czwartek, 14 lutego 2013

Walentynki (Shizaya One-shot)



 

Dzisiaj nie będę się zbyt długo rozpisywać, bo i tak nikt tego nie czyta. Tak więc z okazji tego, że dziś są Walentynki, wstawiam moje pierwsze opowiadanie.

Walentynki

Dziś jest Twój szczęśliwy dzień!

Siedziałem w "Rosyjskim Sushi" i po raz kolejny czytałem karteczkę, która była w ciasteczku z wróżbą. Były dziś one wręczane jako pocieszenie, dla wszystkich osób przychodzących samotnie. Wybuchłem tak głośnym, niekontrolowanym śmiechem, że większość osób będących w lokalu popatrzyła na mnie ze strachem w oczach. Pewnie rozważali, czy ryzykować i pozostać na miejscach, czy uciec jak najdalej.

- Coś się stało Shizuo? - Spytał się Simon, posyłając mi zdziwione spojrzenie.

- Nie, nie. Przepraszam. - Odpowiedziałem tylko.

Tak. Nazywam się Heiwajima Shizuo. I nienawidzę Walentynek. A tak "szczęśliwie" się składa, że dzisiaj jest akurat 14 lutego.

Od samego rana nie dzieje się nic ciekawego. Tom nie potrzebował dzisiaj mojej pomocy, bo umówił się ze swoją dziewczyną. Więc przez cały dzień miałem mieć wolne. Zadzwoniłem do Kasuki, ale jak się okazało znów został wkręcony w jakiś walentynkowy szajs i teraz biega, szukając ciekawych miłosnych wydarzeń. O Shinrarze i Celty nawet nie myślałem, bo każdy dobrze wie co teraz zapewne robią w swym miłosnym gniazdku. Kadota i reszta jego grupy wyjechała z miasta. Więc zostałem sam. W Walentynki... Kurwa! Wracam do domu!

Zapłaciłem za obiad Simonowi i opuściłem lokal przy akompaniamencie głośnego zapraszania do ponownego przyjścia. Schowałem karteczkę w wewnętrzną kieszeń kamizelki i szybkim krokiem ruszyłem przed siebie. Poszedłem na skróty przez park. Niestety, był to zły wybór. Wszędzie, gdzie nie spojrzeć, stały obściskujące sie parki w różnym wieku. Na placyku, pośród kłębowiska ludzi, stała tak dobrze znajoma mi postać w czarnej kurtce z futerkiem. Patrzył na mijających go ludzi maślanymi oczami, a w ręce zamiast noża, trzymał tabliczkę głoszącą "Przygarnij mnie na Ten dzień, albo i dłużej". Nie mogłem uwierzyć, co ta menda wyprawia. Izaya, jakby wyczuwając moją obecność, obrócił się w stronę gdzie stałem. Na jego twarzy od razu zagościł uśmiech, ale inny od tego zwyczajnego przebiegłego i wkurwiającego. Ten był inny. Wyglądał, jak dzieciak otwierający prezent niespodziankę, taki... rozpromieniony.

- Shizu~chan! - krzyknął, biegnąc w moją stronę , a tabliczkę odrzucając za siebie.

- Daj mi spokój. Nie mam ochoty się dzisiaj jeszcze bardziej wkurwiać.

Ale on już do mnie doskoczył. Zacząłem się profilaktycznie przygotowywać na uczucie zimnej stali, zatapiającej się w moim ciele. On jednak, jak zwykle nieobliczalny, zarzucił mi ręce na szyję, a nogami owinął się w pasie.

- C-co ty do ciężkiej cholery robisz?!

On popatrzył na mnie tylko błagalnie czerwonymi ślepkami i już otwierał usta, by coś powiedzieć, ale...

- Hej, wy tam! - Spojrzeliśmy równocześnie w kierunku, z którego dobiegał głos. Stał przy nas mężczyzna około trzydziestki, ponad dwa metry wzrostu, o byczym karku. W skrócie: kawał chłopa. - Tak do was mówię! To twoje, prawda? - Prawie wciskał, uwieszonemu wciąż na mnie Izayi, tabliczkę w twarz. - Zapłacicie mi za to! Przez was mojej dziewczynie złamał sie paznokieć! - W tym momencie zza jego pleców wychyliła się utlenowana solara z rozmazanym od płaczu makijażem. - Zapłacicie mi za to, wy pedały jedne! - Krzyknął na zakończenie.

Stałem jak wmurowany. On mnie oskarżał że jestem z tym... z tym czymś?! Moje dłonie automatycznie zacisnęły się w pięści. Nie panowałem już nad sobą...

***

- Wiesz co, Shizu-chan? Jak się rozprawiałeś z tym gościem, to nie musiałeś demolować przy okazji pół parku. - Powiedział dyndając na moich plecach.

- Jeszcze tu jesteś? Niewystarczająco spieprzyłeś mi już dzień? - Zmierzałem powolnym krokiem do swojego mieszkania z tą pieprzoną pluskwą na sobie.

- Zniszczyłeś mi moją tabliczkę, kiedy waliłeś nią tego typka po łbie i jeszcze masz do mnie pretensje? Teraz ty musisz mnie przygarnąć, Shizu~chan! Nie masz innego wyjścia!

- Dobra. Niech ci będzie. Ale daj mi się już wyspać. - Mówiąc to, odetchnąłem głęboko mijając próg mojej oazy. Nieduży salonik, kuchnia, łazienka i sypialnia. Tego mi teraz trzeba. - Zejdziesz ze mnie w końcu?

- ... Ach, tak! - Odpowiedział po chwili ześlizgując się z moich pleców. - Tak szczerze powiedziawszy, to nie sądziłem że się zgodzisz, Shizu~chan! Ale ty jak zwykle mnie zaskakujesz! - I zapuścił się do kuchni, dokładnie przeglądając zawartość każdej z szafek.

Nie miałem już siły, a to się prawie nigdy nie zdarza. Jestem teraz po prostu psychicznie wyczerpany. Wszędzie, przez cały dzień tylko - serduszka, całuski i inne przesłodzone pierdoły. Aż sie niedobrze robi. Nie mam już nawet najmniejszych chęci zabicia tej paskudy, co właśnie panoszy mi się po mieszkaniu. " Dziś jest Twój szczęśliwy dzień!" Akurat!

Mając gdzieś, co będzie robić ta szuja, poszedłem do łazienki wziąć prysznic. Wyszedłem z niej po piętnastu minutach w samych bokserkach, ręcznikiem przecierając jeszcze dość mokre włosy.

- Gdzie jesteś mend...o... - Krzyknąłem wchodząc do salonu, ale ściszyłem głos w momencie, gdy zobaczyłem, jak śpi na sofie. Taki spokojny i niewinny. Nachyliłem się nad nim, przyglądając się jego twarzy z bardzo bliskiej odległości. Kiedy na jego obliczu nie było tego wrednego uśmieszku, wyglądał jak każdy inny (dop. normalny) człowiek.

Kropla wody zawiesiła się na końcu jednego z mokrych pasem moich włosów i skapnęła na jego czoło. To był pierwszy raz, kiedy tak bardzo chciało mi się śmiać z jego wyrazu twarzy. Spływająca woda łaskotała skórę, a on w odpowiedzi na to zaczął marszczyć przezabawnie brwi i nosek. Po prostu jak dziecko - pomyślałem przykrywając go kocem. Ale skąd u mnie taki nagły przejaw troskliwości? Nie mam pojęcia. To pewnie przez ten głupi dzień i zmęczenie. Gdy wychodziłem z pomieszczenia, zostawiając śpiącego bruneta samego, usłyszałem cichutkie "Shizu-chan...". Tak. To na pewno przez ten pieprzony dzień i przemęczenie.

***

Ze snu wyrwało mnie "Shizu-chan" jak i nacisk na tors. Otworzyłem zaspany oczy i ujrzałem Izayę leżącego na mnie.

- Wypierdalaj mi stąd! - Krzyknąłem i poderwałem się do siadu, równocześnie zrzucając z siebie pchłę. Popatrzył na mnie zszokowany, a jego policzki pokryły się rumieńcem, podkreślając dodatkowo szkarłatne oczy. Odwrócił szybko wzrok, speszony.

- Ja-a nie ch-chciałem c-cię obudzić Shizu-chan. Prze-praszam. - Boże najświętszy! Izaya mnie przeprasza! I do tego z rumieńcami! Świat się kończy!

Patrzyłem na niego w osłupieniu, siedząc nieruchomo na łóżku. On podniósł sie z podłogi, z powrotem wpełzając na materac, coraz to bliżej i bliżej mnie.

- Shizu-chan, wiesz jak bardzo kocham wszystkich ludzi, prawda? A dzisiaj jest 14 lutego - dzień zakochanych! Powinienem być dziś najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, a zamiast tego odczuwam pustkę i samotność. - Skierował na mnie szkarłatne ślepka. - Ale wtedy w tym parku pojawiłeś się Ty. Też samotny. Więc pomyślałem, że moglibyśmy spędzić ten dzień razem, by pozbyć się tego okropnego uczucia i zastąpić je innym...

Przerwał swoją wypowiedź, pochylając się nade mną i delikatnie łącząc nasze usta w pocałunku. Zrobiło mi sie go żal. Był tak bardzo zdesperowany w dążeniu do tego, by być otoczonym miłością. Tak samo jak ja.

Nieporadnie próbował pogłębić pocałunek, wplatając swoje szczupłe palce w moje włosy. Nie odsunąłem się od niego, ale także nie odwzajemniłem pieszczoty. Przecież obaj jesteśmy facetami, a do tego najgorszymi wrogami. Ja jestem Potworem Ikebukuro, a on pieprzonym informatorem i manipulatorem. Czy ta sytuacja rzeczywiście powinna zaistnieć?

Izaya nagle przestał mnie dotykać i wyskoczył z łóżka. Oddech miał przyspieszony, policzki oblane szkarłatem, a oczy iskrzące z podniecenia. Spojrzał na mnie. Siedziałem nieruchomo cały czas odkąd tylko mnie obudził. Odwrócił wzrok. Teraz na jego twarzy walczyły uczucia zawstydzenia i smutku.

- Przepraszam. - Odezwał się cichutko. - Chyba zapędziłem się za daleko.

Zaczął zbierać ubrania z podłogi. Dopiero teraz zauważyłem, że był w samych bokserkach, tak jak i ja. Jego delikatną skórę przecinały gdzieniegdzie blade blizny. Większość najprawdopodobniej była moją sprawką. I teraz znów go skrzywdziłem...

-Izaya... - A co mi szkodzi? W Ikebukuro i tak jest pełno fałszywych plotek na nasz temat. Chwyciłem informatora za rękę i pociągnąłem w moją stronę. On tracąc równowagą upadł na mnie, tak że teraz stykaliśmy się całą powierzchnią ciał. Delikatnie złączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku.

***

Opróżniałem kieszenie ubrań, a następnie pakowałem je do pralki. W mojej ręce znalazła się zmięta karteczka. Rozprostowałem ją i czytając napis zaczynałem się coraz głośniej śmiać.

- Co się stało Shizu-chan? - Spytał się Izaya wchodząc do łazienki.

- Nic. - Odpowiedziałem, ale uśmiech nie schodził mi z twarzy.

- No pokaż! - Brunet wskoczył na moje plecy i automatycznie syknął z bólu.

- Aż tak cię boli? - Spytałem z troską w głosie.

Pchła słysząc to zaczerwieniła się delikatnie.

- Tylko odrobinkę... - wykorzystując moja nieuwagę wyrwał mi z ręki papierek. Gdy przeczytał, jego oczy zabłysnęły. - Więc to tak? Dziś sprawię że ten dzień będzie jeszcze lepszy od poprzedniego! A potem przygotuj się na kolejną upojną noc, Shizu~chan!

*THE END*

Mam nadzieje, że sie podobało i dziękuję osobą, które to przeczytały.

 

5 komentarzy:

  1. Hej~!
    Od razu uprzedzam, że jestem do bani jeśli chodzi o pisanie komentarzy.

    Mówiłaś, że będę mogła pośmiać się z twojej nieudolności. No więc GDZIE TY TU WIDZISZ NIEUDOLNOŚĆ? Pomysł bardzo oryginalny (ciastko z wróżbą, tabliczka, itd.) Podobało mi się i będę tu zaglądać regularnie.
    Jedyne co trochę mi nie pasowało, to zachowanie Izayi. Trochę przypominał Psyche. A Shizuś był boski :D

    Czekam na następną notkę^^

    OMG pisanie komentarzy jest strasznie trudne... (jak ty to robisz?).

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z powyższym komentarzem w 100%! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Całkowicie przesłiiiitaśnie i boooskie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jej jakie genialne C: serio bardzo mi sie podobało, fajny styl pisania. Łatwo sie czyta. Zgodzę sie .tam z którymś komentarzem - Izaya faktycznie bardziej przypominał Psyche, ale chuj, taki jest uroczy X3
    Generalnie pomysł prosty i fajny. Będę spadać :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Taki baaardzooo nie Izaya T_T To straszne, bo gdyby nie to, ten one-shot byłby całkiem zgrabny i udany :c
    Shizuo natomiast bardzo fajnie kanoniczny :P
    Ogólnie opowiadanie ciekawe i lekko się je czytało jednak zachowanie Izayi okropnym mankamentem.

    OdpowiedzUsuń