własnym ciałem?!
Zapanowała
nieprzyjemna cisza, a w powietrzu unosiła się aura zdenerwowania i niepewności.
- Shinra
skończyłeś już? – Po pokoju rozszedł się tak znienawidzony przez byłego barmana
głos. – Jestem już taki zmęczo~ny. – Ziewnął przeciągle Izaya, wchodząc do
pomieszczenia w czarnym, jak jego mokre włosy szlafroku. Jego wzrok zatrzymał
się na łóżku. – O~! Shizu-chan się już obudził?
- Jak
widzisz pchło. – Odwarknął blondyn, gromiąc wzrokiem raz jednego, a potem
drugiego osobnika. Gdyby wzrok mógł zabijać… Miałby teraz na sumieniu już dwa
morderstwa.
- To ja już
może pójdę… - Szepnął Shinra, po czym jak najprędzej zabierając swoje rzeczy,
ulotnił się z mieszkania, by tylko nie słyszeć dalszej części ich kłótni. –
Izaya tylko nic mu nie zrób. - Rzucił na odchodnym i już go nie było.
- Shinra
wracaj tu i zabierz mnie do mojego domu!
– Krzyknął za nim Shizuo. Próbując znów nieudolnie się podnieść. Ale teraz, nie
był nawet w stanie kiwnąć palcem.
- Oj~!
Shizu-chan, chyba jeszcze nie jesteś do końca świadom sytuacji w jakiej się
znajdujesz. – Jak zwykle na twarzy informatora gościł wredny uśmieszek. Zaczął
przechadzać się po sypialni żywo gestykulując dłońmi przy wymienianiu kolejnych
czynności, jakie są potrzebne do przeżycia. - W swoim domu będziesz całkiem sam.
Kto ci w zmieni bandaże? Kto zaparzy herbatki? Kto nakarmi ciepłym obiadkiem?
Kto pomoże ci dojść do toalety?
- Sam sobie
dam radę! Zadzwoń po Dotachina, niech po mnie przyjedzie. – Shizuo był już poważnie
zaniepokojony. Do czego zmierzała ta menda…
Izaya
podszedł powolnym krokiem do łóżka i odrzucił pościel, odsłaniając całkowicie,
spowite w bandaże ciało blondyna. W jego oczach zabłysły niepokojące iskierki.
- Shizu-chan…
popatrz na siebie. Ty nawet nie potrafisz wstać w takim stanie. Będę musiał się
tobą opiekować przez jakiś czas~! – Mówiąc to usiadł na łóżku, by potem położyć
się na materacu.
-Chuj ci w
dupę Izaya! – Shizuo już nie wiedział co ma powiedzieć. Tak bardzo chciał
wrócić do swojego mieszkanka…
-
Przyjemności zostawmy na potem. – Odpowiedział Izaya, potężnie ziewając, po
czym wtulił się w umięśniony tors Shizuo, nakrywając ich z powrotem pościelą.
Po chwili słychać było już jego spokojny i monotonny oddech, gdy spał.
Shizuo, do
którego dopiero teraz dotarła treść odpowiedzi mendy, leżał z oczyma szeroko otwartymi
w niedowierzaniu. CO KURWA?!
***************************************************************************
Tak oto kończę kolejny „fascynujący” rozdział
perypetii naszych ulubieńców.
Ty.. Ty ;~;
OdpowiedzUsuńJAK MOŻESZ SIĘ TAK ZNĘCAĆ NAD SHIZUSIEM |D?!
Ojejku.. Rozdział.. Normalnie, boski.
Zaśliniłam klawiaturę x.x
No i... Awww! Shizuo, ty bohaterze ♥
Cieszę się, że dzisiaj wstawiłaś :3 ~
I pozdrawiam :3
Siemson.
OdpowiedzUsuńYeyu wreszcie wolność. Rety jak oni sie tam przeciskali
Za wąsko, za ciasno, za nisko... To było tak swietne zdanie *_* idealne wręcz serio. I jak go Shizuś za rękę złapał :Q______
Środek paralizujacy xD jebłam. Brawo Shinra, jesteś geniuszem. Nie czaje tylko czemu Shizuo został przetransportowany do domu Izayi o-O a w sumie pewnie było tak szybciej Izaye i Shizu opatrzyć ^^'
Przyjemności na potem xDDDDD
Ow Izaya wrócił do 'formy' sądząc po jego zachowaniu.
Co kurwa? Co? Co? Trzeba było nie okazywać tyle uczuć mendzie Shizu-chan, a nie sie teraz dziwisz xD nie no dobrze ze sie o Izasia troszczysz C: jesteś takim dobrym Shizusiem *glaszcze po glowce* no kto ma dobre serduszko, no kto :3
Już sie nie moge doczekać następnego, kiedy to pan Bestia Ikebukuro odzyska siły hehehhe
Pozdrawiam C:
Matko... to było zajebiste~! Takiego obrotu wydarzeń się nie spodziewałam O.O nieźle mnie zaskoczyłaś xD hehe "Przyjemności zostawny na potem" powaliłaś mnie tym, tam jak każdego x.x jejku... ja chcę wiedzieć co będzie dalej~!
OdpowiedzUsuńAch, i jezzcze zauważyłam, że z każdym rozdziałem piszesz co raz lepiej i co raz lepiej idzie ci opisywanie emocji, otoczenia i całego tego syfu ^.-
Powodzenia w dalszym tworzeniu~!
Owww biedny Shizuś D:
OdpowiedzUsuńTaki słodki rozdział i ta piękna scena kiedy chroni Izaye własnym ciałem... Boskie! C:
O mamo~! *q*
OdpowiedzUsuńDostałam atak slinotoku xD
'Przyjemności zostawmy na późnej' xD chryste rozjechałaś mnie
I jak Shizu chwycił go za rękę <3
Nie mogę się doczekać kolejnej części ^o^
Pozdrawiam ~
Próbuję nie wybuchnąć śmiechem przy rodzinie, ale się nie da XDD
OdpowiedzUsuńShizuo złapał go za rączkę *_______*
Ochronił go *OOOO*
OMG *_____________________*
To było naprawdę niesamowite ! ♥ Czekam na więcej twoich tworów ♥♥
,,Przyjemności zostawmy sobie na potem'' - będę się, jak każdy, podniecać tym tekstem. Po prostu padłam, gdy go zobaczyłam.
OdpowiedzUsuńHahah, Izaya, wie co dobre xD
Opis strachu Izayi był tak doskonale oddany, te jego myśli: ,,(...) za mało wszystkiego''. Ta jego klaustrofobia idealnie ci wychodzi.
A Shizu-chan się nim zainteresował! Waa, spodziewałam się, że coś zrobi na widok przestraszonego Izayi, ale nie sądziłam, że będzie w stanie przez całą drogę trzymać go za rękę! I nic mu nie zrobił! Choć w tym ,,korytarzyku'' to w sumie pewnie nie było, jak... xD
Ale nie spodziewałam się, że obroni go własnym ciałem. Oleje, odepchnie, przyciągnie do siebie, ale żeby zasłonić samym sobą... o_O Bohater ^^
Swoją drogą, czy to nie było trochę... niebezpieczne ze strony Shinry zostawić ,,sparaliżowanego'' Shizuo na pastwę Izayi?
Choć w sumie, biorąc pod uwagę słowa Izayi, raczej wiele mu nie zrobi... xd
Cóż, z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, zastanawiając się, jak wyjdzie im życie w jednym mieszkaniu.
A ranny, nie mogący się ruszyć Shizuś - bardzo dobry pomysł.
Pozdrawiam ^^
Co? CO? Wszystkiego się po tobie spodziewałe, ale cytowania Patki wcale ;P Cytowanie was to moja działka. Ale fabuła w miarę się trzyma. Mój jedyny problem to to, że załatwo zaczęli się przejmować swoim losem. Na moim etapie w anime to raczej chcieliby siebie tylko pozabijać xD Ale twoje opowiadanie i możesz zrobić im cokowiek zechcesz XD
OdpowiedzUsuńShizu - chan mój bohaterze ~ ! Choć cię tu wyściskam XDD Więc tak, przeczytałam twojego bloga, okazało się że już wcześniej czytałam i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :DDD Boże święty, biedny Izaya ;-; Wiem co czuł bo też mam klaustrofobię. Co jest dziwne bo mam mały pokój... ale okno prawie na całą ścianę więc nie jest tak źle XDDD Czekam, czekam, SHINRA DŻINIUS ~ <3 Brawo, jestem z ciebie dumna XD
OdpowiedzUsuńCóż za heroiczny czyn~! o.o Izaya ty perwersie :3 Tylko jedno ci w głowie.
OdpowiedzUsuń"Gdyby wzrok mógł zabijać...Miałby teraz na sumieniu, już dwa morderstwa" - ja miałabym 245 z czego 20 to nauczyciele 3:)
Pozdrawiam~!