Witajcie~!
Tak więc,
jak chcieliście część pierwsza jest już napisana. Jak zwykle jest to Shizaya... jestem strasznie monotonna ;) Jak ja się namęczyłam nad tym…
Całość była pisana na komórce i mówię Wam – to nic fajnego wybijać słowa na tak
małej klawiaturce.
Kolejna
zwariowana historia w moim wykonaniu… Znacie bajkę Disney’a pod podobnym tytułem? Dobra, dobra, już nic nie piszę na ten temat. Wszystko trochę mi się
rozciągnęło i pojawią się prawdopodobnie trzy części. Tak… Znów kolejny
projekt, za który się biorę, a nie dokończyłam poprzednich… Na całe szczęście
teraz będę miała trzy dni wolnego z powodu matur. Ah~ jak dobrze jest chodzić
do pierwszej licealnej…
Część druga
pojawi się jutro wieczorem, a następna prawdopodobnie poniedziałek-wtorek.
Jeśli mi się uda nowe rozdziały „dołków” i „psa z kotem”(jeden lub oby dwa) pojawią
się sobota-niedziela. Oj~ wena mnie ostatnio wzięła :D
Dla Izayi (z
okazji urodzin) i Czytelników - WSZYSTKO~!
Zapraszam do
czytania~!
„Piękny i Bestia”
Rozdział 1
- Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, Izaya!!! - Shinra biegł w
moim kierunku, chaotycznie machając rękami. Gdy tylko mnie zobaczył zaczął
wykrzykiwać ten, tak już oklepany i banalny tekst. Naprawdę, ludzie są tacy
przewidywalni...
- Wiesz Shinra, trochę mi się spieszy. Muszę iść jeszcze do Ikebukuro...
W celu wiadomym~! – Dodałem na sam koniec oczywistą oczywistość.
Chciałem się dziś wymigać od towarzystwa. Pespektywa, że jestem o
kolejny rok starszy, niezbyt napawała mnie optymizmem.
Doktorek właśnie stał przede mną, jeśli w ogóle można użyć takiego
określenia do osoby zwijającej się z zadyszki. Chwilę później, gdy mógł już
zaczął oddychać spokojniej, spróbował przybrać poważny wyraz twarzy.
- Ale... Izaya! W imieniu moim i Celty, chcemy ci wręczyć prezent! -
Wyciągną z przewieszonej przez ramię torby, jakiś płaski prostokątny kształt
owinięty w kolorowy papier i przewiązany wstążeczką. Jego twarz była nad wyraz
dziwnie rozpromieniona.
- Co to jest? - Spytałem podejrzliwie biorąc do ręki pakunek i
przyglądając mu się ze wszystkich stron.
Po Shinrze zazwyczaj nie spodziewałbym się jakiegokolwiek podstępu. Ale ostrożności
nigdy za wiele. Choć na co dzień zachowuje się jak idiota, w rzeczywistości
jest dużo bardziej inteligentny niż na to wygląda.
- Prezent, jakbyś nie widział. - Odpowiedział wymijająco z tym samym
uśmiechem co wcześniej. Z kieszeni jego białego kitla, dobiegł nas dźwięk
dzwonka telefonu. Wyciągną go szybko i tylko rzucił okiem na wyświetlacz. -
Przepraszam cię Izaya, ale muszę już iść. Praca wzywa~! - Krzyknął tylko
biegnąc w stronę swojego mieszkania. Sądząc po wyrazie jego twarzy, to zamiast
pracy, czekała tam na niego raczej jego ukochana.
Spojrzałem na trzymany w ręce przedmiot, ale zaraz potem obojętnie
schowałem go do kieszeni kurtki i ruszyłem w stronę Ikebukuro.
***
Dzisiejszy dzień był strasznie nudny, przez co ciągnął się w nieskończoność. Po tym jak widziałem się z Shinrą, spotkałem Shiuzu-chana. Lecz tym razem nie było to przypadkowe spotkanie, a wręcz celowe! Oczywiście z mojej strony.
Jak zwykle gonił mnie po Ikebukuro, wyzywał na wszystkie możliwe sposoby
i rzucał najróżniejszymi przedmiotami. Po godzinie zgubiłem go w jakiejś
alejce, wrzeszczącego na całą dzielnicę w nieokiełznanej furii, spowodowanej
kolejną porażką. Pod wieczór wstąpiłem jeszcze do "Rssian Sushi",
gdzie Simon z okazji moich urodzin obdarował mnie dodatkową porcją ootoro. To
był chyba najlepszy prezent, jaki w życiu dostałem!
Teraz siedziałem w swoim mieszkaniu i kończyłem jeść tego przepysznego
tuńczyka. Przede mną na stoliku piętrzyły się stosy papierów. Dziś była sobota,
przez co Namie miała wolnie od pracy, więc raczej będę musiał się zmierzyć sam
z tą stertą informacji. Przyjdzie dopiero jutro rano. Trudno.
Przesunąłem jeden z większych stosików i natknąłem się na kolorowy
pakunek, który dostałem od moich znajomych. Wziąłem go do ręki ponownie,
szczegółowo i ze wszystkich stron oglądając. Płaski przedmiot, grubości może dwóch
centymetrów, za to powierzchni piętnaście na dwadzieścia-pięć. Książka.
Pociągnąłem za jeden z krańców kokardy, która zaraz potem została
zrzucona na podłogę, a za nią podążyły strzępy ozdobnego papieru.
Miałem rację. Ale zresztą przecież ja zawsze mam rację!
Patrzyłem raz na nią, raz na biurko zawalone dokumentami, rozstrzygając
w moim umyśle pojawiający się problem ; zacząć czytać czy nie czytać – oto jest
pytanie!
Pieprzyć dokumenty. Przecież jak nie mają nóg to nie uciekną, choć
dotyczą one moich ukochanych ludzi. Jutro Namie się tym zajmie. Ale… gdyby to już byli żywi ludzie sprawa
wyglądałaby zupełnie inaczej…
Mówi się, że książki nie ocenia się po okładce, więc nawet nie
zaszczyciłem jej, pewnie bogato zdobionego przodu, ani jednym swoim
spojrzeniem, a od razu przeszedłem do pierwszej strony tekstu. Potem była kolejna,
a zaraz za nią następna.
Zmieniłem pozycję na sofie na bardziej wygodną. Teraz leżałem wygodnie,
pochłonięty lekturą. Czytałem linijkę za linijką, stronę za stroną, dopóki oczy
same mi się nie zamknęły...
***
Leżałem na czymś twardym, a ze wszystkich stron otaczał mnie
nieprzyjemny chłód. Niemożliwe bym dalej leżał na sofie i raczej też nie była
to podłoga w moim mieszkaniu.
Możliwe, że zostałem porwany, choć wątpię by ktoś był takim idiotą, by to zrobić.
Możliwe, że zostałem porwany, choć wątpię by ktoś był takim idiotą, by to zrobić.
Nasłuchiwałem uważnie. Odgłosy wiecznie tętniącego życiem miasta nie były
tu obecne, a wręcz przeciwnie. Ze wszystkich stron dochodziło mnie wesołe
kwilenie ptaków i szum wiatru w konarach.
Otworzyłem oczy i od razu zobaczyłem delikatny błękit późno jesiennego
nieba, poprzecinany przez gałęzie drzew ogołoconych już z zieleni.
- Hahaahahahahahaha~!
Śmiałem się sam do siebie, jak wariat. Kolejny głupi żart, którejś z osób
mających ze mną na pieńku.
Jak zwykle kiedy czułem się niepewnie, moja dłoń pomknęła w kierunku
kieszeni kurtki, gdzie spoczywał mój ukochany nóż. Jednak... zamilkłem, kiedy
moje palce natknęły się na nieznajomy materiał.
Podniosłem się do pozycji siedzącej i spojrzałem po sobie. Zamiast
zwyczajowej kurtki i spodni, tym razem moje ciało opinała... czarna sukienka?!
- Hej żartownisie! - Krzyknąłem do moich porywaczy, za wszelką cenę
próbując zachować spokój. - Jeśli myślicie, że ubierając mnie w damskie ciuszki
i robiąc kompromitujące zdjęcia, mnie zastraszycie lub upokorzycie... - Dopiero
teraz wybuchnąłem niepohamowanym śmiechem, rozbawiony naiwnością ludzi. - To
przykro mi, ale mnie to nie rusza~!
Śmiałem się jeszcze przez chwilę, ale gdy już się uspokoiłem,
rozglądnąłem się wokół. Nikogo nie było w pobliżu. Żadnych ludzi, a nawet ich
namiastki. Tylko ja, drzewa, niebo i ptaki...
- Iza-iza! Iza-iza! - Nagle usłyszałem dwa cienkie głosiki. Tak
znajome...
- Mairu! Kururi! Gdzie jesteście?! – Fakt, że sprawcami tego zamieszania
prawdopodobnie były moje siostrzyczki, wcale mnie nie uszczęśliwiał, a wręcz przeciwnie.
- Tutaj! Spójrz w górę! - Znów usłyszałem te cieniutkie głosiki. Popatrzyłem
w górę, tak jak mówiły.
Do niedawna byłem przekonany, że w życiu nic mnie nie zaskoczy.
Doświadczenia z Dullahanem, potem historia z Saiką i jeszcze wiele innych
rzeczy. Nawet sam Shizu-chan był ewenementem. Ale w życiu nie spodziewałbym się
zobaczyć swoich sióstr zamienionych w ptaki!
- Co się z wami stało? - Chichotałem szaleńczo pod nosem, widząc
unoszące się w powietrzu puchate kuleczki. Teraz ich mordki wykrzywione był w
wyrazie oburzenia moim niestosownym zachowaniem. Pomyśl sobie - twoja rodzina
zamienia się w ptactwo, a ty masz z tego ubaw. Wariactwo, prawda?
- To wcale nie jest śmiesznie! - Krzyknęła z oburzeniem jedna z kłębków
piórek. - Lepiej spójrz na siebie! – Wskazała główką na moje aktualne odzienie.
- Jeśli nie wypełnisz swojego zadania, to zostaniemy tu tak już do końca życia!
- Co ty mówisz? Jakie zadanie... Więc chcesz mi powiedzieć, że to, że tu
jestem to nie wasza sprawka? - Informator, trzeba dodać że najlepszy w Japonii
albo i może na całym świecie, który zadaje pytania. Nonsens, prawda?
- Oh Iza-iza... - Westchnęła druga z kulek. - My dwie jesteśmy tutaj
właśnie dlatego, żeby objaśnić ci, jak masz postępować. - Moja mina stawała się
coraz mniej sympatyczna, z każdym jej kolejnym słowem. - Każdy z nas, by się
uwolnić, musi odegrać rolę mu przeznaczoną. Najważniejsza i najbardziej istotna
jest oczywiście twoja. Będziesz musiał się w stu procentach podporządkować
naszym wskazówką, które...
- Nie będę się nikomu i niczemu podporządkowywał! - Przerwałem jej. - Niedoczekanie!
A tak w ogóle, to gdzie my jesteś-… - Urwałem raptownie, gdy zauważyłem kątem
oka, jak coś niedaleko nas się porusza.
Spojrzałem w tamtą stronę. To był wilk. Jeden, potem drugi, trzeci,
czwarty... Cała wataha! Siedziałem nadal na twardej ziemi przyglądając się w niemym
osłupieniu zwierzętom. Wszystkie wygłodniałe zaczynały nas okrążać, a z ich oczu
wręcz uderzała chęć mordu.
- Iza-iza - Szepnęły na raz siostrzyczki podlatując z obu stron mojej
głowy. - Pierwsza wskazówka: uciekajmy!
***
Biegłem wymijając pojedynczo rosnące drzewa i gęste zarośla. Szybciej,
szybciej i szybciej. Przypominało to gonitwy z Shizu-chan’em, ale nie było mi wcale
do śmiechu, tak jak podczas nich. A już w szczególności nie teraz, gdy nie
miałem przy sobie swojego noża i potykałem się co chwilę o suknię. Zwierzęta były
z każdą chwilą coraz bliżej i bliżej.
- Iza-iza! Tam coś jest! - Siostry cały czas leciały u mojego boku, co
chwilę pospieszając lub pokazując mi lepszą drogę.
I rzeczywiście. Przed nami rozciągało się potężne żeliwne ogrodzenie.
Dobiegłem do niego, chwyciłem za jeden z metalowych prętów i przeskoczyłem.
Będąc już po drugiej stronie słyszałem tylko rozwścieczone kłapanie szczęk drapieżników.
- Iza-iza! Popatrz!
Spojrzałem. Przede mną z pomiędzy drzew wznosił się pałac o wyglądzie
typowo europejskim.
- Co jest?! Mairu? Kururi? Gdzie żeście mnie wywiozły? - Odpowiedziała
mi nieprzenikniona cisza. Rozejrzałem dokładniej się wokół. - Mairu? Kururi?
Gdzie jesteście?
W pobliżu nie było nikogo porucz mnie i tych rozwścieczonych wilków za
ogrodzeniem. Do nich na pewno nie wrócę,
więc pozostało mi tylko kierować się do tej zapuszczonej willi.
***
Szczerze powiedziawszy... Myślałem, że będzie tutaj trochę gorzej.
Ściany wewnątrz były obdrapane z tapet i gdzieniegdzie brudne. Wszędzie było
ciemno, ale przy każdym moim kroku w tym dusznym i zatęchłym powietrzu wirowały
kłębki kurzu. Widziałam już dużo gorsze miejsca, ale to napawało mnie dziwnym
niepokojem. Podświadomie czułem się cały czas obserwowany.
Już od kilku minut błądziłem po pustych, długich korytarzach i minąłem
już chyba setki drzwi. Jedne z nich zaprowadziły mnie do podziemi. Na schodach
znów potknąłem się na sukni i zakląłem głośno.
- Halo? - Zza jednych z drzwi dobiegł cichy i zmęczony głos. - Jest tam
kto?
Skierowałem się w stronę dźwięku. Może w końcu ktoś mi wytłumaczy co się
tu dzieje?
- Kim jesteś? - Spytałem podchodząc bliżej.
- Otwórz te drzwi to zobaczysz. - Skądś znałem ten głos...
Otworzyłem je, a moim oczom ukazała się znajoma postać.
- Shiki-san?! Co ty tu robisz? - Byłem w coraz większym szoku. On?!
Tutaj?! - Co się tutaj dzieje?!
- Nie czas na pytania! Musimy uciekać przed Bestią! Szybko! – Krzyknął i
ruszył biegiem przez korytarze, a ja podążyłem zaraz za nim.
Labirynty pomieszczeń wydawały się ciągnąć przed nami w nieskończoność,
ale w końcu znaleźliśmy się w słabo oświetlonym holu. Gdy otwieraliśmy już
ogromne drzwi prowadzące na zewnątrz, w cieniu dostrzegłem znajomą postać.
- Shizu-chan? - Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Stał tu, przede mną.
Ale... był jakiś inny niż zawsze. Ah! Przecież nie miał teraz na sobie
zwyczajowego stroju barmana, tylko jakieś potargane... szmaty?
- Nikt stąd nie ucieknie! - Krzyknął i pognał w naszą stronę.
Moja dłoń podążyła po nóż, ale znów natknęła się tylko na materiał
sukni. Teraz sobie z nim na pewno nie poradzę!
Ruszył prosto na mnie. Spojrzałem w stronę Shikiego, ale jego nigdzie
nie było. Za to przez uchylone drzwi dostrzegłem sylwetkę biegnącą w dal.
- Cholera!
Chciałem
wybiec za nim, ale droga ucieczki została mi błyskawicznie odcięta przez
Shizu-chana. Odskoczyłem do tyłu, automatycznie zaplątując się w tą pieprzoną
sukienkę. Upadłem na podłogę i nie panując nad swoim ciałem, uderzyłem boleśnie
tyłem głowy w jakiś mebel.Ostatnim co zarejestrowałem zanim otoczyła mnie czerń, była sylwetka pochylająca się nade mną i uczucie silnych dłoni chwytających mnie za ramiona.
no spodziewałam się oneshota na urodziny Izayi ale to jest jeszcze lepsze. Nowe opowiadanko :) siostry Izayi mnie rozwaliły ( w pozytywnym sensie) chociaż trochę dziwnie, że ludzie w tej bajce od tak znikają, ale co tam. Biedny Izaya nie umie chodzić w sukience, no ale nie dziwię mu się, mimo wszystko wizja, że chcą zrobić mu w niej zdjęcia i go szantażować była bardzo ciekawa :) No to czekam z niecierpliwością na nowe rozdziały... w sumie wszystkich 3 opowiadań :)
OdpowiedzUsuńHHAHHAHHAHAHAHAHHAHAHAHHAHAHAHHA Ale się uśmiałam... Izaya w sukience, to mnie powaliło na kolana i śmiałam się z tego do samego końca. Ja nigdy nie wytrzymuję, gdy widzę go w babskich ciuszkach. To takie... śmieszne i absurdalne! Kocham Piękną i Bestię, to jedna moich WIELU ulubionych bajek z dzieciństwa *^*. Znam twój ból, pisanie na telefonie jest straszne D: ale lepsze to, niż nic. Nje mogę się doczekać następnych części *Q* Ciekawy miałaś pomysł z Mairu i Kururi. No i pojawił się Shiki!!! Kocham gościa *^*
OdpowiedzUsuńAch.... Shizu... nasza kochana Bestia... martwiłam się, że mu coś zrobisz z ryjfejsem i będzie taki jak w bajce, ale chwała ci za to, że tego nie zrobiłaś xD hahaha, tak sobie teraz pomyślałam, że Shinra byłby dobry w roli tego świecznika xD hehehe, kocham twoją pomysłowość ^^ i czekam na ciąg dlaszy
Hahahaha, ja nie mogę.
OdpowiedzUsuńIzaya w sukience - leżę, haha xD
Ale rozumiem jego ból. Też nienawidzę wszelkiego rodzaju sukienek, które jedynie utrudniają poruszanie się. Współczuję mu, jak musiał przez las biec w czymś takim.
,,Pieprzyć dokumenty.'' - to jak ja, podczas ,,uczenia się''. Pieprzyć szkołę, idę czytać yaoi xD
Cholernie podoba mi się pomysł wplątania Shizayi w baśń. Piękna i bestia to jedna z moich ulubionych bajek, którą polubiłam od razu, właśnie przez aparycję głównego bohatera (no co? niektórzy mają dość ciągłych idealnie pięknych książąt xD).
I siostry Izayi jako ptaszki... bardzo ciekawa wizja. W sumie one są nawet podobne do takich ptaków xD
Zastanawiam się, w jakie role obsadzisz innych bohaterów drrr. I zgadzam się z Miszu, Shinra jako świecznik byłby zajebisty ^^
Generalnie baardzo mi się podoba taka oryginalna i niezwykła idea, do tego ciekawie opisane.
Z niecierpliwością czekam na kolejną część ,,bajki'' ^^
W sumie to zainspirowałaś mnie do przeczytania baśni z dzieciństwa :D
Pozdrawiam ^^
To jest boskie *OO*
OdpowiedzUsuńIzaya w sukience xDD Chciałabym go widzieć na żywo.
Nasza "księżniczka" dostała wstrząsu mózgu?
Jestem.ciekawska co będzzie dalej noo~!
Sama próbuję napiaać one-shot o Shizayi...ale ni jak mi to wychodzi.
Wilki,wilki everywhere.
Racja. Pisanie na tel to męczarnia. I pomyśleć,że większość to z niego wszystko piszę...*wzdych*
Znam ból Izayi. Ja nienawidzę sukienek.
Ale czasem jakąś założe..-.-
Jestem ciekawa co bd dalej*O*
Pisałam to już~?
Niemniej jednak czekam na part 2 i...
POZDRAWIAM~!
Witam,
OdpowiedzUsuńwspaniale się zapowiada opowiadanie, Izaya w sukience ja nie mogę... ahhah, współczuję mu, jak musiał w niej biec przez las...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie i gorąco Basia
Skop mnie ._. Nie mogłam prędzej przeczytać ;~;
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału~
Cieszę się, że nie tylko ja wyobrażam sobie Izayi w sukience xD W mojej głowie, wygląd świetnie ;"D
Siostry Izayasza jako ptasiory są słit :3
Ja jestem bardzo ciekawa co dalej *Q* lecę czytać~
Ciekawie się zapowiada :) Zobaczymy czy dalej też będzie mi się podobało :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*