Witajcie~!
Tak jak
już wcześniej pisałam, mija dziś równiutko miesiąc od opublikowania mojej
pierwszej notki na tym blogu. Tak więc, jak obiecałam wstawiam z tej okazji
one-shota. Oczywiście jak zawsze shizaya.
UWAGA!
Występuje scena gwałtu i seksu. Tak szczerze powiedziawszy pierwszy raz opisuję
takie "sceny". Proszę nie bądźcie tylko na mnie źli, starałam się jak
mogłam, ale wyszło jak wyszło. Ale obiecuję, że następnym razem będzie lepiej!
Dla
informacji: pod tekstami w języku obcym są polskie tłumaczenia. Ja osobiście jestem „nie języczna”, więc
przepraszam jak będą jakieś niedociągnięcia, bo tekściki ściągałam ze storn
internetowych.
Starałam
się wpisać jak najwięcej cytatów z tekstów, ale nie chciałam także z nimi
przesadzać. Tak więc jest ich tyle ile jest, a wszystkie osoby, których
fragmentów nie napisałem szczerze przepraszam. Postaram się jakoś odkupić winy!
Co by tu
wam jeszcze napisać...? Znowu jestem chora. A tak dokładniej to już od
poniedziałku. Czuję się, delikatnie mówiąc, do dupy, ale dopiero dzisiaj
postawiłam się rodzicom i powiedziałam, że nie pójdę do szkoły. Niestety oni
wychodzą z założenia, że jak nie mam gorączki, a się źle czuję i nie chcę iść do
szkoły, to oznacza że symuluję.
Tak więc
leżę teraz w łóżeczku i zastanawiam się, co wam tu jeszcze napisać, perełki wy
moje. Może już lepiej nic? Pewnie za każdym razem straszę was tymi moimi wyżaleniami
w przydługich wstępach. Naprawdę przepraszam!
Za chwilkę
będę już cichutko, więc wytrzymajcie jeszcze kilka sekund tych męczarni!
Tak więc:
ZAPRASZAM DO CZYTANIA~!
“With no-one wearing their real face”
“Nikt
nie ukazuje swojego prawdziwego oblicza”
Krwawiłem.
Cholernie mocno krwawiłem, jak jeszcze nigdy w życiu. Głębokie rozcięcia,
dziury po kulkach, chyba złamana ręka. Obezwładniający ból rozchodzący się po
całym ciele. Tak, już kolejny skurwysyn mnie bezlitośnie gwałcił. Nie miałem
już siły się wyrywać. Mój nóż leżał niedaleko przede mną, lecz moja ręka i tak
by go nie dosięgła.
- Może w
końcu zdechniesz, pieprzona gnido! – Krzyczał mi do ucha oprawca, wbijając się
jeszcze gwałtowniej. Z moich ust wyrwały się kolejne nieartykułowane dźwięki.
Na samym początku, gdy mnie dogonili, kląłem i groziłem wymachując swoją
bronią. Teraz już tylko krzyczałem z bólu, gdy czułem jak bezlitośnie moje
wnętrze jest rozrywane.
- Krzycz
jeszcze głośniej! – Pchnięcia stawały się jeszcze bardziej brutalne. – Odpłacisz
się nam za to co zrobiłeś w przeszłości…!!!
Nagle
wszędzie zaczęły rozbrzmiewać przeraźliwe krzyki, szybki i chaotyczny tupot butów
słyszalny zaraz przy mojej twarzy.
Uchyliłem
powieki. Teraz leżałem plecami na twardym betonie. Krople zimnego deszczu
leniwie obmywały moje zbrukane, posiniaczone i krwawiące ciało. Więc tak ma
wyglądać mój koniec?
Padł na mnie
cień. Pewnie jakaś nowa osoba przyszła wlać we mnie wszystkie swoje żale, za to
uczyniłem jej w przeszłości. Mój wzrok zaczął się rozmazywać. Zimno ogarniające
całe ciało. Tak! Właśnie tak! Nie dam kolejnej osobie tej satysfakcji, by
słyszała jak krzyczę z bólu! Tak… To będzie moja ostatnia złośliwość… Opuściłem
powieki i dałem się porwać w potężny nurt mroku.
„Hikari to yami ga mugen ni
yureru tenshi ga akuma to odoridasu”
“Kienai
n da Spiritual pain Where do we go?”
„Światło i ciemność pogrążone
są w wiecznym drżeniu, anioły tańczą z demonami”
“ Duchowy ból, który nie chce
zniknąć, dokąd się udamy?”
***
Specjalnie
wybrałem mieszkanie w najspokojniejszej części Ikebukuro. Nieduże, ale
przytulne, w małej, starej kamieniczce. Na co dzień było tu cicho i właśnie
dzięki temu mogłem zachować swoje wewnętrzne opanowanie.
Po całym
dniu ciężkiej pracy powróciłem do swojej oazy. Mam wrażenie, że coraz więcej
osób popada w długi. Jest to, niestety
równoznaczne z tym, że Tom-san ma coraz więcej pracy. No, a ja wtedy muszę cały
czas być przy jego boku. Taki jest oto los ochroniarza. Teraz byłem już tak
zmęczony, że nie byłem już nawet głodny. Poszedłem tylko wziąć szybki prysznic.
Po kilku minutach wyszedłem z łazienki w szarych luźnych spodniach, a z pasm
włosów skapywały jeszcze kropelki wody. Wszedłem do sypialni i uchyliłem okno.
Piękna, lecz jeszcze chłodna wiosenna noc.
Wszedłem do łóżka i zanurzyłem się w miękką pościel.
Tylko ja,
ciepłe łóżko i błogi sen. Spokój, cisza, ciepło i krzyki… Jakie kurwa mać
krzyki?! Zakryłem poduszką głowę, by już tylko móc odpłynąć w krainę sennych
fantazji. Przewracałem się z boku na bok, już chyba dobrą godzinę. Niepożądane
dźwięki jednak coraz bardziej nasilały się i z każdą sekundą były coraz
głośniejsze. Czemu?! Pytam się czemu, jak gdzieś mają kogoś zabijać, to muszą
robić to akurat pod moimi oknami?! Jeszcze chwila a nie wytrzymam!
Wyskoczyłem
z łóżka i dopadłem okna. Opuściły mnie już resztki dotychczasowego spokoju. Jak
nie zamkną tych przeklętych mord to ich zaraz pozabijam! Przygotowałem już na
parapecie podręczną amunicję, w postaci różnych twardych przedmiotów, by
wymusić na tych gnidach ciszę nocną. Trzymając pierwszy pocisk, przyjrzałem się
temu co działo się poniżej. Nic nowego. Grupka jakichś facetów z nożami,
pałkami, pistoletami lub innym badziewiem. Lecz oni byli jedyni tylko dodatkiem
do tego, co działo się w centrum utworzonego przez nich okręgu. Na samym środku
ciemnej alejki jakiś facet gwałcił innego. Więc to krzyki tego pod nim odbijały
się echem w ulicach! Gościu wbił się w niego jeszcze kilka razy przy
akompaniamencie głośnego kwilenia. Najwyraźniej skończył to co miał zrobić, bo
zadowolony odszedł od bruneta, kopiąc go jeszcze boleśnie na pożegnanie. Nie
mogę uwierzyć! Dopiero teraz rozpoznałem ofiarę tych wydarzeń – na betonie
leżał Izaya!
“So will you please show me your real face”
“Cos I only need your name to call the reasons why I fought”
“Cos I only need your name to call the reasons why I fought”
„Wiec proszę pokaż mi swoją prawdziwą twarz
Ponieważ potrzebuję tylko twojego imienia, by dowiedzieć się w imię czego walczę”
Ponieważ potrzebuję tylko twojego imienia, by dowiedzieć się w imię czego walczę”
Nie wiem
dlaczego, ale poczułem gniew. Nikt mnie jeszcze, nigdy tak nie wkurwił! Nawet
ta menda swoimi zagrywkami.
Bestia znów
wzięła górę nad człowieczeństwem. Nie wiem kiedy się tu znalazłem, ale właśnie
teraz stałem na deszczu nad bladym ciałem. Nóż odrzucony gdzieś na bok, porozrywane
ubrania, z jego ukochanej kurtki zostały już tylko szczępy. Przez mokry
materiał doskonale widoczna była posiniaczona skóra, jak i pełno przecinających
ją ran. Oczy zamknięte, wyraz twarzy wykrzywiony grymasem ogromnego bólu.
Krople zimnego deszczu zmywające leniwie krew i ślady spermy, brukające to
drobne ciało.
I co mam teraz niby zrobić? Dobić go
do końca, żeby nie marnował już nikomu życia? Zabić go bezbronnego? Pokusa jest
tak wielka… „Jesteś jak potwór Shizu-chan!” Zabrzmiały mi w umyśle jego słowa. Wtedy
wszyscy zgodzą się z tym co powiedział…
- No kurwa
mać! – Zakląłem na głos, a ściany zaułka odbiły tylko ten dźwięk,
zwielokratniając go.
Tak! Wiem! Zdzwonię do Shinry i on
zajmie się tym, żeby to gówno się tutaj nie zaczęło rozkładać. Sięgnąłem do kieszeni, ale nie
natknąłem się na twardy przedmiot. Popatrzyłem w dół. Stałem boso, tylko w tych
przeklętych szarych spodniach… Poszedłbym do mieszkania po telefon, ale nie
mogę tu tak zostawić tej mendy… Shinra, by mi nie wybaczył, gdyby się
dowiedział, że zostawiłem go w takim stanie na środku ulicy.
Uklęknąłem
delikatnie dotykając jego ciała. Takie drobne i kruche… a pomyśleć, że nosi w
sobie tak bezlitosne stworzenie. Nie do końca wiedziałem jak go chwycić, by nie
ucierpiał jeszcze bardziej. W końcu wziąłem go ostrożnie na ręce. Starałem się
nie myśleć i wmówić sobie, że jest to każda inna osoba, tylko nie ta menda.
Niosąc go po schodach czułem, jak jego ciepła krew plami moją skórę lub skapuje
na podłogę.
Wszedłem do
mieszkania, otwierając drzwi kopniakiem. Na szczęście pozostały w zawiasach. Poszedłem
od saloniku i ułożyłem pasożyta na kanapie. Zapaliłem światło, by poszukać
telefonu, lecz mój wzrok spoczął na jego ciele. Teraz wyglądało jeszcze gorzej
niż wcześniej. Jeszcze bledsze niż zazwyczaj, poznaczone krwawymi śladami i
lepką substancją. Z miejsca, w którym używali sobie tamci faceci, sączyła się
ta sama gęsta ciecz, lecz o czerwonym zabarwieniu.
Po piętnastu
minutach poszukiwania w końcu znalazłem komórkę. Zastanawia mnie tylko dlaczego
jak wybierałem numer, tak bardzo trzęsły mi się dłonie? Przecież
nie odczuwałem teraz gniewu…
“That you're wicked and divine
You may be a sinner
But your innocence is mine”
You may be a sinner
But your innocence is mine”
“Jesteś niegodziwy i boski
Możesz być grzesznikiem
Ale twoja niewinność jest moja”
Możesz być grzesznikiem
Ale twoja niewinność jest moja”
***
Izaya leżał
już u mnie trzeci dzień. Nadal nie odzyskiwał przytomności. Po tym jak
zadzwoniłem do Shinrai, lekarz wraz z Celty zjawił się po jakichś dziesięciu
minutach. Wpadł jak burza do mieszkania, a widząc stan pasożyta od razu zabrał
się do roboty, natomiast bezgłowa kobieta stojąc nadal w przedpokoju, dopytywała
się, jak dokładniej przebiegała cała sytuacja. W pewnym momencie, gdy Shinra ją
zawołał, by mu pomogła, weszła do salonu. Ale nie zrobiła nic więcej. „Patrzyła
się” tylko w nagie, już prawie całkiem białe ciało. Potem ja musiałem pomóc
doktorkowi opatrzyć mendę.
Gdy Shinra
doprowadził stan Izayi do podstawy, czyli po pozaszywaniu, wyjęciu kulek i
jeszcze wielu innych czynnościach, poprosił mnie na „przedyskutowanie” sprawy.
- No, o co
chodzi? – Spytałem na wstępie, już powoli wyczuwając kłopoty.
- Shizuo,
wiem że go nienawidzisz, ale to co dla niego zrobiłeś jest godne podziwu. Nie
spodziewałem się, że będzie cię stać na coś takiego. – Zaczął, wyraźnie dumny,
lecz trochę zdenerwowany, co objawiało się dość chaotycznymi ruchami całego
ciała. Celty stała tylko obok i kiwała kaskiem na znak potwierdzenia słów
ukochanego. – Ale… Niestety, przykro mi, ale w takim stanie nie możemy go
nigdzie przewieść, no i… będzie musiał zostać u ciebie kilka dni, dopóki jego
stan się nie poprawi. Możemy go tu zostawić, prawda? – Spojrzał błagalnym
wzrokiem.
Tak więc dalej ten pasożyt był u mnie. W
pierwszy dzień poszedłem do pracy, a Shinra z Celty się nim opiekowali. Cóż…
Potem lekarz dostał jakiś ważny telefon i dziwnym trafem musiał jechać na jakąś
wyspę tropikalną, by jakiemuś tam szefuńciowi przerobić twarzyczkę. Pojechała z
nim również Celty. Można więc uznać, że pojechali „przy okazji” na wakacje,
sądząc po ilości rzeczy, jakie ze sobą zabrali. A ja siedziałem teraz na niepłatnym
urlopie przy tej mendzie.
***
„Kotae o sagashiteita n da
ate mo naku samayoinagara
Ikusen-oku no karamiau Elements (I feel) shikou no naka de”
Ikusen-oku no karamiau Elements (I feel) shikou no naka de”
„Poszukiwałem odpowiedzi,
wędrując bez celu
Setki tysięcy milionów elementów, (czułem jakby) kotłowały się w moich myślach”
Setki tysięcy milionów elementów, (czułem jakby) kotłowały się w moich myślach”
Zewsząd
otaczało mnie przyjemne ciepło i spokój, ale również nieprzenikniona ciemność. Czy
rzeczywiście umarłem?
Zewsząd
słychać było delikatny szept. Nie rozróżniałem poszczególnych słów, ale samo
słuchanie barwy tego głosu sprawiało mi przyjemność. Ten ktoś mówił, mówił i mówił,
a ja wiernie słuchałem.
- …When I thought that I
fought without a cause
You gave me a reason to try…
You gave me a reason to try…
- …We were one with our
destinies entwined…
- …And we fought to believe the impossible…
(- …Kiedy myślałem, że walczę bez większego sensu
Ty dałeś mi powód by spróbować…)
Ty dałeś mi powód by spróbować…)
(- …Byliśmy jedyni z naszym poplątanym przeznaczeniem…)
(- …I walczyliśmy wierząc w to co niemożliwe…)
Czyżby to
był głos… nie, to przecież niemożliwe! Shizu-chan miałby do mnie mówić? I to
jeszcze tak? Nigdy w to nie uwierzę! No, ale to niezaprzeczalnie jego głos!
Dlaczego staje się coraz cichszy?! Nie! Shizu-chan nie odchodź! Nie zostawaj
mnie samego!
Shizu-chan! Shizu-chan! Shizu-chan!
Nie zostawiaj mnie samego!
Shizu-chan! Shizu-chan! Shizu-chan!
Shizuo…
Krzyki dalej
odbijały się echem w mojej głowie, lecz żaden najwyraźniej nie opuścił ust. Głos
Shizuo nie był już wcale słyszalny. Odszedł zostawiając mnie samego…
- Izaya…? Izaya!
Jednak jest!
Spróbowałem otworzyć oczy. Nie udało się. Dopiero za którymś razem ciężkie
powieki podniosły się lekko, a mnie oślepiło sztuczne światło żarówki.
“Key
of The dark umareyuku kizuna ga hane hirogete”
“Key
of The light netsu obite mirai ga sasou”
„Klucz do ciemności, nasza
nowo narodzona więź rozkłada swe skrzydła”
„Klucz światła, zaprasza nas
przyszłość o posmaku namiętności”
Shizu-chan
siedział na krześle przy łóżku i spoglądał na mnie badawczym wzrokiem. Jego blond
włosy jak zawsze były w nieładzie, jednak zamiast stroju barmana miał na sobie
zwykłe jeansy i luźny podkoszulek. Zacząłem rozglądać się wokół. Pokój, w
którym leżałem nie był mój, jak również i łóżko, które zajmowałem. Jak się tu
znalazłem? Co się stało? Dlaczego wszystko tak cholernie mnie boli? Takie i
jeszcze wiele innych pytań cisnęły mi się na usta, lecz gdy chciałem zadać
którekolwiek z nich, potrafiłem wydobyć z siebie tylko jakiś dziwny charkot.
- Ach… -
Odetchnął cierpiętniczo Shizu-chan, słysząc moje próby porozumienia się. –
Wypij to. – Rozkazał podając mi kubek z ciepłą
cieczą. Popatrzyłem na niego podejrzliwie. – Pij już. Niestety nie jest to
trutka, tylko lekarstwo od Shinry. Tak, był tutaj i cię opatrzył. Nie, ja ci
tego nie zrobiłem. Tak, jesteś w moim mieszkaniu. – Odpowiadał na moje nieme
pytania spokojnie. – Pamiętasz co się stało zanim znalazłeś cię w tej alejce
nocą?
Wspomnienia,
jak i odpowiedzi na wszystkie wątpliwości, uderzyły we mnie niczym piorun.
Ucieczki zaułkami, pobicie, jak i wielokrotne gwałty na mnie. Ale co było
potem, już nie pamiętałem. Spojrzałem na Shizu-chana, jednak on uciekał gdzieś
wzrokiem.
- Izaya… Oni
robili to tobie pod moim oknem. Tak widziałem… trochę… - Jego twarz oblał
rumieniec. Zresztą tak samo jak i moją. – Oni… no… uciekli, jak mnie zobaczyli.
Potem przyniosłem cię tutaj i zadzwoniłem po Shinre. Jak już wcześniej mówiłem,
przyjechał i opatrzył cię, ale uważał, że twój stan jest za kiepski, by cię
przewozić do niego. Tak więc leżysz w moim łóżku trzeci dzień…
Wytrzeszczyłem
oczy. Więc nieświadomie pasożytowałem na nim już od kilku dni i on nic mi nie
zrobił? Nie! Przepraszam! Przecież coś zrobił
– zaopiekował się mną. Myśli i uczucia kotłowały się w mojej głowie, jak
jeszcze nigdy w życiu. Na ścianie zauważyłem lustro. W lustrze odbicie istoty
nienaturalnie bladej poobwijanej bandażami. Rozczochrane czarne włosy i
podkrążone oczy. Gdzieniegdzie spod opatrunków wystawały mniejsze zadrapania, a
praktycznie resztę ciała pokrywały żółto-fioletowe siniaki. Tak oto teraz
wyglądał wielki informator i najzłośliwszy manipulator jakiego ziemia nosiła –
Izaya Orihara.
***
“I want to reconcile the violence in your heart
I want to recognise your beauty's not just a mask
I want to exorcise the demons from your past
I want to satisfy the undisclosed desires in your heart”
I want to recognise your beauty's not just a mask
I want to exorcise the demons from your past
I want to satisfy the undisclosed desires in your heart”
„Chcę pogodzić przemoc w twoim sercu
Chcę zobaczyć, że twoje piękno nie jest tylko maską
Chcę wypędzić demony z twojej przeszłości
Chcę spełnić nieujawnione pragnienia twojego serca”
Chcę zobaczyć, że twoje piękno nie jest tylko maską
Chcę wypędzić demony z twojej przeszłości
Chcę spełnić nieujawnione pragnienia twojego serca”
Minął już
ponad tydzień odkąd Izaya odzyskał przytomność.
- Izaya-kun!
– Krzyknąłem przez zaciśnięte zęby. - Gdzie jest moja koszula?
- Ach…
Shizu-chan! Bądź trochę ciszej. Nie widzisz, że pracuję? – Uśmiechnął się
wrednie w moją stronę, leżąc na sofie, szczelnie owinięty kocem i sprawdzając
coś w laptopie. Westchnąłem tylko cierpiętniczo.
Tak. Odkąd
się obudził mieszka u mnie. Shinra kazał mi się nim opiekować póki nie wróci z
wyjazdu i nie sprawdzi jego ran, a Kadota przywiózł kilka rzeczy codziennego
użytku. Tak więc menda gra mi na nerwach już od ponad siedmiu dni, a ja nie nic
mu zrobić. Szczerze powiedziawszy, to
chciałbym go już stąd wykopać na zbity pysk. Rozcięcia już mu się chyba prawie
zagoiły, przynajmniej te, które nie były schowane pod ubraniem… Gdy teraz
spojrzałem ponownie na tego pasożyta, moją uwagę przykuł kawałek białego
materiału wystający spod koca.
- Izaya…. –
Podszedłem do sofy i szybkim ruchem zerwałem pierzynę mendy. – Zdejmuj to z
siebie. – Prawie wysyczałem, wskazując palcem moją koszulę, którą miał na sobie.
- Ale
Shizu-chan! Wszystkie moje ubrania są już brudne! A nie będę przecież chodził
nago! – Odpowiedział z firmowym uśmieszkiem, aż ociekającym wredotą i udawanym
zawstydzeniem.
-
Powiedziałem ściągnij to!
- Jak tak
bardzo chcesz tą koszulę, to sam mi ją zabierz! – Krzyknął tylko i poderwał się
z materaca uciekając przede mną.
Puściłem się
za nim w pogoń. Już przez ten czas chyba przyzwyczaiłem się do tego, że panoszy
się po moim mieszkaniu, jakby
należało do niego. Notorycznie pije moją
kawę z mojego ulubionego kubka,
wyjada moje jedzenie z mojej lodówki, śpi na mojej sofie i korzysta z wielu innych moich rzeczy. Tak jak w tym przypadku.
I o dziwo zaakceptowałem już to. Zawsze, gdy wracałem po pracy, witała mnie
przytłaczająca ciemność i cisza. A
teraz? Choć cały czas spędzałem na pilnowaniu tej mendy, mam dziwne wrażenie,
że chyba nawet lubię z nim przebywać. Ma takie coś, co przyciąga do niego…
- Mam cię! –
Krzyknąłem łapiąc go za bark.
On jednak
spróbował cię wyrwać, śmiejąc się przy tym z rozbawienia, widząc moją nieudaną
próbę odzyskania ubrania. Nasza szarpanina skończyła się na tym, że teraz leżał
pode mną na podłodze w przedpokoju. Rozpięta koszula ukazywała jego blady,
owinięty jeszcze w kilku miejscach bandażami tors. Unosząca się szybko klatka piersiowa,
mięśnie rysujące się pod delikatną skórą. Jego lekko uchylone usta, policzki
oblane delikatnym rumieńcem, w oczach jakiś dziwny błysk. Boże, o czym ja myślę?!
- Shizuo… -
Szepnął cichutko łącząc nasze usta w pocałunku.
„Furueru kono tamashii nukumori no Chemistry”
„Ma dusza drży pod wpływem
ciepła jakie wytwarza chemia między nami”
***
Nie wiem co
się ze mną dzieje. Zaczęło się to odkąd usłyszałem jego głos wyciągający mnie z
tej nieprzeniknionej ciemności. A potem?
Mieszkam z nim już tydzień. Obserwuję w
codzienności, wyprowadzam z równowagi, podkradam rzeczy. Po prostu się z nim
dobrze bawię. Ale kiedy ta zabawa przerodziła się w takie uczucie? Leżałem podparty na łokciu,
palce drugiej ręki wplatając w jego blond włosy. Całowałem tego potwora, a on
całował mnie. Drapieżnie, władczo, namiętnie. Wyzwalaliśmy wszystkie uczucia
jakie w nas do tej pory drzemały. Czułem uderzenia gorąca, opanowujące moje
ciało. Shizuo oderwał swoje ciepłe usta od moich, teraz obdarowując
pieszczotami moją szyję i obojczyki. Tak niewiele było mi potrzeba, bym wił się
z rozkoszy pod jego ciałem. Czułem pieszczotliwy dotyk mocnych dłoni,
błądzących po rozpalonej skórze. Badały moje ciało zjeżdżając coraz niżej i
niżej, aż w końcu jedna z nich zatrzymała się pod szarymi bokserkami na
pośladku. Instynktownie zadrżałem przypominając sobie wspomnienia z zaledwie
dziesięciu dni wcześniej, gdy byłem tam dotykany i gwałcony. Tak. Izaya Orihara
czuł strach przed tamtym potwornym bólem. Shizu-chan, co prawda, nie jest żadną
z tamtych osób, ale za to jest nieokiełznaną bestyjką. Co się stanie, jeśli po
prostu nie ujarzmi swojej olbrzymiej siły i będę przeżywał powtórkę z rozrywki?
“I know you've suffered
But I don't want you to hide
It's cold and loveless
I won't let you be denied
Soothing
I'll make you feel pure
Trust me
You can be sure”
But I don't want you to hide
It's cold and loveless
I won't let you be denied
Soothing
I'll make you feel pure
Trust me
You can be sure”
„Wiem, że cierpiałeś
Ale nie chcę żebyś się ukrywał
To było zimne i bez miłości
Nie pozwolę ci temu zaprzeczyć
Kojąco
Sprawię, że poczujesz się czysty
Zaufaj mi
Możesz być tego pewien”
Ale nie chcę żebyś się ukrywał
To było zimne i bez miłości
Nie pozwolę ci temu zaprzeczyć
Kojąco
Sprawię, że poczujesz się czysty
Zaufaj mi
Możesz być tego pewien”
Shizu-chan jakby słysząc moje myśli, przerwał pieszczoty i spojrzał mi
głęboko w oczy. Nie musiał wypowiadać już żadnych słów, by mnie uspokoić. Jego
oczy mówiły za niego. Będzie delikatny. Będzie czuły. Nie skrzywdzi mnie.
Oplotłem się kończynami wokół jego umięśnionego ciała. Tak, o to właśnie
mi chodziło. O poczucie bezpieczeństwa i miłości. On obdarowywał mnie obydwoma tymi uczuciami. Zaczął się podnosić, a ja
przywarłem do niego jeszcze mocniej. Zaśmiał się tylko cicho pod nosem i
skierował swoje kroki w stronę sypialni, obejmując mnie ramionami. Ułożył
delikatnie na łóżku, nie przestając pieścić mojego ciała. Podsunął mi swoją
dłoń do ust, bym dokładnie nawilżył trzy palce. Bawiłem się nimi językiem,
dotąd aż nie stały się odpowiednio wilgotne. Wyciągnął je. Poczułem dotyk jego
drugiej ręki na mojej pulsującej już od dawna męskości. Zaczął ją z początku
masować, potem sunąć naprzemian w górę i dół. Syknąłem z zaskoczenia, gdy
zagłębił we mnie pierwszy palec. Oczywiście zaraz dołączył drugi i trzeci,
przygotowując delikatnie, lecz stanowczo moje wnętrze. Wiłem się i pojękiwałem
z rozkoszy jaką dawał mi mój kochanek. Miałem wrażenie, że za chwilę cały
spłonę z ogarniającej moje ciało przyjemności.
- Shizu-chan... wejdź... we... mnie - Wyszeptałem pomiędzy kolejnymi
głośnymi jękami.
On tylko poparzył na mnie, tymi przenikliwymi złotymi oczami i
uśmiechnął delikatnie całując mnie na powrót w usta. Usłyszałem metaliczny dźwięk
rozpinanego zamka spodni, które zaraz wylądował na podłodze z resztą niepotrzebnych
już teraz ubrań.
W końcu wyciągnął ze mnie palce zastępując je swoją twardą męskością.
Poczułem, jak rozpycha i wypełnia mnie w całości, ale temu przyjemnemu uczuciu
towarzyszył również straszliwy ból. Zacisnąłem dłonie w jego blond włosach, a
po policzku zaczęły spływać słone łzy. On widząc moje cierpienie zastygł w
bezruchu, dając mi czas na rozluźnienie się. Trwało to tylko chwilę, bo zaraz
zaczął ponownie drażnić moją męskość, poruszając przy tym delikatnie swoją. Z
moich ust ponownie wyrwały się jęki rozkoszy, kiedy potarł to wrażliwe miejsce
wewnątrz mnie. Słysząc to zaczął poruszać się szybciej i bardziej zdecydowanie,
za każdym razem drażniąc ten czuły punkt. Po chwili poczułem drżenie własnych
mięśni i uczucie, jakbym zaraz miał się roztopić.
- Shizu-chan... ja... zaraz... - Nie zdążyłem dokończyć, bo z moich ust
wyrwał się jęk spełnienia.
Shizu-chan wykonał jeszcze kilka szybszych ruchów, wzmacniając tym mój
orgazm i sam doszedł wewnątrz, po czym opadł na mnie zmęczony. Trwaliśmy tak
jeszcze kilka chwil i ciszy, uspokajając swoje oddechy. Potem podniósł się i położył
obok mnie.
- I co teraz będzie? - Spytałem szeptem, jakbym bał się, że mogę nas tym
wyrwać z tej fascynującej chwili.
- No... - Zawahał się Shizu-chan. - Co powiesz na to, żeby zostało tak jak teraz? No... Wiesz… Żeby było już zawsze, tak jak przez ten tydzień? Ty… i ja? - Spojrzał na mnie z nadzieją w oczach i rumieńcami na policzkach.
- No... - Zawahał się Shizu-chan. - Co powiesz na to, żeby zostało tak jak teraz? No... Wiesz… Żeby było już zawsze, tak jak przez ten tydzień? Ty… i ja? - Spojrzał na mnie z nadzieją w oczach i rumieńcami na policzkach.
- Chyba śnisz! - Krzyknąłem, śmiejąc się opętańczo. W jego oczach dostrzegłem
ukłucie bólu. Równocześnie zamilkłem, czując wyrzuty sumienia. Wtuliłem się w
niego szybko, nie chcąc oglądać już dłużej tego szkaradnego uczucia. - Ale musi
to być w takim razie bardzo piękny sen, prawda? Więc może przeistoczymy go w
rzeczywistość?
“Trust me
You are the one”
You are the one”
„Zaufaj mi
Jesteś tym jedynym”
Jesteś tym jedynym”
*** The end ***
O Bożee *^*
OdpowiedzUsuńWedług mnie, bardzo dobrze to napisałaś.
Bardzo, bardzo dobrze *Q*
W pewnym momencie, a właściwie na samym początku, było mi cholernie szkoda Izzy'iego ;_;
Zauważyłam, że ludzie lubią pisać o tym, że w ramach zemsty ktoś go gwałci ;_;
Jak nie Shizu, to inni się przypałętają.
Cóż mogę rzec.
Chcę jeszcze D:<
Czasem nie rozumiem czemu autorzy opowiadań, tak bardzo lubią gwałcić Izayę, ale mimo, że robi mi się go żal, to zawsze mi się to podoba ;P sadystka ze mnie... haha ;D
OdpowiedzUsuńBoooskie~! (*^*) Takie piękne... a cytaty naprawdę ubarwiały tekst. Wszystko idealnie... \(^o^)/ Gratuluję (wspaniałego dzieła), dziękuję (za wspaniałe dzieło) i czekam (na kolejne wspaniałe dzieła) (^.-)
Życzę duuuużo weny~! I zdrowia~!
To było takie piękne! <3 podoba mi się jak to wszystko opisałaś *~*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na następne cuda :3
Aiko Hori
Ach aż chce się jeszcze. *-* Shizu-chan jest taki kochany :D Czekam na kolejną notkę i weny życzę ;3
OdpowiedzUsuńPiękne:D w niesamowity sposób to wszystko ze sobą połączyłaś;)
OdpowiedzUsuńZawsze podoba mi się gdy Izaya robi sobie używki z Shizusiowego spokoju:P
Rany dopiero przeczytałam, a nie mogę uwierzyć, że jakoś szybko to poszło:O
ale mam nadzieję, że wena cię nie opuszcza X= i za niedługo oczarujesz nas kolejnym cudeńkiem:-9
Nie wiem czemu autorzy opowiadań lubią gwałcić Izayę, ale fajnie się czyta XD Fajne opowiadanie, a następny rozdział "Kto pod kim dołki kopie, sam w nie wpada?" jutro?
OdpowiedzUsuńNo bo zgwałcony Izaya jest taki uroczy ^^ Wiem, wiem jestem sadystką i sama w kółko powtarzam, że nie lubię robienia z postaci jego pokroju mentalnych za przeproszeniem pizd, ale angsty Izayi i późniejsze pocieszenie Shizu-chana są fajne!
OdpowiedzUsuńCo do oneshota - śliczne!
Cytaty dobrane do doskonałych momentów, idealnie wpasowują się w treść, jakby były jego częścią
,,Pytam się czemu, jak gdzieś mają kogoś zabijać, to muszą robić to akurat pod moimi oknami?! '' - ja wiem, że to miało być smutno-miłe i wgl. ale ten tekst mnie powalił. Haha, biedny Shizuś zawsze skazany na ratowanie dupy Izayi.
Moment z przebudzeniem Orihary i jego wołanie - aj, piękne, piękne.
A potem wspólne mieszkanie i ten cudowny moment...
Cholernie mi się podoba scena ,,mocniejsza''. Serio, opisujesz pierwszy raz? Bo ci naprawdę dobrze wyszło.
Za ostatni akapit cię pokocham, jak Shizu-chan automaty. Zajebisty tekst, po prostu zajebisty.
Jest prawie 1 rano, więc nie ogarniam czy są jakieś błędy, choć wątpię w to, bo jakiś specjalnie rzucających się w oczy nie widziałam.
Jedyne o co się mogę przywalić to Izaya i ten moment, gdy się zawahał. Z reguły ktoś po gwałcie bardzo długo się zbiera, by w ogóle móc wejść w zdrowy związek z innym człowiekiem, a kontakty intymne wywołują wiele nerwów. Ale z drugiej strony, to nasz Izaya, który codziennie obrywa automatem, a do tego ma cholernie silną psychikę, więc chyba damy radę wyciąć, ne?
W każdym razie, zajebiście!
Pozdrawiam.
Łohohohoho!! Pięknie wkomponowane cytaty!! A historia ciekawa, fajnie opisane jego uczucia! ;)
OdpowiedzUsuńHohoho rany ._____. Tak bardzo nielegalnie, nie mam 18 lat ;-; TRUDNO XD
OdpowiedzUsuńNie, gwałt ;-; nikt na to nie zasługuje, nawet Izaya.
Pytam się czemu, jak gdzieś mają kogoś zabijać, to muszą robić to akurat pod moimi oknami?!" No widzisz Shizu, takie życie XDD
D: D: smutne
Jest!jest moja piosenka xD wgl fajnie sa te cytaty wkomponowane
Oh tak jak ja uwielbiam motyw opieki Shziuo nad Izaya *-* to jest the kochane i wgl awwww
Porno o-o serio opisujesz pierwsz raz? Aż nie do uwierzenia, u mnie pierwszy opis takich scen był cokolwiek nieudolny ;_; wgl to trochę mnie zdziwiło ze Izaya dopuścił do stosunku tak szybko. W sensie no tydzień temu go brutalnie zgwalcono do nieprzytomności, dupa go nie boli? I wgl to na pewno zostawia piętno w psychice, nie wiem czy by tak szybko pozwolił na jakikolwiek dotyk intymny. Shizuo jak zwykle jakiś napalony jest xD no weź stary, gwalcili go pod twoim oknem, jakiś dystans do sytuacji czy cos ^^' ale dobra tam,oni wszyscy sanienormLni xD
Podobało mi sie. Serio, dobrze napisane i wgl fajne. I SHIZAYA <3
Tak wiec sory ze tak późno komentuje, ale miałam zapierdziel -_-
Pozdrowienia
Bardzo dobrze napisana Shizaya, cieszę się że ją przeczytałam XDD Sophia - chan Bardzo podobały mi się te cytaty, miałam wrażenie ze niektóre były z piosenek :o Jeśli mam rację to możesz mi powiedzieć z jakich? XD Tego typu rzeczy są bardzo wenodawczę a muszę napisać kolejny rozdział DS ;-;
OdpowiedzUsuńNo... i tak btw
.
.
.
SHIZAYA <3 <3 <3 <3 <3
XDDD
Ludzie uwielbiam to, czytam n-ty raz i nadal nie potrafię przestać...to zbyt uzależnia :)
OdpowiedzUsuń*-* Genialne. Chcę jeszcze q.q hm. nie przepadam za cytatami w dużej ilości ale fabuła tego opowiadania przyćmiła moje zniechęcenie *-* Zgadzam się z Casjel. You are better than drugs ~ xD
OdpowiedzUsuńkochać ja to.
OdpowiedzUsuńŚciągnęłam sobie na telefon i czytam niemal codziennie. Normalnie kocham to.
Jednak ja mogłaś być tak okrutna "z jego ukochanej kurtki zostały już tylko szczępy"
Cooo?! Ta boska kurteunia zniszczona?!
Boże... nie jest mi żal Izayi tylko jego kurtki...
(bije sobie brawo)
Ale cóż, normalna nie jestem (wejdziesz na mego bloga się dowiesz i uciekniesz) i to mi pasuje.
PISZ WIĘCEJ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie opowiadania *.* Po prostu uwielbiam <3
OdpowiedzUsuńNo, że biedny Izuś jest krzywdzony, przez jakichś idiotów -.-, a potem Shizuś się nim zajmuje i wychodzi z tego, takie urocze romansidło :3
Pozdrawiam <3
Cały onshot super - ale po co tu cytaty takie... ;/ uważam ze raczej psują ogólna fajność.
OdpowiedzUsuńPiękne opowiadanie <333
OdpowiedzUsuńCo z tego, że piszę to właśnie teraz :< Najpiekniejszy shot jaki czytałam *-* Taki przepełniony miłością, że prawie się popłakałam :< I ten bezradny Izaya omg maj emołszyns <33 To takie piękne, że nwm co jeszcze napisać o tym cudzie :< To było takie kochaaaane *-*
OdpowiedzUsuń