Witajcie~!
Czytając
Wasze komentarze pod ostatnim one-shotem, byłam bardzo mile zaskoczona Waszą
opinią. Szczerze, to nie myślałam, że aż tak będzie się on Wam podobał. Jestem
taka szczęśliwa~!
Mam tylko
jedno pytanko. Czy w przyszłości chcielibyście powtórzyć, taką „zabawę” w
podawanie tematów jeszcze raz?
A teraz
zapraszam do czytania~!
Kto pod kim dołki kopie, sam w nie
wpada?
Rozdział 6
Mijały kolejne długie
minuty, które przeradzały się w jeszcze dłuższe godziny. Shinra dzwonił jeszcze
kilka razy, oczywiście przepraszając i błagając Oriharę o wybaczenie. Usilnie
próbował mu wytłumaczyć, że Celty wysłała wiadomość dla jego własnego dobra.
Informator pozostawał jednak nieugięty i obiecywał, że odwdzięczy się pięknym
za nadobne.
Jak się okazało stan
budynku był opłakany, a akcja ratunkowa miała potrwać, co najmniej jeszcze kilkanaście
godzin. Ciężka próba cierpliwości dal pewnej osoby, która nią nie grzeszyła. Na
szczęście dla Shizuo, menda teraz prawdopodobnie spała, lecz nóż
profilaktycznie spoczął w wewnętrznej kieszeni kamizelki blondyna.
Od czasu "zawieszenia broni" nie rozmawiali, ani nie prowokowali się wzajemnie. Najwyraźniej oboje chcieli wyjść stąd cali, bez trwałych uszczerbków na zdrowiu. Bo przecież, w jaki inny sposób mogła się skończyć wymiana ich światopoglądów?
Nastała godzina dwudziesta trzecia. Były barman sięgnął po telefon i zaczął rytmicznie stukać w klawisze. Monotonny dźwięk przerwał cichy szept Izayi.
- Do Kasuki?
Shizuo momentalnie przerwał wykonywaną czynność.
- Skąd wiesz mendo? - Spytał, a w jego głosie dało się wyczuć nutkę zaskoczenia i rozdrażnienia.
Brunet spojrzał na niego swoimi przenikliwymi czerwonymi ślepkami.
- Jestem przecież informatorem Shizu-chan. - Uśmiechnął się słabo, lecz jak zwykle przez wszystkie jego gesty przebijała się mendowatość. - Wiem wszystko o wszystkich i wszystkim. O tobie, Shizu-chan, o twoim braciszku również. Z kim się widujecie, z kim rozmawiacie, kogo darzycie jakim uczuciem... Ale najgorsza jest chyba ta twoja... Hmmm... Jak to ująć? Ach już wiem! Ta twoja "braterska miłość" do Kasuki. Na dłuższą metę jest to po prostu niesmaczne, a wręcz obrzydliwe...
Były barman próbował zachować spokój. Starania spełzły na niczym, gdy menda zaczęła poruszać temat Kasuki. Ręce blondyna zaczęły się mimowolnie trząść, a dłonie zaciskały się raz po raz w pięści. Adrenalina zaczęła buzować we krwi, powodując przypływ nieokiełznanego szału. Zabiję go. Po prostu go zabiję! Roztrzaskam ten wszystkowiedzący łeb o ścianę, a potem resztę życia spędzę na spokojnym egzystowaniu w Ikebukuro.
Izaya nie chciał specjalnie zdenerwować Shizuo, przecież ogłosili zawieszenie broni. No... ale, jakoś tak samo wyszło. Przyzwyczajenia hodowane przez lata nie znikną, od tak. A wrodzona wredota i francowatość nie zniknie w ogóle.
Blondyn wstał i podszedł do niego, cały aż trzęsący się w przypływie gniewu.
- Izaya... - Wysyczał przez zaciśnięte zęby. Wyraźnie było teraz widać, jak dużo kosztowało go zachowanie pozorów spokoju. Chwycił bruneta za przód podkoszulka i przyparł drobne ciało do ściany. Ich twarze znalazły się na tej samej wysokości, co za skutkowało tym Izaya nie miał innego wyboru, jak tylko wpatrywać się w złote oczy przepełnione dziką furią. Wszystkie mięśnie blondyna były spięte do granic możliwości, a na czole pulsowała niebezpiecznie żyłka. No cóż... wszystkie jego ruchy przepełnione były agresją, ale i tak dalej, ze wszystkich sił powstrzymywał się, by nie zabić mendy.
A Izaya? Nawet się nie poruszył. Wisiał teraz przyciskany bestialską siłą do ściany. Uchylonymi ustami łapał kolejne hausty powietrza. Po policzku spłynęła kropla słonej cieczy. Jedna, druga, trzecia i następne. Bezlitośnie zdradzały uczucia jakie mu teraz towarzyszyły. Przerażenie, panika, desperacja i ból.
Shizuo wpatrywał się w niego przenikliwie. Czy ta menda znowu coś kombinuje? Nie... Chyba raczej nie. Ten wzrok - taki sam, jak wtedy u Kasuki... Po prostu czyste przerażenie. A teraz jeszcze ryczy...
- Kurwa mać! - Blondyn potrząsnął energicznie Izayą, lecz w taki sposób, by nie zrobić mu krzywdy. - Co ty do jasnej cholery robisz?! Spójrz na siebie. Zachowujesz się tak, a przecież jesteś... - Jesteś tym pieprzonym kretynem, który przez całe swoje życie bawi się i wykorzystuje ludzi bez skrupułów. Podła menda żerująca na emocjach innych i doprowadzająca ich do ostateczności. Jesteś przecież Izaya Orihara - mój największy wróg! Tak właśnie chciał powiedzieć, ale powstrzymał się widząc co dzieje się z brunetem.
Izaya łapczywie łapał
powietrze ustami, jakby miały to być już jego ostatnie chwile. I pewnie myślał,
że były. Małe i do tego ciemne pomieszczenie, wrażenie że ściany się zapadają,
powodując zmniejszenie ilości niezbędnego do życia powietrza. Ogarniające umysł
coraz większe przerażenie i strach - choć Orihara jest największym skurwielem
bez sumienia, to niestety, ale te dwa uczucia towarzyszyły mu właśnie w takich
sytuacjach. A do tego jeszcze ON! Jego największy wróg przypierający go
bezlitośnie do ściany. Koniec jest już
bliski, ale przecież to ja to spowodowałem... Przymknął czerwone ślepka,
nie chcąc widzieć tej burzy uczuć w oczach bestii.
Gdy szalona czerwień
zniknęła za powiekami, blondyn dalej przypierał go do betonowej płyty. Jak tak
by się zastanowić, to ta menda nie była teraz jakoś szczególnie niebezpieczna.
Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że przez ogarniające go uczucia jest po
prostu bezbronny. Teraz Shizuo miał całkowitą władzę nad jego życiem, w
kieszeni nóż sprężynowy, a w ciele niewyobrażalną siłę. A on? Wisiał bezradnie,
ostatkami sił czepiając się życia.
Jedna z ranek na policzku otworzyła się ponownie i krew tej mendy znów plamiła ubrania byłego barmana. Teraz tak niedużo brakowało, by ukatrupić tą pluskwę. Wystarczy jeden odpowiedni ruch i będę wolny! Ale co powiedzą Shinra, Celty i inni? Nazwą mnie potworem? Bestią bez człowieczeństwa? Przypomniała mu się groźba lekarza."Jeśli zrobisz cokolwiek Izayi, przestanę ci robić mieszanki uspokajające." A co by się stało, jakby w końcu zabił tą larwę? Oni nie potrafią tego zrozumieć. Uczucia czystej nienawiści jakim darzy TĄ osobę. Oni by mu tego po prostu nie wybaczyli.
Spojrzał ponownie na Izayę. Skorupy zaschłej krwi, nawet w takim mroku były doskonale widzialne na jego jasnej cerze. Usta w dalszym ciągu łapały panicznie powietrze. Serce biło jak po wyczerpującym sprincie. Kończyny drgały przy ogólnym drżeniu całego ciała.
- Izaya... Zabiję cię. Ale niestety nie teraz. - W głosie Shizuo dało się słyszeć nutę zawodu i smutku.
Delikatnie, oczywiście w miarę jego indywidualnych możliwości, usadził mendę na podłodze tak, by plecami opierał się o ścianę. Sam usiadł obok, usiłując uspokoić swój napad agresji.
Teraz głęboki wdech i wydech. Szwy kamizelki i koszuli zaczęły niebezpiecznie
trzeszczeć, grożąc popękaniem. MNIEJSZY
głęboki wdech i wydech. I tym sposobem jego górna część odzieży została
uratowana przed bezlitosnym rozerwaniem wypełnionych po brzegi powietrzem płuc.
W powietrzu było słychać
tylko dwa oddechy. Jeden dość głęboki, powolny, drugi natomiast przyspieszony i
płytki. Cisza otoczyła ich ponownie, szczelnie niczym kokon, uspokajając
pędzące myśli i uczucia. Oboje pogrążyli się we śnie.
No nie, ten rozdział po prostu mnie urzekł *Q*
OdpowiedzUsuńMimo, że zbytniej akcji tam nie było, po prostu wszystko idealnie sobie wyobrażałam.
Zrobiło mi się szkoda Izayi ;_____;
Ludzie lubią się nad nim znęcać.
Kuźwa, czemu nikt nigdy nie napisze opowiadania, gdzie Shizuo jest bezradny ;__;?
...
Trza takie napisać, o. :3
Ogólnie rzecz biorąc, z niecierpliwością wyczekuję następnego rozdziału ~
Pozdrawiam :3
;-; Izaya.... płakał.... biedny...
OdpowiedzUsuńŚwietnie to napisałaś. Bardzo skupiłaś się na tym co czuli, przez to można się w nich było łatwo wczuć. Ogólnie nie wiem co tu jeszcze napisać, bo mało się wydarzyło, ale wykonanie~! BOŻE... TO BYŁO PIĘKNE.... jak ty to wszystko opisałaś *Q*
Ach... wracając do naszej dwójki, bardzo podobały mi się rozmyślania Shizuo~! To tak strasznie o niego pasowało >.<
Nie mogę się doczekać ciągu dalszego *.* Pozdrowienia~!
Odpowiedź na pytnie: Tak chce powtórzyć zabawę w podawanie tematów ^^
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału to świetnie napisany, tylko szkoda, że taki krótki :/
Mało akcji, ale w końcu się mówi ,,cisza przed burzą'', nie?
OdpowiedzUsuńNo to ja z niecierpliwością oczekuję tej burzy.
Rozdział i tak mi się podobał. Rozmyślania Shizuo mnie zauroczyły. To było takie ,,jego'', rozumiesz? Że tylko on by tak mógł i ci to zajebiście wyszło.
Izaya...
w oneshocie zgwałcony
tutaj podarowano mu klaustrofobie
Ale ty się nad nim znęcasz...
Ale to fajne, wiesz? Znaczy, nie lubię przesadnej dramy, ale jej tu nie ma, a nawet jeśli występuje, to bardzo dobrze opisana. Tak że, aż miło się czyta, a to spory plus.
Lubię też, gdy Shizuś pokazuje mendzie, ze jest człowiekiem.
Fajnie opisujesz przemyślenia, wiesz?
Co ja tu mogę jeszcze napisać?
O wiem, tak chcę więcej podawania tematów!
I chciałabym zobaczyć więcej opisów klaustrofobii w stylu: ,,ściany się zawalają, brakuje tlenu''. Zajebiście oddaje koloryt przerażenia Izayi.
Pozdrawiam
Tak, zapisuje sie do podawania tematów.
OdpowiedzUsuńRany rany pisarki Shizayi to zazwyczaj straszne sadystko względem Izayi *jedna z nich* ale to chyba taki motyw xD wgl aw aw nigdy jakoś nie starałam sie przyblizyc sobie tematu klaustrofobii a ty mnie tym zaciekawilas, chyba sobie poczytam o tym.
No super rozdział, lubię czytać wewnętrzne przemyślenia. Fajnie je opisujesz i głownie bardzo przyjemnie sie to wszystko czyta.
Pozdrawiam i czekam na wiecej :3
Już kolejny rozdział, który mi się podoba *o* Chyba za bardzo uzależniłam się od zbytnia yaoi~! o.o
OdpowiedzUsuńNiedługo mnie do psychiatry zaczną wysyłać o.o
Ale oczywiście, jak już powiedziałam, rozdział świetny
Pozdrawiam<3