czwartek, 14 marca 2013

“With no-one wearing their real face” (Shizaya one-shot; +18)


Witajcie~!

Tak jak już wcześniej pisałam, mija dziś równiutko miesiąc od opublikowania mojej pierwszej notki na tym blogu. Tak więc, jak obiecałam wstawiam z tej okazji one-shota. Oczywiście jak zawsze shizaya.

UWAGA! Występuje scena gwałtu i seksu. Tak szczerze powiedziawszy pierwszy raz opisuję takie "sceny". Proszę nie bądźcie tylko na mnie źli, starałam się jak mogłam, ale wyszło jak wyszło. Ale obiecuję, że następnym razem będzie lepiej!

Dla informacji: pod tekstami w języku obcym są polskie tłumaczenia.  Ja osobiście jestem „nie języczna”, więc przepraszam jak będą jakieś niedociągnięcia, bo tekściki ściągałam ze storn internetowych.

Starałam się wpisać jak najwięcej cytatów z tekstów, ale nie chciałam także z nimi przesadzać. Tak więc jest ich tyle ile jest, a wszystkie osoby, których fragmentów nie napisałem szczerze przepraszam. Postaram się jakoś odkupić winy!

Co by tu wam jeszcze napisać...? Znowu jestem chora. A tak dokładniej to już od poniedziałku. Czuję się, delikatnie mówiąc, do dupy, ale dopiero dzisiaj postawiłam się rodzicom i powiedziałam, że nie pójdę do szkoły. Niestety oni wychodzą z założenia, że jak nie mam gorączki, a się źle czuję i nie chcę iść do szkoły, to oznacza że symuluję.

Tak więc leżę teraz w łóżeczku i zastanawiam się, co wam tu jeszcze napisać, perełki wy moje. Może już lepiej nic? Pewnie za każdym razem straszę was tymi moimi wyżaleniami w przydługich wstępach. Naprawdę przepraszam!

Za chwilkę będę już cichutko, więc wytrzymajcie jeszcze kilka sekund tych męczarni!

Tak więc: ZAPRASZAM DO CZYTANIA~!

 

 

“With no-one wearing their real face”

“Nikt nie ukazuje swojego prawdziwego oblicza”

 

 

Krwawiłem. Cholernie mocno krwawiłem, jak jeszcze nigdy w życiu. Głębokie rozcięcia, dziury po kulkach, chyba złamana ręka. Obezwładniający ból rozchodzący się po całym ciele. Tak, już kolejny skurwysyn mnie bezlitośnie gwałcił. Nie miałem już siły się wyrywać. Mój nóż leżał niedaleko przede mną, lecz moja ręka i tak by go nie dosięgła.

- Może w końcu zdechniesz, pieprzona gnido! – Krzyczał mi do ucha oprawca, wbijając się jeszcze gwałtowniej. Z moich ust wyrwały się kolejne nieartykułowane dźwięki. Na samym początku, gdy mnie dogonili, kląłem i groziłem wymachując swoją bronią. Teraz już tylko krzyczałem z bólu, gdy czułem jak bezlitośnie moje wnętrze jest rozrywane.

- Krzycz jeszcze głośniej! – Pchnięcia stawały się jeszcze bardziej brutalne. – Odpłacisz się nam za to co zrobiłeś w przeszłości…!!!

Nagle wszędzie zaczęły rozbrzmiewać przeraźliwe krzyki, szybki i chaotyczny tupot butów słyszalny zaraz przy mojej twarzy. 

Uchyliłem powieki. Teraz leżałem plecami na twardym betonie. Krople zimnego deszczu leniwie obmywały moje zbrukane, posiniaczone i krwawiące ciało. Więc tak ma wyglądać mój koniec?

Padł na mnie cień. Pewnie jakaś nowa osoba przyszła wlać we mnie wszystkie swoje żale, za to uczyniłem jej w przeszłości. Mój wzrok zaczął się rozmazywać. Zimno ogarniające całe ciało. Tak! Właśnie tak! Nie dam kolejnej osobie tej satysfakcji, by słyszała jak krzyczę z bólu! Tak… To będzie moja ostatnia złośliwość… Opuściłem powieki i dałem się porwać w potężny nurt mroku.

„Hikari to yami ga mugen ni yureru tenshi ga akuma to odoridasu”

“Kienai n da Spiritual pain Where do we go?”

 

„Światło i ciemność pogrążone są w wiecznym drżeniu, anioły tańczą z demonami”

Duchowy ból, który nie chce zniknąć, dokąd się udamy?”

 

***

Specjalnie wybrałem mieszkanie w najspokojniejszej części Ikebukuro. Nieduże, ale przytulne, w małej, starej kamieniczce. Na co dzień było tu cicho i właśnie dzięki temu mogłem zachować swoje wewnętrzne opanowanie.

Po całym dniu ciężkiej pracy powróciłem do swojej oazy. Mam wrażenie, że coraz więcej osób popada w długi.  Jest to, niestety równoznaczne z tym, że Tom-san ma coraz więcej pracy. No, a ja wtedy muszę cały czas być przy jego boku. Taki jest oto los ochroniarza. Teraz byłem już tak zmęczony, że nie byłem już nawet głodny. Poszedłem tylko wziąć szybki prysznic. Po kilku minutach wyszedłem z łazienki w szarych luźnych spodniach, a z pasm włosów skapywały jeszcze kropelki wody. Wszedłem do sypialni i uchyliłem okno. Piękna, lecz jeszcze chłodna wiosenna noc.  Wszedłem do łóżka i zanurzyłem się w miękką pościel.

Tylko ja, ciepłe łóżko i błogi sen. Spokój, cisza, ciepło i krzyki… Jakie kurwa mać krzyki?! Zakryłem poduszką głowę, by już tylko móc odpłynąć w krainę sennych fantazji. Przewracałem się z boku na bok, już chyba dobrą godzinę. Niepożądane dźwięki jednak coraz bardziej nasilały się i z każdą sekundą były coraz głośniejsze. Czemu?! Pytam się czemu, jak gdzieś mają kogoś zabijać, to muszą robić to akurat pod moimi oknami?! Jeszcze chwila a nie wytrzymam!

Wyskoczyłem z łóżka i dopadłem okna. Opuściły mnie już resztki dotychczasowego spokoju. Jak nie zamkną tych przeklętych mord to ich zaraz pozabijam! Przygotowałem już na parapecie podręczną amunicję, w postaci różnych twardych przedmiotów, by wymusić na tych gnidach ciszę nocną. Trzymając pierwszy pocisk, przyjrzałem się temu co działo się poniżej. Nic nowego. Grupka jakichś facetów z nożami, pałkami, pistoletami lub innym badziewiem. Lecz oni byli jedyni tylko dodatkiem do tego, co działo się w centrum utworzonego przez nich okręgu. Na samym środku ciemnej alejki jakiś facet gwałcił innego. Więc to krzyki tego pod nim odbijały się echem w ulicach! Gościu wbił się w niego jeszcze kilka razy przy akompaniamencie głośnego kwilenia. Najwyraźniej skończył to co miał zrobić, bo zadowolony odszedł od bruneta, kopiąc go jeszcze boleśnie na pożegnanie. Nie mogę uwierzyć! Dopiero teraz rozpoznałem ofiarę tych wydarzeń – na betonie leżał Izaya!

 

“So will you please show me your real face”
“Cos I only need your name to call the reasons why I fought”

„Wiec proszę pokaż mi swoją prawdziwą twarz
Ponieważ potrzebuję tylko twojego imienia, by dowiedzieć się w imię czego walczę”

 

Nie wiem dlaczego, ale poczułem gniew. Nikt mnie jeszcze, nigdy tak nie wkurwił! Nawet ta menda swoimi zagrywkami.

Bestia znów wzięła górę nad człowieczeństwem. Nie wiem kiedy się tu znalazłem, ale właśnie teraz stałem na deszczu nad bladym ciałem. Nóż odrzucony gdzieś na bok, porozrywane ubrania, z jego ukochanej kurtki zostały już tylko szczępy. Przez mokry materiał doskonale widoczna była posiniaczona skóra, jak i pełno przecinających ją ran. Oczy zamknięte, wyraz twarzy wykrzywiony grymasem ogromnego bólu. Krople zimnego deszczu zmywające leniwie krew i ślady spermy, brukające to drobne ciało.

I co mam teraz niby zrobić? Dobić go do końca, żeby nie marnował już nikomu życia? Zabić go bezbronnego? Pokusa jest tak wielka… „Jesteś jak potwór Shizu-chan!” Zabrzmiały mi w umyśle jego słowa. Wtedy wszyscy zgodzą się z tym co powiedział…

- No kurwa mać! – Zakląłem na głos, a ściany zaułka odbiły tylko ten dźwięk, zwielokratniając go.

Tak! Wiem! Zdzwonię do Shinry i on zajmie się tym, żeby to gówno się tutaj nie zaczęło rozkładać. Sięgnąłem do kieszeni, ale nie natknąłem się na twardy przedmiot. Popatrzyłem w dół. Stałem boso, tylko w tych przeklętych szarych spodniach… Poszedłbym do mieszkania po telefon, ale nie mogę tu tak zostawić tej mendy… Shinra, by mi nie wybaczył, gdyby się dowiedział, że zostawiłem go w takim stanie na środku ulicy.

Uklęknąłem delikatnie dotykając jego ciała. Takie drobne i kruche… a pomyśleć, że nosi w sobie tak bezlitosne stworzenie. Nie do końca wiedziałem jak go chwycić, by nie ucierpiał jeszcze bardziej. W końcu wziąłem go ostrożnie na ręce. Starałem się nie myśleć i wmówić sobie, że jest to każda inna osoba, tylko nie ta menda. Niosąc go po schodach czułem, jak jego ciepła krew plami moją skórę lub skapuje na podłogę.

Wszedłem do mieszkania, otwierając drzwi kopniakiem. Na szczęście pozostały w zawiasach. Poszedłem od saloniku i ułożyłem pasożyta na kanapie. Zapaliłem światło, by poszukać telefonu, lecz mój wzrok spoczął na jego ciele. Teraz wyglądało jeszcze gorzej niż wcześniej. Jeszcze bledsze niż zazwyczaj, poznaczone krwawymi śladami i lepką substancją. Z miejsca, w którym używali sobie tamci faceci, sączyła się ta sama gęsta ciecz, lecz o czerwonym zabarwieniu.

Po piętnastu minutach poszukiwania w końcu znalazłem komórkę. Zastanawia mnie tylko dlaczego jak wybierałem numer, tak bardzo trzęsły mi się dłonie? Przecież nie odczuwałem teraz  gniewu…

“That you're wicked and divine
You may be a sinner
But your innocence is mine”

 

“Jesteś niegodziwy i boski
Możesz być grzesznikiem
Ale twoja niewinność jest moja”

 

***

 

Izaya leżał już u mnie trzeci dzień. Nadal nie odzyskiwał przytomności. Po tym jak zadzwoniłem do Shinrai, lekarz wraz z Celty zjawił się po jakichś dziesięciu minutach. Wpadł jak burza do mieszkania, a widząc stan pasożyta od razu zabrał się do roboty, natomiast bezgłowa kobieta stojąc nadal w przedpokoju, dopytywała się, jak dokładniej przebiegała cała sytuacja. W pewnym momencie, gdy Shinra ją zawołał, by mu pomogła, weszła do salonu. Ale nie zrobiła nic więcej. „Patrzyła się” tylko w nagie, już prawie całkiem białe ciało. Potem ja musiałem pomóc doktorkowi opatrzyć mendę.

Gdy Shinra doprowadził stan Izayi do podstawy, czyli po pozaszywaniu, wyjęciu kulek i jeszcze wielu innych czynnościach, poprosił mnie na „przedyskutowanie” sprawy.

- No, o co chodzi? – Spytałem na wstępie, już powoli wyczuwając kłopoty.

- Shizuo, wiem że go nienawidzisz, ale to co dla niego zrobiłeś jest godne podziwu. Nie spodziewałem się, że będzie cię stać na coś takiego. – Zaczął, wyraźnie dumny, lecz trochę zdenerwowany, co objawiało się dość chaotycznymi ruchami całego ciała. Celty stała tylko obok i kiwała kaskiem na znak potwierdzenia słów ukochanego. – Ale… Niestety, przykro mi, ale w takim stanie nie możemy go nigdzie przewieść, no i… będzie musiał zostać u ciebie kilka dni, dopóki jego stan się nie poprawi. Możemy go tu zostawić, prawda? – Spojrzał błagalnym wzrokiem.

 Tak więc dalej ten pasożyt był u mnie. W pierwszy dzień poszedłem do pracy, a Shinra z Celty się nim opiekowali. Cóż… Potem lekarz dostał jakiś ważny telefon i dziwnym trafem musiał jechać na jakąś wyspę tropikalną, by jakiemuś tam szefuńciowi przerobić twarzyczkę. Pojechała z nim również Celty. Można więc uznać, że pojechali „przy okazji” na wakacje, sądząc po ilości rzeczy, jakie ze sobą zabrali. A ja siedziałem teraz na niepłatnym urlopie przy tej mendzie.

***

„Kotae o sagashiteita n da ate mo naku samayoinagara
Ikusen-oku no karamiau Elements (I feel) shikou no naka de”

„Poszukiwałem odpowiedzi, wędrując bez celu
Setki tysięcy milionów elementów, (czułem jakby) kotłowały się w moich myślach”

 

Zewsząd otaczało mnie przyjemne ciepło i spokój, ale również nieprzenikniona ciemność. Czy rzeczywiście umarłem?

Zewsząd słychać było delikatny szept. Nie rozróżniałem poszczególnych słów, ale samo słuchanie barwy tego głosu sprawiało mi przyjemność. Ten ktoś mówił, mówił i mówił, a ja wiernie słuchałem.

- …When I thought that I fought without a cause
You gave me a reason to try…

- …We were one with our destinies entwined…

 - …And we fought to believe the impossible…

(- …Kiedy myślałem, że walczę bez większego sensu
Ty dałeś mi powód by spróbować…)

(- …Byliśmy jedyni z naszym poplątanym przeznaczeniem…)

(- …I walczyliśmy wierząc w to co niemożliwe…)

Czyżby to był głos… nie, to przecież niemożliwe! Shizu-chan miałby do mnie mówić? I to jeszcze tak? Nigdy w to nie uwierzę! No, ale to niezaprzeczalnie jego głos! Dlaczego staje się coraz cichszy?! Nie! Shizu-chan nie odchodź! Nie zostawaj mnie samego!

 

Shizu-chan!                        Shizu-chan!                      Shizu-chan!

Nie zostawiaj mnie samego!

Shizu-chan!                            Shizu-chan!                       Shizu-chan!

Shizuo…

 

Krzyki dalej odbijały się echem w mojej głowie, lecz żaden najwyraźniej nie opuścił ust. Głos Shizuo nie był już wcale słyszalny. Odszedł zostawiając mnie samego…

- Izaya…? Izaya!

Jednak jest! Spróbowałem otworzyć oczy. Nie udało się. Dopiero za którymś razem ciężkie powieki podniosły się lekko, a mnie oślepiło sztuczne światło żarówki.

 

“Key of The dark umareyuku kizuna ga hane hirogete”

“Key of The light netsu obite mirai ga sasou”

„Klucz do ciemności, nasza nowo narodzona więź rozkłada swe skrzydła”

„Klucz światła, zaprasza nas przyszłość o posmaku namiętności”

 

Shizu-chan siedział na krześle przy łóżku i spoglądał na mnie badawczym wzrokiem. Jego blond włosy jak zawsze były w nieładzie, jednak zamiast stroju barmana miał na sobie zwykłe jeansy i luźny podkoszulek. Zacząłem rozglądać się wokół. Pokój, w którym leżałem nie był mój, jak również i łóżko, które zajmowałem. Jak się tu znalazłem? Co się stało? Dlaczego wszystko tak cholernie mnie boli? Takie i jeszcze wiele innych pytań cisnęły mi się na usta, lecz gdy chciałem zadać którekolwiek z nich, potrafiłem wydobyć z siebie tylko jakiś dziwny charkot.

- Ach… - Odetchnął cierpiętniczo Shizu-chan, słysząc moje próby porozumienia się. – Wypij to. – Rozkazał podając mi kubek z  ciepłą cieczą. Popatrzyłem na niego podejrzliwie. – Pij już. Niestety nie jest to trutka, tylko lekarstwo od Shinry. Tak, był tutaj i cię opatrzył. Nie, ja ci tego nie zrobiłem. Tak, jesteś w moim mieszkaniu. – Odpowiadał na moje nieme pytania spokojnie. – Pamiętasz co się stało zanim znalazłeś cię w tej alejce nocą?

Wspomnienia, jak i odpowiedzi na wszystkie wątpliwości, uderzyły we mnie niczym piorun. Ucieczki zaułkami, pobicie, jak i wielokrotne gwałty na mnie. Ale co było potem, już nie pamiętałem. Spojrzałem na Shizu-chana, jednak on uciekał gdzieś wzrokiem.

- Izaya… Oni robili to tobie pod moim oknem. Tak widziałem… trochę… - Jego twarz oblał rumieniec. Zresztą tak samo jak i moją. – Oni… no… uciekli, jak mnie zobaczyli. Potem przyniosłem cię tutaj i zadzwoniłem po Shinre. Jak już wcześniej mówiłem, przyjechał i opatrzył cię, ale uważał, że twój stan jest za kiepski, by cię przewozić do niego. Tak więc leżysz w moim łóżku trzeci dzień…

Wytrzeszczyłem oczy. Więc nieświadomie pasożytowałem na nim już od kilku dni i on nic mi nie zrobił? Nie! Przepraszam!  Przecież coś zrobił – zaopiekował się mną. Myśli i uczucia kotłowały się w mojej głowie, jak jeszcze nigdy w życiu. Na ścianie zauważyłem lustro. W lustrze odbicie istoty nienaturalnie bladej poobwijanej bandażami. Rozczochrane czarne włosy i podkrążone oczy. Gdzieniegdzie spod opatrunków wystawały mniejsze zadrapania, a praktycznie resztę ciała pokrywały żółto-fioletowe siniaki. Tak oto teraz wyglądał wielki informator i najzłośliwszy manipulator jakiego ziemia nosiła – Izaya Orihara.

***

“I want to reconcile the violence in your heart
I want to recognise your beauty's not just a mask
I want to exorcise the demons from your past
I want to satisfy the undisclosed desires in your heart”

 

„Chcę pogodzić przemoc w twoim sercu
Chcę zobaczyć, że twoje piękno nie jest tylko maską
Chcę wypędzić demony z twojej przeszłości
Chcę spełnić nieujawnione pragnienia twojego serca”

 

Minął już ponad tydzień odkąd Izaya odzyskał przytomność.

- Izaya-kun! – Krzyknąłem przez zaciśnięte zęby. - Gdzie jest moja koszula?

- Ach… Shizu-chan! Bądź trochę ciszej. Nie widzisz, że pracuję? – Uśmiechnął się wrednie w moją stronę, leżąc na sofie, szczelnie owinięty kocem i sprawdzając coś w laptopie. Westchnąłem tylko cierpiętniczo.

Tak. Odkąd się obudził mieszka u mnie. Shinra kazał mi się nim opiekować póki nie wróci z wyjazdu i nie sprawdzi jego ran, a Kadota przywiózł kilka rzeczy codziennego użytku. Tak więc menda gra mi na nerwach już od ponad siedmiu dni, a ja nie nic mu zrobić.  Szczerze powiedziawszy, to chciałbym go już stąd wykopać na zbity pysk. Rozcięcia już mu się chyba prawie zagoiły, przynajmniej te, które nie były schowane pod ubraniem… Gdy teraz spojrzałem ponownie na tego pasożyta, moją uwagę przykuł kawałek białego materiału wystający spod koca.

- Izaya…. – Podszedłem do sofy i szybkim ruchem zerwałem pierzynę mendy. – Zdejmuj to z siebie. – Prawie wysyczałem, wskazując palcem moją koszulę, którą miał na sobie.

- Ale Shizu-chan! Wszystkie moje ubrania są już brudne! A nie będę przecież chodził nago! – Odpowiedział z firmowym uśmieszkiem, aż ociekającym wredotą i udawanym zawstydzeniem.

- Powiedziałem ściągnij to!

- Jak tak bardzo chcesz tą koszulę, to sam mi ją zabierz! – Krzyknął tylko i poderwał się z materaca uciekając przede mną.

Puściłem się za nim w pogoń. Już przez ten czas chyba przyzwyczaiłem się do tego, że panoszy się po moim mieszkaniu, jakby należało do niego. Notorycznie pije moją kawę z mojego ulubionego kubka, wyjada moje jedzenie z mojej lodówki, śpi na mojej sofie i korzysta z wielu innych moich rzeczy. Tak jak w tym przypadku. I o dziwo zaakceptowałem już to. Zawsze, gdy wracałem po pracy, witała mnie przytłaczająca ciemność i cisza.  A teraz? Choć cały czas spędzałem na pilnowaniu tej mendy, mam dziwne wrażenie, że chyba nawet lubię z nim przebywać. Ma takie coś, co przyciąga do niego…

- Mam cię! – Krzyknąłem łapiąc go za bark.

On jednak spróbował cię wyrwać, śmiejąc się przy tym z rozbawienia, widząc moją nieudaną próbę odzyskania ubrania. Nasza szarpanina skończyła się na tym, że teraz leżał pode mną na podłodze w przedpokoju. Rozpięta koszula ukazywała jego blady, owinięty jeszcze w kilku miejscach bandażami tors. Unosząca się szybko klatka piersiowa, mięśnie rysujące się pod delikatną skórą. Jego lekko uchylone usta, policzki oblane delikatnym rumieńcem, w oczach jakiś dziwny błysk. Boże, o czym ja myślę?!

- Shizuo… - Szepnął cichutko łącząc nasze usta w pocałunku.

 

 „Furueru kono tamashii nukumori no Chemistry”

„Ma dusza drży pod wpływem ciepła jakie wytwarza chemia między nami”

 

***

Nie wiem co się ze mną dzieje. Zaczęło się to odkąd usłyszałem jego głos wyciągający mnie z tej nieprzeniknionej ciemności.  A potem? Mieszkam z nim już  tydzień. Obserwuję w codzienności, wyprowadzam z równowagi, podkradam rzeczy. Po prostu się z nim dobrze bawię. Ale kiedy ta zabawa przerodziła się  w takie uczucie? Leżałem podparty na łokciu, palce drugiej ręki wplatając w jego blond włosy. Całowałem tego potwora, a on całował mnie. Drapieżnie, władczo, namiętnie. Wyzwalaliśmy wszystkie uczucia jakie w nas do tej pory drzemały. Czułem uderzenia gorąca, opanowujące moje ciało. Shizuo oderwał swoje ciepłe usta od moich, teraz obdarowując pieszczotami moją szyję i obojczyki. Tak niewiele było mi potrzeba, bym wił się z rozkoszy pod jego ciałem. Czułem pieszczotliwy dotyk mocnych dłoni, błądzących po rozpalonej skórze. Badały moje ciało zjeżdżając coraz niżej i niżej, aż w końcu jedna z nich zatrzymała się pod szarymi bokserkami na pośladku. Instynktownie zadrżałem przypominając sobie wspomnienia z zaledwie dziesięciu dni wcześniej, gdy byłem tam dotykany i gwałcony. Tak. Izaya Orihara czuł strach przed tamtym potwornym bólem. Shizu-chan, co prawda, nie jest żadną z tamtych osób, ale za to jest nieokiełznaną bestyjką. Co się stanie, jeśli po prostu nie ujarzmi swojej olbrzymiej siły i będę przeżywał powtórkę z rozrywki?

“I know you've suffered
But I don't want you to hide
It's cold and loveless
I won't let you be denied
Soothing
I'll make you feel pure
Trust me
You can be sure”

 

„Wiem, że cierpiałeś
Ale nie chcę żebyś się ukrywał
To było zimne i bez miłości
Nie pozwolę ci temu zaprzeczyć
Kojąco
Sprawię, że poczujesz się czysty
Zaufaj mi
Możesz być tego pewien”

 

Shizu-chan jakby słysząc moje myśli, przerwał pieszczoty i spojrzał mi głęboko w oczy. Nie musiał wypowiadać już żadnych słów, by mnie uspokoić. Jego oczy mówiły za niego. Będzie delikatny. Będzie czuły. Nie skrzywdzi mnie.

Oplotłem się kończynami wokół jego umięśnionego ciała. Tak, o to właśnie mi chodziło. O poczucie bezpieczeństwa i miłości. On obdarowywał mnie obydwoma  tymi uczuciami. Zaczął się podnosić, a ja przywarłem do niego jeszcze mocniej. Zaśmiał się tylko cicho pod nosem i skierował swoje kroki w stronę sypialni, obejmując mnie ramionami. Ułożył delikatnie na łóżku, nie przestając pieścić mojego ciała. Podsunął mi swoją dłoń do ust, bym dokładnie nawilżył trzy palce. Bawiłem się nimi językiem, dotąd aż nie stały się odpowiednio wilgotne. Wyciągnął je. Poczułem dotyk jego drugiej ręki na mojej pulsującej już od dawna męskości. Zaczął ją z początku masować, potem sunąć naprzemian w górę i dół. Syknąłem z zaskoczenia, gdy zagłębił we mnie pierwszy palec. Oczywiście zaraz dołączył drugi i trzeci, przygotowując delikatnie, lecz stanowczo moje wnętrze. Wiłem się i pojękiwałem z rozkoszy jaką dawał mi mój kochanek. Miałem wrażenie, że za chwilę cały spłonę z ogarniającej moje ciało przyjemności.

- Shizu-chan... wejdź... we... mnie - Wyszeptałem pomiędzy kolejnymi głośnymi jękami.

On tylko poparzył na mnie, tymi przenikliwymi złotymi oczami i uśmiechnął delikatnie całując mnie na powrót w usta. Usłyszałem metaliczny dźwięk rozpinanego zamka spodni, które zaraz wylądował na podłodze z resztą niepotrzebnych już teraz ubrań.

W końcu wyciągnął ze mnie palce zastępując je swoją twardą męskością. Poczułem, jak rozpycha i wypełnia mnie w całości, ale temu przyjemnemu uczuciu towarzyszył również straszliwy ból. Zacisnąłem dłonie w jego blond włosach, a po policzku zaczęły spływać słone łzy. On widząc moje cierpienie zastygł w bezruchu, dając mi czas na rozluźnienie się. Trwało to tylko chwilę, bo zaraz zaczął ponownie drażnić moją męskość, poruszając przy tym delikatnie swoją. Z moich ust ponownie wyrwały się jęki rozkoszy, kiedy potarł to wrażliwe miejsce wewnątrz mnie. Słysząc to zaczął poruszać się szybciej i bardziej zdecydowanie, za każdym razem drażniąc ten czuły punkt. Po chwili poczułem drżenie własnych mięśni i uczucie, jakbym zaraz miał się roztopić.

- Shizu-chan... ja... zaraz... - Nie zdążyłem dokończyć, bo z moich ust wyrwał się jęk spełnienia.

Shizu-chan wykonał jeszcze kilka szybszych ruchów, wzmacniając tym mój orgazm i sam doszedł wewnątrz, po czym opadł na mnie zmęczony. Trwaliśmy tak jeszcze kilka chwil i ciszy, uspokajając swoje oddechy. Potem podniósł się i położył obok mnie.

- I co teraz będzie? - Spytałem szeptem, jakbym bał się, że mogę nas tym wyrwać z tej fascynującej chwili.
- No... - Zawahał się Shizu-chan. - Co powiesz na to, żeby zostało tak jak teraz? No... Wiesz… Żeby było już zawsze, tak jak przez ten tydzień? Ty… i ja? - Spojrzał na mnie z nadzieją w oczach i rumieńcami na policzkach.

- Chyba śnisz! - Krzyknąłem, śmiejąc się opętańczo. W jego oczach dostrzegłem ukłucie bólu. Równocześnie zamilkłem, czując wyrzuty sumienia. Wtuliłem się w niego szybko, nie chcąc oglądać już dłużej tego szkaradnego uczucia. - Ale musi to być w takim razie bardzo piękny sen, prawda? Więc może przeistoczymy go w rzeczywistość?

 

“Trust me
You are the one”

„Zaufaj mi
Jesteś tym jedynym”

 

 

 

*** The end ***

18 komentarzy:

  1. O Bożee *^*
    Według mnie, bardzo dobrze to napisałaś.
    Bardzo, bardzo dobrze *Q*

    W pewnym momencie, a właściwie na samym początku, było mi cholernie szkoda Izzy'iego ;_;
    Zauważyłam, że ludzie lubią pisać o tym, że w ramach zemsty ktoś go gwałci ;_;
    Jak nie Shizu, to inni się przypałętają.

    Cóż mogę rzec.
    Chcę jeszcze D:<

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasem nie rozumiem czemu autorzy opowiadań, tak bardzo lubią gwałcić Izayę, ale mimo, że robi mi się go żal, to zawsze mi się to podoba ;P sadystka ze mnie... haha ;D
    Boooskie~! (*^*) Takie piękne... a cytaty naprawdę ubarwiały tekst. Wszystko idealnie... \(^o^)/ Gratuluję (wspaniałego dzieła), dziękuję (za wspaniałe dzieło) i czekam (na kolejne wspaniałe dzieła) (^.-)
    Życzę duuuużo weny~! I zdrowia~!

    OdpowiedzUsuń
  3. To było takie piękne! <3 podoba mi się jak to wszystko opisałaś *~*
    Pozdrawiam i czekam na następne cuda :3
    Aiko Hori

    OdpowiedzUsuń
  4. Ach aż chce się jeszcze. *-* Shizu-chan jest taki kochany :D Czekam na kolejną notkę i weny życzę ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękne:D w niesamowity sposób to wszystko ze sobą połączyłaś;)
    Zawsze podoba mi się gdy Izaya robi sobie używki z Shizusiowego spokoju:P
    Rany dopiero przeczytałam, a nie mogę uwierzyć, że jakoś szybko to poszło:O
    ale mam nadzieję, że wena cię nie opuszcza X= i za niedługo oczarujesz nas kolejnym cudeńkiem:-9

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem czemu autorzy opowiadań lubią gwałcić Izayę, ale fajnie się czyta XD Fajne opowiadanie, a następny rozdział "Kto pod kim dołki kopie, sam w nie wpada?" jutro?

    OdpowiedzUsuń
  7. No bo zgwałcony Izaya jest taki uroczy ^^ Wiem, wiem jestem sadystką i sama w kółko powtarzam, że nie lubię robienia z postaci jego pokroju mentalnych za przeproszeniem pizd, ale angsty Izayi i późniejsze pocieszenie Shizu-chana są fajne!
    Co do oneshota - śliczne!
    Cytaty dobrane do doskonałych momentów, idealnie wpasowują się w treść, jakby były jego częścią
    ,,Pytam się czemu, jak gdzieś mają kogoś zabijać, to muszą robić to akurat pod moimi oknami?! '' - ja wiem, że to miało być smutno-miłe i wgl. ale ten tekst mnie powalił. Haha, biedny Shizuś zawsze skazany na ratowanie dupy Izayi.
    Moment z przebudzeniem Orihary i jego wołanie - aj, piękne, piękne.
    A potem wspólne mieszkanie i ten cudowny moment...
    Cholernie mi się podoba scena ,,mocniejsza''. Serio, opisujesz pierwszy raz? Bo ci naprawdę dobrze wyszło.
    Za ostatni akapit cię pokocham, jak Shizu-chan automaty. Zajebisty tekst, po prostu zajebisty.
    Jest prawie 1 rano, więc nie ogarniam czy są jakieś błędy, choć wątpię w to, bo jakiś specjalnie rzucających się w oczy nie widziałam.
    Jedyne o co się mogę przywalić to Izaya i ten moment, gdy się zawahał. Z reguły ktoś po gwałcie bardzo długo się zbiera, by w ogóle móc wejść w zdrowy związek z innym człowiekiem, a kontakty intymne wywołują wiele nerwów. Ale z drugiej strony, to nasz Izaya, który codziennie obrywa automatem, a do tego ma cholernie silną psychikę, więc chyba damy radę wyciąć, ne?
    W każdym razie, zajebiście!
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Łohohohoho!! Pięknie wkomponowane cytaty!! A historia ciekawa, fajnie opisane jego uczucia! ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Hohoho rany ._____. Tak bardzo nielegalnie, nie mam 18 lat ;-; TRUDNO XD
    Nie, gwałt ;-; nikt na to nie zasługuje, nawet Izaya.
    Pytam się czemu, jak gdzieś mają kogoś zabijać, to muszą robić to akurat pod moimi oknami?!" No widzisz Shizu, takie życie XDD
    D: D: smutne
    Jest!jest moja piosenka xD wgl fajnie sa te cytaty wkomponowane
    Oh tak jak ja uwielbiam motyw opieki Shziuo nad Izaya *-* to jest the kochane i wgl awwww
    Porno o-o serio opisujesz pierwsz raz? Aż nie do uwierzenia, u mnie pierwszy opis takich scen był cokolwiek nieudolny ;_; wgl to trochę mnie zdziwiło ze Izaya dopuścił do stosunku tak szybko. W sensie no tydzień temu go brutalnie zgwalcono do nieprzytomności, dupa go nie boli? I wgl to na pewno zostawia piętno w psychice, nie wiem czy by tak szybko pozwolił na jakikolwiek dotyk intymny. Shizuo jak zwykle jakiś napalony jest xD no weź stary, gwalcili go pod twoim oknem, jakiś dystans do sytuacji czy cos ^^' ale dobra tam,oni wszyscy sanienormLni xD
    Podobało mi sie. Serio, dobrze napisane i wgl fajne. I SHIZAYA <3
    Tak wiec sory ze tak późno komentuje, ale miałam zapierdziel -_-
    Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo dobrze napisana Shizaya, cieszę się że ją przeczytałam XDD Sophia - chan Bardzo podobały mi się te cytaty, miałam wrażenie ze niektóre były z piosenek :o Jeśli mam rację to możesz mi powiedzieć z jakich? XD Tego typu rzeczy są bardzo wenodawczę a muszę napisać kolejny rozdział DS ;-;
    No... i tak btw
    .
    .
    .
    SHIZAYA <3 <3 <3 <3 <3
    XDDD

    OdpowiedzUsuń
  11. Ludzie uwielbiam to, czytam n-ty raz i nadal nie potrafię przestać...to zbyt uzależnia :)

    OdpowiedzUsuń
  12. *-* Genialne. Chcę jeszcze q.q hm. nie przepadam za cytatami w dużej ilości ale fabuła tego opowiadania przyćmiła moje zniechęcenie *-* Zgadzam się z Casjel. You are better than drugs ~ xD

    OdpowiedzUsuń
  13. kochać ja to.
    Ściągnęłam sobie na telefon i czytam niemal codziennie. Normalnie kocham to.
    Jednak ja mogłaś być tak okrutna "z jego ukochanej kurtki zostały już tylko szczępy"
    Cooo?! Ta boska kurteunia zniszczona?!
    Boże... nie jest mi żal Izayi tylko jego kurtki...
    (bije sobie brawo)
    Ale cóż, normalna nie jestem (wejdziesz na mego bloga się dowiesz i uciekniesz) i to mi pasuje.
    PISZ WIĘCEJ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  14. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  15. Uwielbiam takie opowiadania *.* Po prostu uwielbiam <3
    No, że biedny Izuś jest krzywdzony, przez jakichś idiotów -.-, a potem Shizuś się nim zajmuje i wychodzi z tego, takie urocze romansidło :3
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Cały onshot super - ale po co tu cytaty takie... ;/ uważam ze raczej psują ogólna fajność.

    OdpowiedzUsuń
  17. Co z tego, że piszę to właśnie teraz :< Najpiekniejszy shot jaki czytałam *-* Taki przepełniony miłością, że prawie się popłakałam :< I ten bezradny Izaya omg maj emołszyns <33 To takie piękne, że nwm co jeszcze napisać o tym cudzie :< To było takie kochaaaane *-*

    OdpowiedzUsuń