Notka miała być w sobotę, ale coś mi
odpieprzyło i jest dzisiaj. Następna będzie prawdopodobnie w niedzielę, jak nie
wcześniej.
Dziękuję osobą, które poświęcają czas,
by czytać to co tu piszę.
Jeszcze bardziej dziękuję tym, które komentują.
Wasze słowa dodają mi otuchy i napędzają moją „wenę twórczą”. Efekty są, jakie
są, ale myślę, że nie jest to jakieś tragiczne.
Mam nadzieje, że nie przynudzam
zbytnio.
Tak więc zapraszam do czytania~!
Kto pod kim dołki kopie, sam w nie
wpada?
Rozdział 3
- Shinra,
jestem zamknięty z trupem.
- C-co?! –
Wykrzyknął okularnik.
- Nie
rozumiesz jak się do ciebie raz mówi?! Jestem.zamknięty.z.trupem. – Wycedził
blondyn przez zaciśnięte zęby.
- A-al-le
jak to?!
- Normalnie,
do kurwy nędzy! Na granicy Ikebukuro jest to blokowisko pieprzone do wyburzenia,
a raczej było. Izaya mnie sprowokował i się to gówno rozpieprzyło samo z
siebie. – Tłumaczył się zaciekle Shizuo, nie wiedząc że pogrąża się jeszcze
bardziej. – No i teraz jestem tu zamknięty, w jakiejś klitce przywalonej ze
wszystkich stron gruzami i z tymi pieprzonymi zwłokami.
- Ale
k-kogo? – Dopytywał się przerażony doktor.
- No
przecież mówię, że tej mendy! – Wykrzyknął zdenerwowany już blondyn. – Ile mam
ci jeszcze razy powtarzać?!
Nastała niepokojąca
cisza.
- Hej!
Jesteś tam jeszcze?
- Przyłóż mu
dwa palce do tętnicy szyjnej. – Ton głosu lekarza stał się nienaturalnie profesjonalny.
– Delikatnie! Tylko go na miłość boską nie uduś!
- Ale ja nie
będę dotykał tego wszarza! – Były barman był oburzony. On ma dotknąć tego… tego
czegoś?! I to jeszcze delikatnie, nie wyrządzając mu żadnej krzywdy?! Przecież
to jest niewykonalne!
- Shizuo!
Zrób to co ci powiedziałem! Natychmiast! – Doktorek rzadko podnosił na kogoś
głos. Robił to tylko i wyłącznie w sytuacjach krytycznych. Więc teraz musiało
być naprawdę źle, bo odważył się krzyknąć na samego Shizuo. – Jeśli mu coś
zrobisz, przestanę robić dla ciebie środki uspokajające!
Och… więc teraz posuwasz się do szantażu?
- Słyszysz
co do ciebie mówię?! – Teraz Shinra był mocno oburzony tymczasową głuchotą
kolegi.
- No już,
już. Muszę się do tego psychicznie przygotować! Zadzwoń z pół godziny.
- Ale… -
Doktorkowi nie dane było dokończenie zdania. Shizuo się bezczelnie rozłączył. –
Och, Celty! Kochanie ty moje! Musimy jechać po tych głąbów bo się za chwilę
pozabijają! – Zrozpaczony zwrócił się do swojej ukochanej.
Bezgłowa
kobieta zastanawiała się przez chwilę, poczym zastukała w klawiaturę komputera.
Na ekranie pojawiły się jej niewypowiedziane słowa.
„ Shizuo
miał ostatnio dobry humor. Może nie będzie, aż tak źle jak zwykle? Poza tym
wiesz przecież, że Izaya się nawet w takiej sytuacji nie poruszy, a tym
bardziej nie będzie go próbował sprowokować. Za bardzo zależy mu na swoim
życiu. A Shizuo jest z natury dobrym i łagodnym człowiekiem. Powinien
zrozumieć, co się dzieje. Może jakoś to będzie…”
- Hm… z
jednej strony to prawda, ale nie zmienia
to faktu że musimy tam jechać i jak najszybciej ich stamtąd wyciągnąć. Chodź,
Celty!
***
Mam dotknąć tą mendę. W szyję. I do
tego nie udusić… To jest przecież, kurwa, niewykonalne!
Shizuo, po
raz kolejny cofnął rękę od bruneta. Skulone, drobne ciałko przylegało w
bezruchu plecami do ściany. To było dla niego po prostu nienaturalne. Wyciągnął
dłoń ponownie w jego stronę. Coraz bliżej i bliżej. Delikatnie dotknął opuszkami
palców miejsca gdzie powinna znajdować się żyłka. Nic. Może za lekko? Docisnął
troszeczkę mocniej. I poczuł w końcu pulsujące miejsce. Odetchnął z ulgą. Nie, nie bał się że Shinra coś mu zrobi.
Bardziej obawiał się jego bezgłowej kochanki i jej mrocznych cieni. Miejsce,
którego dotykał było takie przyjemnie ciepłe… Ale dlaczego puls tak nagle
zaczął przyspieszać?
-
Shizu-chan, co ty robisz? – Delikatny szept opuścił usta Izayi.
Blondyn
słysząc to odskoczył przerażony od bruneta. Na twarzy informatora nie widniał
zwyczajny wredny uśmieszek, lecz czysta dezorientacja. Zaczął powoli rozglądać
się po pomieszczeniu. Jego czerwone oczy robiły się coraz większe z każdą sekundą.
Tylko cztery ściany, podłoga, sufit i jedna para drzwi. Poderwał się energicznie
na równe nogi i jednym susem dopadł klamki.
- Nie o… -
Shizuo nie zdążył dokończyć, ponieważ Izaya już nacisnął. Metalowa płyta od razu
ustąpiła pod naporem gruzu. Mniejsze kawałki betonu zaczęły wpadać do pokoiku. Blondyn
doskoczył do drzwi i zatrzasnął je z powrotem. Potem odszedł od nich i usiadł
przy ścianie jak najdalej od bruneta.
Oczy Izayi nie
mogłyby być już chyba bardziej otwarte. Lekko uchylone usta drgały nerwowo. Oparł
się o lity beton i osunął na podłogę. Nic już nie powiedział, ani nie zrobił. Było
to trochę dziwne. Siedzieli tak jeszcze kilka minut, dopóki ciszy nie przerwał
dzwonek telefonu.
- Shizuo jesteśmy już w drodze. – Odezwał się
Shinra, po tym jak blondyn odebrał telefon. Głos był lekko niewyraźny, w tle
dało się słyszeć odgłos silnika. Pewnie jechał na motorze z Celty. – Czy z Izayą
wszystko w porządku? – W głosie dało się wyczuć zdenerwowanie i troskę.
- Tak. –
Odpowiedział tylko.
- Możesz mi
go dać do telefonu?
- Hej
śmieciu, doktorek chce z tobą pogadać. – Zwrócił się do informatora.
Brunet
siedział skulony pod ścianą. Nie było z jego strony żadnej, nawet najmniejszej
reakcji. Głowę miał schowaną pomiędzy ramionami, a dłonie oplatały podkulone
kolana.
Blondyn
widząc to ignorowanie jego słów, miał ochotę rzucić w niego tym pieprzonym
telefonem. Ale tylko podszedł do niego, wsadził w jego dłoń komórkę i wrócił na
poprzednie miejsce. Obserwował. Ponowny brak reakcji.
- Izaya… -
zaczął mówić przez zaciśnięte zęby. – Shinra chce z tobą porozmawiać. Przyłóż w
końcu łaskawie ten telefon do ucha, bo jak ja to zrobię to już go nie
wyciągniesz.
Chyba
dotarła do niego treść słów byłego barmana, bo podniósł lekko głowę. Spojrzał
nieprzytomnie na przedmiot znajdujący się w dłoni i przyłożył go do twarzy.
Waaa... ślicznie!
OdpowiedzUsuńPodoba mi się pomysł z zamknięciem tych dwóch razem oraz Izayi, okazującego nieco inną stroną siebie w takiej sytuacji. Zawsze zakładałam, że wtedy Shizuo rozwaliłby cały budynek jeszcze bardziej, a Orihara śmiałby się z tego, wywołując tylko większe zamieszanie. Mile mnie zaskoczyłaś, Sophia-chan.
Powyższy rozdział, a szczególnie jego początek niezmiernie mnie rozśmieszył. I to (nietypowe) opanowanie Shizu-chan - ,,jestem zamknięty z trupem'' czy obrzydzenie do Izayi.
Z niecierpliwością oczekują kolejnego rozdziału.
Pozdrawiam
Świetne~!
OdpowiedzUsuńUważam, że reakcja Izayi była bardzo na miejscu (biorąc pod uwagę jego lęk przed śmiercią), a ta nieustraszona postawa Shizuo ^^
"...bo jak ja to zrobię to już go nie wyciągniesz" - hahaha, to było dobre ;D
Czekam na ciąg dalszy ^^
Miałaś rację - całkiem przypadł mi do gustu ten rozdział :)
OdpowiedzUsuńI zgodzę się z przedkomentującą osobą, że wątek zmuszenia tych dwóch do przebywania razem jest całkiem zabawny. No, i jeszcze urocze dialogi i przeżycia wewnętrzne Shizuo - bosko xD
– Jeśli mu coś zrobisz, przestanę robić dla ciebie środki uspokajające!
OdpowiedzUsuńOch… więc teraz posuwasz się do szantażu?
HAHHAHAHAHA dobre!!
za pół godziny xDD nie no spoko, ah to przejęcie się sytuają
Shinra na pomoc biednym i uciśnionym(nawet dosłwnie)
LECZĄCY DOTYK SHIZUO *~*
potem odszedł od nich i usiadł przy ścianie jak najdalej od bruneta.
<- chyba od blondyna C:
-Shizuo jesteśmy już w drodze.-Brzmi jakby pędzili na poród xDD
– Czy z Izayą wszystko w porządku?- Tak jeszcze nie rodzi xDD
mój mózg :D welcome in
A Izaya ma klaustorfobię~~
Ej no skończyć w takim momencie D: jak możesz być tak okrutna :C
Dodaję sobie ciebie do linków i czekam na dalszy rozdział >_<
Hahaha~! Uwielbiam~! Pisze tu komentarz ponieważ gdyż, chcę się pochwalić, że naprawdę muszę być Izaya, gdyż przewidziałam iż on żyje *o*
OdpowiedzUsuńAle ja jestę mądra. <3
Rozdział świetny :)